Ks. bp A. P. Szelążek, biskup łucki, List pasterski o zwalczaniu niewiary, Łuck, 2 lutego 1935, Drukarnia Kurii Biskupiej Łuckiej, 1935, ss. 60. Toż samo w: Miesięcznik Diecezjalny Łucki 10(1935) nr 3-4, s. I-LX.
LIST PASTERSKI
KS. ADOLFA SZELĄŻKA
BISKUPA ŁUCKIEGO
O ZWALCZANIU NIEWIARY
OGŁOSZONY DN. 2 LUTEGO 1935 R.
ŁUCK
DRUKARNIA KURII BISKUPIEJ
T R E Ś Ć:
Str.
ADOLF PIOTR
SZELĄŻEK
Z BOŻEJ I STOLICY APOSTOLSKIEJ LASKI
BISKUP ŁUCKI
PRAŁAT DOMOWY JEGO ŚWIĄTOBLIWOŚCI D. S. T.
Czcigodnemu Duchowieństwu i Ukochanym Wiernym Diecezji Naszej
Pozdrowienie w Panu!
Księga druga Machabejska na czasy Antiocha Epifanesa, zatem na wiek drugi przed Chrystusem, podaje opis niezwykłych w Jerozolimie zjawisk. „I przydało się, ze po wszystkim mieście jerozolimskim przez czterdzieści dni widziano w powietrzu jezdnych biegających, którzy mieli złote szaty, i w kopie, jako hufy, byli opatrzeni, a bieganie koni było na roty podzielone, i potykanie wręcz, i poruszanie tarcz, i mnóstwo ludzi w przyłbicach, z dobytymi mieczami, i miotanie włóczni, i świetność zbroi złotych i wszelakich pancerzy. A przeto wszyscy prosili, aby się widzenia w dobre obróciły”.
Przyszły jednakże wielkie udręczenia: wewnętrzne niepokoje, walki bratobójcze i srogie prześladowania religijne. Król Antioch Epifanes, wracając ze swej ostatniej, 4ej wyprawy egipskiej, roku 167 przed Chrystusem, dokonawszy wielu okrucieństw, rozpoczął tępienie kultu izraelskiego. Popłynęła [s. 2] krew męczeńska starca Matatiasa i innych, rozwinęła się krwawa, długoletnia wojna religijna, której bohaterem byt Juda Machabejczyk i jego bracia.
Na firmamencie współczesnego życia ukazują się zjawiska, które w osłupienie wprawiaj ą wszystkie narody. Wypływają na jaw z błyskawiczną szybkością tajone długo nadużycia na olbrzymią skalę — u tych, którzy reprezentowali dotąd czołowe szeregi kultury zachodniej. Publicznymi stają się i otrzymują powszechny rozgłos plamy moralne, najbardziej niegdyś tajone, u tych, co sobie przypisują reprezentację najwyższego poziomu cywilizacji. Niektóre kraje, najbardziej katolickie, znalazły się twarzą w twarz przed niebezpieczeństwem bolszewizmu. Krew niewinna, zbrodniczo przelewana, staje się nieledwie zjawiskiem codziennym.
Słusznie więc ogół zatrwożony zapytuje, co to znaczy i do czego to prowadzi.
To są znaki na niebie! One świadczą o wewnętrznym stanie społeczeństw. One są zapowiedzią przyszłych wypadków.
Obowiązek pasterski czuwania nad powierzoną Nam owczarnię zmusza do udzielenia koniecznych na te czasy ostrzeżeń. Poznać głęboko zatajone dotąd, a teraz jawnie już występujące zło, poznać środki zaradcze, oto zadanie! Spostrzegamy nade wszystko, ze nie tylko istnieje zło, lecz że istnieje propaganda złą
Zło szerzone jest w kilku postaciach zasadniczych: walka przeciwko Bogu; akcja wywrotowa; demoralizacja i co za tam idzie, przestępczość. [s. 3]
Wpatrując się bliżej w te rzeczy, widzimy, ze wszystkie one skupiają się w jednym: w walce przeciwko Bogu. Akcja wywrotowa jest tylko usuwaniem z ustroju społecznego panowania tych zasad, które Stwórca podał w prawie naturalnym. Gdy człowiek zaprzecza istnienia Boga i odmawia panowania Jego prawom, stawia sam siebie na to miejsce. Siebie za cel wszystkiego istnienia uważa i do tego nowego układu rzeczy dostosowuje cale swoje postępowanie. Jego egoizm nieograniczony staje się normą wszystkich czynów. Rozumuje wówczas, ze nowy tez musi być wprowadzony porządek moralny. Przykazania boskie nie mają wówczas nic do powiedzenia Nastaje moralność bezbożna.
Zagadnieniom upadku moralnego poświęcimy, jeżeli Bóg pozwoli, oddzielne rozważanie. Zarazie zajmiemy się zjawiskiem pierwszorzędnym, cechującym wybitnie chwilę obecną, — walki bezpośredniej przeciwko Bogu.
Psalmy 13 i 52 zaczynają się silną naganą dla niewierzących: ,,Rzekł głupi w sercu swoim: Nie masz Boga! Zepsuli się i obrzydzili się w dziełach swych; nie masz, ktoby czynił dobrze, nie masz ani jednego”.
