Mowa ks. prałata Szelążka, Regensa Seminarium Płockiego, podczas jubileuszu tegoż Seminarium w dniu 10 maja 1910, Miesięcznik Pasterski Płocki 5(1910) nr 7, s. 174 – 177.
Mowa ks. prałata Szelążka,
Regensa Seminarium Płockiego,
podczas jubileuszu tegoż Seminarium
w dniu 10 maja 1910 roku
Wasza Ekscelencjo,
Czcigodni Bracia Kapłani,
Szanowni Panowie,
Ukochani Alumni.
Wysoki spotyka mnie zaszczyt zamknięcia dzisiejszej uroczystości złożeniem jeszcze raz głębokiego hołdu tej uczelni duchownej nie tylko w imieniu obecnych, ale kilku pokoleń naszego społeczeństwa. Cześć pamięci waszej, wielcy biskupi: Szczuko i Załuski! Dumni jesteśmy, że przez dwa wieki seminarium nasze wiernie wytrwało na straży najwyższych ideałów. Szczęśliwi jesteśmy, że na miejsce znakomitych biskupów Załuskich, których imiona same przez się mówią nam bardzo wiele, dała Opatrzność w obecnej dobie tej diecezji Pasterza, dostarczającego w potężnej swej inicjatywie, w wielkich przymiotach umysłu i serca wszelkie gwarancje podniesienia naszego seminarium do niebywałych wyżyn. Cieszymy się bardzo, widząc przedstawicieli innych seminariów; to znak jedności i mocy wewnętrznej Kościoła. Wielką odczuwamy radość, gdy [s. 175] w murach tej Almae Matris widzimy dawnych jej wychowanków. Dzisiaj dobroczyńcami dla niej jesteście, Czcigodni Bracia Kapłani, bo nieustającą ofiarnością albo pracą na polu naukowym, jako profesorowie seminarium lub wychowawcy alumnów, stwarzacie warunki jej pomyślnego rozwoju. O, nie sądźcie, że te poświęcenia, że ten ciężko zapracowany grosz, przyjmowany jest bez odczucia dobrodziejstwa. Wiemy, że te ciężary podejmujecie dla celów; o ile wszakże godziwą jest i nagroda doczesna, — mogę zapewnić, że najwznioślejsza z nagród doczesnych jest wam zapewniona: wdzięczność bezgraniczna młodzieży seminaryjnej.
Mam mocne przekonanie, że przemawiając w ten sposób do Czcigodnych Kapłanów, odpowiedziałem waszym najgorętszym życzeniom, Ukochani Alumni. Wszak prawda, że tej pamięci o naszym seminarium, tej pomocy, którą ze strony duchowieństwa otrzymujemy, nie wolno jest pozostawić bez wyrazu serdecznej podzięki. Jestem również pewien, że chcecie, abym w waszym imieniu więcej powiedział; abym zaświadczył, że z wielkim zapałem pracujecie w tej szkole, co da wam możność okazać swą wdzięczność nie tylko słowem, ale nadto potężnym w przyszłości współpracownictwem na ciężkiej roli pasterzowania.
Czynię zadość waszemu życzeniu z najpełniejszym zadowoleniem. Młodzież nasza w dobie obecnej, szczerym idealizmem przenikniona, duszę i ciało w zupełnej ofierze oddaje na chwałę Bogu. Bez przesady i na Waszą pociechę, Czcigodni Bracia, stwierdzam, że widzę w młodzieży naszej seminaryjnej najwybrańszych z wybranych, gotowych wielkie ponosić trudy dla chwały Bożej.
Winszuję Ci, młodzieży katolicka, tej szlachetności, która twój charakter cechuje. Przekraczając progi seminarium, zrywasz silne węzły, łączące cię ze światem. Znasz życie zaparcia się dla Chrystusa zaledwie z teorii; spotykasz tu na pierwszym miejscu krucyfiks, tę wielką katedrę, przy której masz na zawsze pozostać. Stając pod sztandarem na twardą wchodzicie drogę, Ukochani Alumni! Wiecie już po części, że ta czarna suknia, którą z niezmierną radością po raz pierwszy przywdziewacie w dniu św. Stanisława Kostki, staje się w dobie obecnej symbolem niepopularności. I to jest dowodem łaski Bożej, nie tylko waszej wielkoduszności, iż wbrew opinii współczesnej z odwagą wkraczacie na drogę pełną wyrzeczenia się dóbr ziemskich i lekceważeniem ze strony ludzi piętnowaną.
