Instytut Archiwów, Bibliotek i Muzeów Kościelnych
ul. Chopina 29/7, 20-023 Lublin.
Władysław Szelążek, List do ks. bpa A. P. Szelążka, Węgrów, 2 maja 1934, oryg. depozyt IABMK, rps, k. 1-4.
N. b. p. J. Chr.
Najukochańszy mój Adoleczku!
Napisz Mój Najdroższy chociaż parę słów o Twoim zdrowiu. Czy wybierasz się do Montony i jeżeli tak, to kiedy, gdyż chciałbym w Warszawie zobaczyć się z Tobą, czy też wiadome względy zniewolą Cię do zaniechania podróży.
Wracając od Ciebie, wstąpiłem do zakładu Kozińskiego w Warszawie. Czatowałem się tam 3 godziny z ową panią, która załatwia interesy i z tym grubym zastępcą. Oboje uporczywie twierdzili, że ani jej ani jego nie uprzedziłeś, aby na płycie nie dawano owego długiego napisu, że może napomknąłeś o tym któremu z pracowników, ale oni o tym rzekomo nic nie wiedzą. Ów obszerny napis na płycie już zrobiony. Gdy uprzedziłem, ze napisu tego stanowczo nie przyjmiesz, oświadczyli, że mogą ten napis ściąć, a umieścić inny krótki. Oświadczono mi, że wypłatę reszty ceny pomnika mogą prolongować do końca września lecz odmówiono podpisania sporządzonego u Ciebie kontraktu, przy czym twierdzono, że obowiązuje ich umowa już raz podpisana we wrześniu 1933 r.
Owa jejmość zaznaczyła nadto, że firma do ustawienia pomnika przyśle montera. Lecz tylko podróż jego będzie na koszt firmy, natomiast robotników potrzebnych do ustawienia pomnika musimy nająć my sami, a zadaniem montera będzie tylko dopilnowanie robót, i że monter nie potrzebuje dwa razy przyjeżdżać.
Hamowałem się jak mogłem aby nie wybuchać i wreszcie odchodząc oświadczyłem, żeo tym wszystkim zawiadomię Cię do ostatecznej Twojej decyzji, o której ich powiadomię.
Sam właściciel firmy był niewidzialny i mówiono mi, że jakby chory. Odchodząc, obejrzałem jeszcze raz pomnik i zauważyłem na ramieniu figury Pana Jezusa dwie skazy – szczerby, których poprzednio nie było. Już nie wracałem do Kozińskich i nie powiedziałem im o tym odkryciu, gdyż spieszyłem się na kolej. Owe skazy są niewielkie, ale bądź co bądź widoczne. Wypadnie chyba zrzez się pomnika, jeżeli skazy nie dadzą się usunąć. Trzeba to jeszcze raz zobaczyć.
Pieniędzy Piórkowskiej jeszcze nie oddałem gdyż dotąd nie mogłem się dowiedzieć, gdzie ona mieszka. I że ona, twierdząc, służyła parę lat u Rodziców. Służyła mniej niż rok, jest zamężna, lecz nie żyje z mężem, który mieszka w Warszawie. Ciocia jest na nią oburzona. Ulokowanie w przytułku i w dodatku na koszt miasta jest niesłychanie trudne.
Kończąc tych parę słów przyciskam Cię do serca, polecam się Twoim modlitwom i oczekuję listu.
Księdzu Szychowi, jego rodzinie i wszystkim – pozdrowienia
Do widzenia!
Kochający Cię całą duszą brat
(-) Władysław
Węgrów, 2/V 1934