Jeszcze więc przed Chrystusem Panem, za czasów króla Dawida, niektórzy ludzie ważyli się zaprzeczać istnienia Boga. Publicznie zaś w pieśni i w liturgicznych modłach, jak w przytoczonych tylko co psalmach, wskazywano ich nierozum. Niema śladu w owym czasie gromadnych wystąpień bezbożnych.
Na miejsce tego ateizmu indywidualnego, jednostek poszczególnych, zjawia się obecnie ateizm masowy. [s. 4]
Można z całą pewnością twierdzić, ze walkę przeciwko Bogu w tej formie, jak ona się przedstawia obecnie, podjęto na skutek wskazań międzynarodówki komunistycznej. Przed kilku laty, na zjeździe międzynarodowym przedstawicieli komunizmu w Moskwie zapadła uchwala tępienia religii na całym świecie. Komunizm sam przez się posiada w swym programie wykluczenie wiary w życie pozagrobowe. Dopokąd obracał się on w granicach wyłącznie teorii, nie mógł prowadzić zewnętrznej walki przeciwko religii, Z chwila, rozpoczęcia realizowania tej teorii w życiu wielomilionowego narodu rosyjskiego, przyszedł czas praktycznego zastosowania teorii ateistycznych. Z natury rzeczy Rosja bolszewicka, jako państwo komunistyczne, stała się punktem oparcia dla bezbożnej propagandy, wzorem dla innych krajów, źródłem zasilenia tej akcji w konieczne środki, a więc w ludzi i pieniądze.
Powszechność tej propagandy, tj. zwalczanie religii w całym świecie i we wszystkich warstwach społeczeństwa, jest pierwszą zasadniczą jej cechą.
Ideowo komunizm liczy się z natura, człowieka; przeto pustkę w duszy jego, powstałą przez usunięcie wiary w Boga, chce zapełnić inną wiarą; potrzebę religii w sercu ludzkim chce zastąpić czymś, co by się nazywało religią, jak dziś mówią, religią przyszłości”. A więc sam bolszewizm, — albo technika, — albo nawet zaprzeczenie religii—ma być tą religią. Tak to nazwał jeden ze współczesnych filozofów, Leon Brunschwicg, na kongresie filozofów w Pradze 2—7 września, ubiegłego [s. 5] roku. Taka religia miałaby swoją teologię. Wykluczając pojęcie prawdziwego Boga, tępiciele religii — na jego miejsce stawiają ,,zbiorowość”, ,,maszynę”, ,,pracę”. Wykluczają oni szczęście pozagrobowe; bo z tej zbiorowości, z maszyny, z pracy szczęście ma wypłynąć.
W planach swych wróg Boga ma na pierwszym miejscu ujęcie w swe ręce władzy państwowej, jak to się stało w Rosji.
Mając w swym ręku władzę, jak sądzi, można w jednej chwili skrępować religię we wszystkich jej przejawach.
Tym się tłumaczą wywrotowe wybuchy o charakterze komunistycznym w wielu krajach.
O ile nie mogą, jeszcze opanować władzy w kraju, działacze ateistyczni starają się opanować wpływy w niższych organach władzy; wpływać na kierunek spraw publicznych przez członków ciał ustawodawczych, przez ludzi wpływowych, przez stowarzyszenia.
Obok tych dążeń jako współrzędny etap walki z religią jest opanowanie szkoły. Laicyzacja, zeświecczenie, to ich ideał Laicyzacja nie w znaczeniu usunięcia tylko kleru, nie w znaczeniu usunięcia tylko krzyżów ze ścian, ale w znaczeniu usunięcia Boga ze wszystkich przedmiotów, wykładanych w szkole: z etyki, która na innych ma się oprzeć podstawach bez religii, laicyzacja [s. 6] w znaczeniu opanowania dusz młodzieży dla materialistycznego światopoglądu. Ta młodzież, według poglądu bezbożników, da się najłatwiej opanować, bo jest mało odporną. A w szkole nie pomijają najmłodszych, z pośród których już są formowane oddziały „Pionierów Lenina”.
Na inteligencję miejską oraz na warstwę robotniczą rachują propagatorzy ateizmu, jako na teren opanowany już przez indyferentyzm religijny.
Masy ludowe podobnież, jako najmniej odporne na propagandę nowinek, mają być przez bezbożność z łatwością zdobyte.
Do środków walki z religią zaliczają wszystko, co tylko przydać się może, poczynając od prelekcji, pokazów teatralnych, wystaw a kończąc na terrorze, więzieniach, zamykaniu kościołów, wypędzaniu duchowieństwa, jak to ma miejsce w Meksyku, Rosji i Hiszpanii.
W stosunku do mas, przepojonych jeszcze wiarą religijną, mają być zastosowane środki metodyczne, obliczone na niezawodny skutek, a mianowicie postępowe obniżanie znaczenia religii w umysłach ludzi mało oświeconych i nieznaczne doprowadzanie do indyferentyzmu religijnego, wobec którego zbawcza działalność Kościoła musi się okazać bezprzedmiotową.
Rosja bolszewicka stworzyła u siebie aparat bezbożniczy w olbrzymiej skali. obliczonej na wszechświatowe zadania.
Istnieją więc specjalne szkoły, przygotowujące fachowców do propagandy ateistycznej.
Istnieje 10 pism codziennych i 23 innych wydawnictw periodycznych, specjalnie dla propagandy [s. 7] ateizmu. W tym samym celu istnieje 80 muzeów i niezliczona ilość wystaw ruchomych ateistycznych.