Niech Wszakże nie zraża was oczekiwanie tych trudów. Chrystus na najbardziej niepopularnej stąpnął drodze. To droga tryumfu. Stojąc przy krzyżu, Jesteście obok Chrystusa Pana. On w Kościele naszym sprawia, że wobec przeciwników wiary katolicy są pionierami cywilizacji. A zatem seminaria niewątpliwie, pielęgnują tych ludzi, wśród których Bóg wybiera najdzielniejszych obrońców dóbr intelektualnych i etycznych.
Kochać przeto winniśmy ten zakład całą duszą, jako ognisko dzielnej [s. 176] inicjatywy, wzniosłych zamierzeń, zacisze pracy szczerze naukowej, źródło dzieł apostolatu, słowem wszystkiego, co zdolne jest zapalić serca, wolę wzmocnić; napełnić męstwem, rozwinąć i utrwalić szlachetne charaktery.
Kochać winniśmy dla tej atmosfery serdeczności, którą rozpościerać nad wami usiłuje.
Kochać nawet wówczas, gdy już jego mury opuszczacie. Właśnie wówczas winniśmy tej Matce Ukochanej zaprzysięgać, że nie przestaniemy być młodymi zawsze co do świeżości uczuć i szlachetności dążeń, a wiernymi dla tych ideałów, które przed oczyma naszymi stawiała.
Kochać winniśmy, bo ten zakład oddaje nas na służbę najwznioślejszej instytucji!
Kochać winniśmy, bo on nas uczy miłości Chrystusa Pana.
Tą miłością napojeni bez drżenia wstępujemy w życie, pełni wesela, entuzjazmu dla wszystkiego, co dobre, baczni na realne warunki pracy, ale niemniej dążący ponad poziomy dla tryumfu krzyża, dla dobra kraju, dla szczęścia całej ludzkości!
Zresztą pewni bądźcie, że tę waszą ofiarną pracę znaczna część społeczeństwa należycie oceni. Liczny udział szanownych gości w naszym jubileuszu jest tego dowodem.
Winien też jestem serdeczną podziękę Szanownym Panom za tę łaskawą dla nas uprzejmość. Tym aktem jednocześnie stwierdzacie niesłuszność dysonansu w ocenie instytucji kościelnych. Dajecie wyraz głęboko żywionym przekonaniom, że dobry kapłan jest pożytecznym członkiem społeczeństwa.
Choć to jest elementarna zasada w wychowaniu młodzieży seminaryjnej, że nikt dobrym kapłanem nie jest, jeżeli najpierw nie jest dobrym człowiekiem. Seminaria usiłują osiągnąć możliwie najwyższy rozwój swych wychowanków pod względem intelektualnym, względem ukształtowania woli, uszlachetnienia serca.
Wszystko, co zdobywa umysłowość ludzka, witamy jako nowe promienie wspólnego światła. Nie godzimy się tylko na to ścieśnianie widnokręgu intelektualnego, które każe nic nie wiedzieć o zagadnieniach, stanowiących najwyższy interes człowieka. Godzić się nie możemy na pozostawienie bez odpowiedzi tych zagadnień, streszczonych w kilku wyrazach: skąd człowiek, dokąd dąży, jakimi drogami; skoro umysł ludzki własnymi siłami nie jest zdolny dać dostatecznej na nie odpowiedzi, — znajdujemy ją w nieomylnych wskazaniach wiary, bo bez niej człowiek pełni życia rozwinąć nie może.
„Gdy szczerzy jesteśmy, uznajemy także, iż Kościół nie krępuje woli, ale ją kształci, udoskonala. W chwili obecnej, przy szerzących się epidemicznie samobójstwach młodzieży, pisma nawoływać poczęły do pielęgnowania religijności, bez której urobienie woli jest niemożliwe. Zakłady [s. 177] wychowawcze duchowne zawsze stoją na tym gruncie; wydają one nie tylko ludzi karnych, umiejących panować nad sobą, ale i męczenników, zdolnych dla bojaźni Bożej wszelką ponieść ofiarę.
Pełnię rozwoju natury człowieka stanowi szlachetność uczuć. Zakład wychowawczy, który w swoich alumnach tępi egoizm, a szczepi natomiast zdolność do poświęcenia najsilniejszych przywiązań dla dobra bliźnich, nie osusza serca; on tworzy bohaterów!
Jeżeli nadto seminaria całą siłę swego wpływu zwracają do wypielęgnowania w alumnach życia nadnaturalnego, to bez żadnej ujmy dla doskonałości naturalnej człowieka.
Przy tak pojętej użyteczności seminarium w ogóle, wszystkie serca niewątpliwie zespolą się w wyrażeniu naszej Almae Matri życzeń, które zamknę w okrzyku: Niech żyje Płockie seminarium!