W swych dążeniach działacze ci spożytkowują pozory współczesnej wiedzy, z wyłączeniem światła objawienia, zdobyte wiekami w walce z Kościołem doświadczenia, subtelną przezorność, zręczne wykorzystanie słabostek ludzkich, stosowanie tej mądrości, o której Ekklezjastyk mówi, że ,,obfituje w złem”, o której także św. Paweł sądzi, że „Jest nieprzyjaciółką Boga, bo nie jest poddana zakonowi Bożemu”;wytrwałą, zapobiegliwą, mrówczą pracę, pieniądz, a przy jego pomocy największą współczesną potęgę, prasę, i tak dostępne dla każdego najuboższego nawet człowieka nastawianie jego umysłu przy pomocy sławnej, trafnie tak nazywanej ,,bibuły”, która wsiąka w umysły bez kontroli, a znajduje posłuch bezapelacyjny; gdzie można fałsz, podstęp, szkalowanie, a nawet silę fizyczną, słowem wszystkie rozporządzalne środki, bez względu na ich wartość moralną.
Prowadzona z takim napięciem propaganda, musiała wydać pewne owoce. W Rosji samej do związków bezbożniczych należy 5 milionów członków, w tym 2 miliony młodzieży.
Do tych owoców zaliczyć należy postępowy wzrost bezbożnictwa w Niemczech, gdzie obecnie już zarejestrowano 2.700.000 ludzi bez wiary. A nikt nie wie, ile jest neopogan niezarejestrowanych. Liczba apostazji rośnie z roku na rok. W Stanach [s. 8] Zjednoczonych Ameryki Północnej, w ich szkołach państwowych, do których uczęszcza dziewięć dziesiątych młodzieży, jawnie ateizm jest głoszony.
W Meksyku świeżo wydano dla wszystkich działów szkół niższych i średnich podręcznik ateizmu. W ostatnich dniach w niektórych miejscowościach tego państwa młodzież komunistyczna, nosząca tam nazwę ,,czerwonych koszul”, w sposób barbarzyński występowała przeciwko spokojnej ludności katolickiej. We Francji kierownicy szkół komuniści, których jest, jak podają pisma francuskie, 15.000, zgrupowani w syndykaty, propagują zasady Lenina i zaparcie się Boga.
Czy Polska jest wolną od tej ofensywy bezbożności? Lecz któż nie zna żywej działalności Związku Wolnomyślicieli, który założył już w wielu miastach swoje oddziały i odbywa w Stolicy swe zjazdy walne? Na zjeździe w Warszawie 23 października 1930 r. walczono przeciwko wydziałom teologicznym naszych uniwersytetów. Ma zjeździe 28 października 1934 roku pewien przedstawiciel wolnomyślicielstwa wystawiał zdarzenia w Hiszpanii, w Meksyku, w Rosji, we Francji, jako wielkie sukcesy propagandy wolnomyślicielskiej. Inny członek zebrania nawoływał do tworzenia wolnomyślicielskich ruchów masowych.
Na wielu zebraniach, jak koło ,,Polskiej Młodzieży Demokratycznej”, złożonej ze studentów wyznania mojżeszowego i radykałów polskich, domagano [s. 9] się zlikwidowania Akcji Katolickiej i rozdziału Kościoła i Państwa.
Ten ostatni temat przesącza się wszystkimi porami wrogiej Kościołowi prasy lewicowej i zebrań klubowych stronnictw radykalnych.
Zebrania niektórych ugrupowań nauczycielstwa o zabarwieniu krańcowo lewicowym ustawicznie, kropla po kropli uderzają w broniące praktyk religijnych okólniki Władz Państwowych; ciągle podnoszą postulat zeświecczenia szkoły.
A któż nie wie, co wypowiada w swych periodycznych wydawnictwach i na swych zebraniach Legion Młodych?
W dniu znowu 27 grudnia ubiegłego roku, w siedzibie sekty Metodystów w Warszawie, — odbyło się zebranie wolnomyślicieli i przedstawicieli sekt, jak kościoła narodowego faronowskiego, Badaczy Pisma świętego, Stowarzyszenia ,,Agape”, Towarzystwa Mistycznego i innych, dla narady nad podjęciem wspólnej akcji przeciwko Kościołowi Katolickiemu. Ta więc rzucająca się w oczy sprzeczność, bo z jednej strony wyznawcy i krzewiciele ateizmu, zaprzeczania Boga, z drugiej zaś strony wyznawcy niby kościołów chrześcijańskich jakoby ministrzy Chrystusa Pana, tworzą jakąś niepojętą jedność. Tworzą jedność domniemani słudzy Boga i zażarci wrogowie Boga, Tworzą tę dziwną jedność, bo wyłaniają wspólny komitet, który na najbliższą przyszłość ma wydać odezwę i organizować szereg wieców przeciwko Kościołowi Katolickiemu.
Ludzie oświeceni i nieuprzedzeni, którzy starali się rozpoznać charakter tej akcji ateistycznej i sekciarskiej [s. 10] w Polsce, stwierdzają, ze to nie jest rzecz poważna. Wszakże wiemy, ze do czynienia złe nie potrzeba ani rozumu, ani wiedzy, ani tych przymiotów, które sprawiają, że dany człowiek jest poważnym. Bronić się jednak trzeba nawet przed szaleńcem. Trzeba tamować rozlew nierozumnych płomieni pożaru i zabójczych bakterii zarazy.
Te gwałtowne ataki przeciwko Bogu, podejmowane w całym nieledwie świecie, już stanowią w przekonaniu bezbożników wielki ich sukces. Toteż wódz komunizmu w Rosji sowieckiej posunął swą pewność zwycięstwa tak daleko, ze wydal w roku ubiegłym dekret, nakazujący całkowite wytępienie religii w tamtym kraju w ciągu trzech lat. Do pierwszego maja 1937 roku ma tam zniknąć wszelki ślad religii. Rozłożono nawet na poszczególne lata rzeczy do wykonania. Już w pierwszym roku, tj. w roku 1935, mają zniknąć wszystkie religijne zakłady wychowawcze, a członkowie związków religijnych maję być pozbawieni kart żywnościowych.
Zapomniał ten wódz komunizmu, ze niegdyś z podobną pewnością siebie występował przeciwko Chrystusowi Panu Julian Apostatą Niewątpliwie jego śladem zmuszony będzie i ten wódz bezbożnictwa na końcu swej wojny przeciwko Bogu zawołać: ,,Galilee vicisti”, ,,Galilejczyku, zwyciężyłeś”!
Wodzowie legionów bezbożnych zapominają o innych jeszcze wskazaniach historii.
Historia daje niezmienny obraz ścisłego związku, jaki zachodzi pomiędzy walkami przeciwko religii i następującymi po nich katastrofami społecznymi [s. 11], politycznymi, ekonomicznymi. Nie widziano nigdy narodu, któryby posiadał byt swój silnie zorganizowany i ustalony bez fundamentów religijnych. Na nich naród o potężnym rozwoju i bezpiecznej przyszłości opiera wszystkie swoje spoidła. Tym bardziej bez takich fundamentów nie istniała dotąd żadna kultura i cywilizacją
Odkąd zacznie panować masowy ateizm, musi za nim pójść masowe zaprzeczenie patriotyzmu, nade wszystko zaś masowa przestępczość.
Upadku moralności w prostym stosunku do szerzenia niewiary mamy niezliczone publiczne dowody. Masowo występuje utrata i zabijanie wstydu w tak popularnym dla niektórych krajów nudyzmie, we wspólnych plażowaniach i sportach przy użyciu strojów kąpielowych. Prasa nawet informuje o wykroczeniach masowych w krajach najbardziej cywilizowanych, o wykroczeniach, za które niegdyś w płomieniach zatonęły Sodoma, Gomora i miasta sąsiednie, pozostawiając po sobie głębie morza Martwego.
Ścisłe następstwo wszystkich zdrożności po zabiciu wiary w duszy człowieka — z całą jasnością wystawił św. Paweł Apostoł w swym liście do Rzymian, w rozdziale pierwszym. Pomijamy tu jaskrawo wskazane upadki seksualne przeciwko naturze. Musimy jednak przytoczyć inne, wskazane w tej części Pisma świętego, aby ogol wiedział, czego ma oczekiwać od mas społecznych, odartych ze skarbu wiary religijnej:
,,Prawdę Bożą odmienili w kłamstwa i chwalili i służyli stworzeniu raczej niż Stworzycielowi… Dla tego poddał je Bóg w namiętności sromoty… A jako [s. 12] się im nie podobało mieć w znajomości Boga: Bóg poddał je w umysł bezrozumny, aby czynili to; co nie przystoi, napełnione wszelakiej niesprawiedliwości, złości, porubstwa, łakomstwa, złoczyństwa, pełne zazdrości, mężobójstwa, swaru, zdrady, złośliwości, zauszniki, obmówce, Bogu przemierzłe, potwarcy, pyszne, wynoszące się, wynalazcę złości, rodzicom nieposłuszne, bezrozumne, nietowarzyskie, bez miłości przyrodzonej, nieprzejednani, niemiłosierni. Którzy sprawiedliwość Boską poznawszy nie wyrozumieli, iż co takowe rzeczy czynią, godni są śmierci: a nie tylko którzy to czynią, ale tez, którzy czyniącym zezwalają”.
To jest obraz świata pod władzą ateizmu; oblicze duszy społeczeństwa, pozbawionego wiary; to groźne Memento Boże tym wszystkim, którzy w dobrej wierze szukają nowych dróg szczęścia ludzkiego poza wskazaniem Chrystusowym: „Ja jestem droga, prawda i żywot”.
Memento, nie na daleką, odległą przyszłość, którą moglibyśmy teoretycznie rozpatrywać jak gdyby tą tam odległą kometę, od której nas dzieli olbrzymia przestrzeni. Stoimy wobec obrazu świata teraźniejszego, wobec Memento, które się spełniać zaczyna; wobec tych groźnych znaków, które na ścianach domu naszego tajemnicza dłoń wypisuje i powtarza groźne słowa: ,,Mane, Tekel, Fares”.
Musieliśmy odsłonić ten obraz, aby szukać ratunku, aby szukać zbawienia nie tylko dla dobrych, wiernych katolików, bo żyjąc w wierze świętej mają [s. 13]
oni tę pewność, ze im Pan Bóg łaskę wiary zachowa, ze skarb wiary zachowamy nienaruszony aż do śmierci i nie utracimy szczęścia wiecznego, do którego przeznaczeni jesteśmy; lecz aby szukać ratunku dla tych, którzy giną, uwiedzieni przez zbrodniczą działalność wrogów Boga; dla tych nawet, którzy żyją w straszliwym zaślepieniu i nienawiści szatańskiej przeciwko Zbawcy swojemu, bo dopóki żyją na ziemi, mogą być uratowani przez bezmiar miłosierdzia Bożego. Musieliśmy wystawić ten obraz, aby szukać ratunku dla doczesnych nawet skarbów najwyższych, których straż złożyła Opatrzność w ręce twoje, narodzie katolicki; aby odwrócić masy od wejścia na manowce, wbrew posłannictwu, jakie Bóg najdobrotliwszy wyznaczył im do spełnienia na wieki najbliższe! Bo my obecnie czynami swoimi piszemy już historię najbliższej przyszłości, może nawet na długie wieki.
W obliczu grozy chwili obecnej poważnie zważyć trzeba nasze zadania najbliższe.
Ogol katolicki świecki zajmował do tej pory wobec propagandy niewiary po większej części stanowisko biernej obserwacji, usprawiedliwiane przyjętym prawie powszechnie poglądem, ze to są rzeczy kościelnej winny interesować duchowieństwo, które może na dane zjawiska odpowiednio reagować, jeżeli uważa to za potrzebne, mniej zaś dotyczą ludzi świeckich, którzy nie mają tu nic do powiedzenia
Stanowisko tego rodzaju jest z gruntu błędne i dla dobra powszechnego jak najbardziej szkodliwe. Ogol ludzi świeckich, katolików, nie tylko należy do Kościoła, ale wraz z duchowieństwem jako nierozerwalna [s. 14] całość jest tym Kościołem. Wszyscy jesteśmy odpowiedzialni za losy prowadzonej przeciwko Bogu walki.
Jeżeli zdadzą kiedyś przed Bogiem rachunek ci, którzy w ślepej wierze w możność uszczęśliwienia człowieka dobrami wyłącznie ziemskimi, albo nawet w ślepej nienawiści do Boga i Pana naszego Jezusa Chrystusa narażają miliony ludzi na niebezpieczeństwo utraty zbawienia i prowadzą je nad brzeg przepaści, to nie będą mogli wymówić się od winy i ci, którzy widzą niebezpieczeństwo, a nie chcą biec z pomocą i ratunkiem, gdy ten ratunek podać mogą.
Z ratunkiem biec ma dzisiaj każdy, kto w Boga wierzy !
Uświadomić sobie tylko trzeba, co i jak czynić.
Nade wszystko trzeba uznać jako zasadę przewodnią, panującą ponad wszystko inne, że istnieje pewne dobro, dobro wskazane człowiekowi przez Stwórcę jeszcze na czas życia człowieka na ziemi; dobro, które górować musi nad innymi dobrami, bez którego nie da się pomyśleć szczęście ani doczesne ani wieczne; dobro, z którego płynie każde inne dobro prawdziwe, bez którego nie istnieje w całej pełni ani moralność jednostek ani moralność społeczna, nie istnieje bezpieczeństwo indywidualne i zbiorowe; bez którego niema trwałości żadne urządzenie publiczne. To dobro, jako bezwzględnie pierwsze źródło wszelkiego dobra przeznaczone i nadane zostało przez Stwórcę jednostce ludzkiej.
Tym dobrem jest życie nadnaturalne. Jest ono przeznaczeniem każdego człowieka Człowiekiem [s. 15] integralnym jest ten tylko, kto życie nadnaturalne posiada
Od chwili stworzenia człowiek przeznaczony został do życia nadnaturalnego. Według woli Bożej i przeznaczeń swoich, winien on przeto posiadać nie tylko życie naturalne, ale także życie nadprzyrodzone, polegające na zjednoczeniu z Bogiem przez łaskę poświęcającą. Jeżeli tej łaski nie posiada, nie odpowiada myśli Bożej; nie jest pełnym człowiekiem według woli Bożej. Może on potęgą naturalną swego umysłu stwarzać wielkie dzieła, którymi wzbogaca cywilizację świata; może w pewnej mierze pielęgnować dobro moralne naturalne i tym sposobem tworzyć naturalną duchową kulturę; nigdy jednak bez życia nadnaturalnego nie zdobędzie pełni tej kultury ani nie osiągnie tych wyżyn moralnych, które Stwórca nakreślił Ludzkości w jej całkowitym rozwoju. Przy całym bogactwie cywilizacji i kultury naturalistycznej bez życia nadnaturalnego człowiek stoi wobec wielkiej łatwości zejścia na bezdroża, które samą też kultur ludzką niweczą. Stąd utarte jest zdanie, że w miarę oddalania się człowieka od Boga, w miarę wzrostu niereligijności, wraca panowanie barbarzyństwa [s. 16]. Chwila dziejowa, którą przeżywamy udowadnia słuszność tego twierdzenia.
Wszak całą potęgę i chwałę królestw za czasów Chrystusa Pana śmiał kusiciel p zestawić jako będące pod jego, szatana, władzą. „I ukazał mu wszystkie królestwa świata, w okamgnieniu. I rzekł mu: Tobie dam władzę tę wszystką i chwałę ich, bo mnie poddane są, a komu chcę, daję je. Tedy, jeśli się pokłonisz przede mną, będą twoje wszystkie”.
Aby więc być pełnym człowiekiem, trzeba posiadać przeznaczony nam przez Stwórcę wyższy stopień życia, który ponad naszą naturę jednoczy nas z Bogiem w łasce poświęcającej. Kto nie żyje życiem nadnaturalnym, jest człowiekiem wobec planów i przeznaczeń Bożych niedorozwiniętym. Jest to kaleka duchowy. Kalectwo duchowe jednostki stanowi źródło upadku moralnego społeczeństw, a więc rzeczywistą przyczynę kryzysu moralnego, o którym mówi się dzisiaj tak wiele.
Obronna działalność ogółu katolickiego przeciwko akcji bezbożnictwa nie może poprzestać na tamowaniu tej akcji, na usuwaniu jej zbrodniczych objawów wszystkimi godziwymi środkami, które wskazuje sumienie, rozum, roztropność, które podane są przez zbożne prawodawstwa, lecz musi dążyć do uzdrowienia duszy każdej jednostki; musi jednostkę podnieść na wyżyny życia nadnaturalnego, a tym sposobem uleczyć ją, względnie uodpornić na niebezpieczeństwo opanowania jej dla indyferentyzmu religijnego, co planują wrogowie Boga U źródła w jednostce ma być uskuteczniane. [s. 17] to odrodzenie, o którym św. Paweł wspomina: „Aby w Chrystusie wszystko naprawić.”.
Działalność, która do odrodzenia religijnego społeczeństwa dąży, a nie ma na celu odrodzenia życia nadnaturalnego jednostki, jest bezcelową i musi pozostać. bezowocną. wszelkie na tym polu organizacje, stowarzyszenia, związki, wszelkie zjazdy, kongresy, odczyty, referaty, dyskusje, które do realizacji tego celu nie prowadzą, są pustym dźwiękiem, błyskiem przelotnym bez rzeczywistego znaczenia
Stąd nie wynika, że można porzucić staranie o byt doczesny, albo traktować te rzeczy niedbale, O życiu doczesnym na tej ziemi wypowiedział Stwórca słowa, zapisane w pierwszej księdze Starego Testamentu: „W pracach znojnych żywić się , z niej będziesz po wszystkie dni żywota twego… W pocie oblicza twego będziesz pożywał chleba, aż wrócisz do ziemi…” I te słowa, zapisane w Nowym Testamencie: „P Bóg mocny jest uczynić, aby obfitowała w was wszystka łaska: abyście we wszystkim zawsze mając wszystek dostatek obfitowali ku wszelkiemu uczynkowi dobremu”. „Abyście chodzili godnie Bogu, we wszem się podobając, w każdym uczynku dobrym owoc przynosząc”. Dla naszej nauki zachowały ewangelie opis pamięci Pana Jezusa o posileniu chlebem powszednim tłumów, które szły za Chrystusem, aby się żywić chlebem żywota wiecznego Dzieje [s. 18] Apostolskie i listy św. Pawła zawierają liczne wskazówki dbałości apostołów o dostarczanie pomocy materialnej potrzebującym.
Kościół nie jest oazą duchowej kultury zamkniętej w sobie,. obojętnej zaś na żywe prądy współczesnej myśli, ani nie jest oderwanym od społeczności, której troski doczesne byłyby mu obce.
W każdej epoce dziejów ludzkich wywierał on wpływ przemożny na rozwój cywilizacji; cywilizację szczepił u wszystkich ludów, a działalność narodów cywilizowanych na tym terenie ożywiał i bronił od zboczeń. Z równą mocą wypowiadał on swe twórcze słowo w czasach ostatnich. W rozwiązaniu najtrudniejszych problematów kwestii socjalnej zaważył głos Leona XIII papieża Wskazał on w encyklice „Rerum novarum” nowe drogi rozwikłania skomplikowanych zagadnień. Wskazania te weszły w życie. Otworzyły one nową epokę układania się stosunków ekonomicznych. W tym samym duchu jeden z największych biskupów wieku XIX, Wilhelm Ketteler wzbudził katolicki ruch socjalny, w zakresie poprawy materialnego bytu warstw robotniczych, czym odwrócił na owe czasy ogromne rzesze klasy robotniczej od wpływu teorii socjalistycznych. R przed nim jeszcze ubogi czeladnik szewski, Adolf Kolping, gdy przy swej [s. 19] pracowitości odbył studia teologiczne i został kapłanem, pokrył całe Niemcy siecią związków katolickich młodzieży rzemieślniczej. Dziś ten niegdyś ubożuchny czeladnik szewski ma być postawiony na ołtarze; już wszczęty został jego proces kanonizacyjny. W tym samym duchu rozwinął żywą działalność w Anglii kardynał Manning, arcybiskup westminsterski, oraz inni pasterze diecezji, tak że niema kraju, w którym by nie kwitły instytucje społeczne, oparte o zasady katolickie.! jakżeż głośny oddźwięk znalazła w świecie” konstytucja Ojca świętego Piusa XI „Quadragesimo Anno”, która broni społeczeństwo od wejścia na manowce w zakresie kultury materialnej. Katolicy winni przodować współczesnemu postępowi w zakresie wszelkiego. rzeczywistego, dobra, a więc także w zakresie kultury materialnej. Ma ona jednak pozostać środkiem, drogą wiodącą do nadziemskich celów, nie zaś celem ostatecznym. Zagadnienie związku kultury materialnej z życiem nadnaturalnym zajmie, jeżeli Pan Bóg pozwoli, odrębne rozważanie. Dziś całą uwagę skupiamy na przedmiocie, który jest wyższym ponad wszystko na świecie, tj. na życiu nadnaturalnym, na potrzebie , jego obrony i szerzenia Lecz znowu to dobro najwyższe, życie nadnaturalne człowieka, przewyższające jego siły przyrodzone, nie może być dziełem człowieka Bóg tylko jeden jest jego sprawcą. Toteż nawet kapłani katoliccy przy sprawowaniu swego wzniosłego powołania, przy sprawowaniu najświętszych funkcji [s. 20] czci Bożej, przy sprawowaniu najświętszych tajemnic i administrowaniu Sakramentów świętych są tylko narzędziami w ręku Chrystusowym. Powiedział nam to św. Paweł: „Tak niechaj człowiek o nas rozumie, jako o sługach Chrystusowych i szafarzach tajemnic bożych”. Tym bardziej rozumieć to należy o tym kapłaństwie duchowym, w przenośnym znaczeniu, którym są zaszczyceni wszyscy wierni katolicy według słów św. Piotra Apostoła : „I wy, jako żywe kamienie na nim się budujecie, dom duchowny, kapłaństwo święte”.
Własnymi więc siłami nie stworzymy ani odbudujemy w żadnym człowieku życia nadnaturalnego. Ani my, kapłani, posiadający święcenia kapłańskie przez sakrament chrystusowy kapłaństwa, ani wy, wierni, podniesieni do godności kapłaństwa duchowego, własnymi siłami dokonać tego dzieła nie zdołamy.
Ludzi jednak Pan Bóg powołuje do swej współpracy w twórczym dziele życia nadnaturalnego.
Jest dobrze znane ogółowi posłannictwo tych, których Bóg wprowadza przez sakrament kapłaństwa do stanu duchownego.
Bliżej natomiast określić musimy zadania tego kapłaństwa w znaczeniu przenośnym, do którego powołani są wszyscy katolicy.
Duchowe to kapłaństwo z natury swej musi promieniować na cały ogół. Nie może być zamkniętym w tajnikach serca człowieka W przeciwnym razie na próżno nadane by mu było to za szczytne [s. 21] miano, które jednak ma odpowiednik w zewnętrznej działalności. W swoim nawet przenośnym znaczeniu wkłada ono obowiązek współpracy z Chrystusem Panem w dziele Odkupienia Najogólniej, poza działalnością, ujętą przez prawa kościelne w ścisłą formę organizacji lub z góry” nakreślonych działań indywidualnych, suma naszych czynów, zasługujących , na życie` wieczne,; suma znoszonych dla Chrystusa cierpień, suma pomocy udzielonych bliźnim co do dusz, staje się przyczynkiem do zbawczej działalności Chrystusowej. Jakże to żywo uwydatnił św. Paweł „Teraz się raduję w utrapieniach za was, i wypełniam to, czego nie dostawa utrapieniom Chrystusowym w ciele moim, za ciało Jego, które jest Kościół”. Któż nie zna wielkich zasług w budowie Królestwa Bożego na ziemi, od zarania istnienia Kościoła, świątobliwych niewiast, które już z Apostołami współpracowały w szerzeniu nauki Chrystusowej ? Niektórych imiona wiecznej pamięci przekazał w swych listach św. Paweł Apostoł: „Pozdrówcie”, pisze w swoim liście do Rzymian; „Pozdrówcie Maryją, która wiele pracowała dla was”: „Pozdrówcie Tryfenę i Tryfozę, które pracują w Panu. Pozdrówcie Persydę najmilszą, która wiele pracowała w Panu”. „Pozdrówcie Rufa, wybranego w Panu i matkę jego i moją… Filoga i Julią, Nereusza i siostrę jego i Olimpiadę i wszystkie święte, którzy z nimi są”. A iluż mężów świątobliwych, [s. 22] nie będących kapłanami, a współpracujących w dziele apostolstwa, wspomina ten wielki Apostoł narodów w swoich listach! A wspomina wyraźnie o współpracy w szerzeniu Ewangelii: ,,A proszę i ciebie; mówi tu o jednym ze swych współpracowników, pomagaj tym, które w Ewangelii społu ze mną pracowały, z Klemensem i z innymi pomocniki moimi, których imiona są w księgach żywota”.
Zakres wpływu duchowego kapłaństwa, jego zbawczej działalności, działalności katolików świeckich, znajduje szerokie widnokręgi we współczesnych normach Prawa Kanonicznego. One przygotowują wiernym katolikom tereny rozlegle pracy w organizacjach katolickich. Poza olbrzymią ilością Zakonów i Kongregacji Zakonnych, do których wstępują tylko szczególnie powołani, istniały po wszystkie wieki i istnieją niezliczone asocjacje, sodalicje, bractwa, które odpowiadają wszystkim różnorodnym zadaniom życia religijnego, a wszystkie zbiegają się w jednym ognisku, utrzymania i rozwoju życia nadnaturalnego. Wszystkie one oparte są o wypowiedzianą przez Pana Jezusa zasadę, że ,,Gdzie są dwaj albo trzej zgromadzeni w imię moje, tamem jest w pośrodku ich”. W księdze także Ekklezjastesa czytamy: ,,Sznur troisty niełatwo się przerywa”.
Silę więc tych zrzeszeń stanowi wzajemna pomoc, podobnie, jak w zrzeszeniach dla celów wyłącznie ziemskich. [s. 23]
Nade wszystko jednak moc tych zrzeszeń stanowi obecność w ich łonie Chrystusa Pana, stosownie do danego im przyrzeczenia, co nie jest zapewnione zrzeszeniom o podłożu wyłącznie naturalistycznym. Moc tych zrzeszeń stanowi posiadanie prawdy, która ma zapewnione zwycięstwo ostateczne. ,,Bo wszystko, co się, narodziło z Boga, zwycięża świat, a to jest zwycięstwo, które zwycięża świat, wiara nasza”. Moc tych zrzeszeń polega na posiadaniu miłości Bożej i bliźniego; miłości, która jest niezwyciężoną i ,,potężna jak śmierć”. Nie na próżno Chrystus Pan wskazał, ze wszyscy braćmi jesteśmy. ,,Ani się nie nazywajcie nauczycielami, gdyż jeden jest nauczyciel wasz, Chrystus. A wy wszyscy jesteście bracia”. Ani tez nie nadajemy sobie zimnego tytułu: ,,towarzyszów”, jak to czynią, socjaliści i komuniści, bo nie dla nazwy, lecz dla rzeczy samej zachowywać mamy uczucia najszczerszej, bratniej miłości. Stąd tez zrzeszenia katolickie, tworzone przez Kościół dla celów ściśle religijnych, dla budowy Królestwa Bożego na ziemi, noszą po największej części nazwę „Confraternitates”-,,Bractwa”.
Od pierwszych chwil powstania Kościoła Katolickiego, istniały w nim bractwa, obejmujące wiernych wszystkich stanów i każdego wieku. Była i jest ich niezmierna liczbą Oddały one społeczności ludzkiej olbrzymie usługi w zakresie utrwalania wiary, ożywiania szczerej pobożności, w zakresie wszystkich dziel miłosierdzia chrześcijańskiego. Pomagały [s. 24] one znakomicie do rozkwitu życia nadnaturalnego. Rozrost bractw był tak wielki, ze można je uważać za wybitną właściwość Kościoła Katolickiego. Jakie znaczenie miały one w Polsce, można stąd wnosić, ze trudno byłoby wskazać, czy którykolwiek z królów nie należał do wybranego przez siebie bractwa Bractwo Wniebowzięcia N. M. P., powstałe przy kościele jasnogórskim w Częstochowie w początkach wieku XIV-go zaliczało do swoich szeregów królów: Kazimierza Wielkiego, Ludwika, króla węgierskiego i polskiego, Władysława Jagiełłę, Kazimierza Jagiellończyka z żoną i synami, Zygmunta Augusta, Stefana Batorego, Annę Jagiellonkę, i wielu mężów, znakomitych urzędem lub pozycją; w Arcybractwie świętego Anioła Stróża przy tymże kościele w Częstochowie liczono obok króla Zygmunta III dwieście tysięcy członków, w tej liczbie, wielu biskupów; z magnatów i panów, wszystko, co było znaczniejsze. Do Bractwa Męki Pańskiej należał król Władysław IV, Jan Kazimierz i wiele znakomitych osób. Jan III Sobieski z żoną i synami należeli do Bractwa Ukrzyżowanego Zbawiciela Tworzone były bractwa dla poszczególnych stanów, jak dla młodzieży akademickiej, Bractwo Oczyszczenia M M. P., powstałe w roku 1621 w Krakowie. Wszystkie te zrzeszenia, obok modlitwy, miały zawsze specjalne zadanie społeczne w zakresie uczynków miłosierdzia chrześcijańskiego. Z ich dziel pozostały dotąd w Polsce liczne zakłady dobroczynne i szpitale, jak w Warszawie szpitale św. Łazarza i św. Rocha Wszystkie zaś stanowiły ześrodkowanie najlepszych sil moralnych [s. 25] oddziałujących zbawczo na cale społeczeństwo. Wiele z tych bractw zanikło wskutek zobojętnienia religijnego, albo zamknęło swoja, działalność w ramach wyłącznie dziel pobożności. Obowiązujący jednak obecnie Kodeks Prawa Kanonicznego, wprowadzony w życie przez Benedykta XV Papieża, od dnia 19 maja 1918 roku, zawiera liczne przepisy o bractwach, a przez to stwierdza, ze bractwa są w naszych czasach potrzebne jak dawniej i muszą odegrać w losach katolicyzmu właściwą im rolę, dostosowując się do potrzeb współczesnych.
Znając plany obozu antyreligijnego, możemy z łatwością określić te właśnie współczesne potrzeby i drogi, które obrać należy dla skutecznej obrony.
Wierzymy najmocniej, ze rachuby tego obozu na zdobycie ogółu społeczeństwa dla indyferentyzmu religijnego, całkowicie zawiodą Oparte one są na mylnym przedstawieniu obecnego położenia rzeczy, na mylnych rachubach i przewidywaniach.
Nie jest ścisłym sąd, ze inteligencja miejska żyje już ogólnie w obojętności religijnej. Istnieją osoby, zaniedbujące obowiązki religijne przez zwykle niedbalstwo; istnieję nawet grupy osób, które nie chcę manifestować swych uczuć religijnych dla względów ludzkich, przez obawę, — nawet nieuzasadnioną, narażenia się na utratę swego stanowiska, jak to było do niedawna we Francji. Słabi to, bojaźliwi ludzie, niebaczni na sprawy najwyższej wagi, — bo sprawy życia wiecznego, niepomni słów Chrystusa Pana ,,Wszelki tedy, który [s. 26] mię wyzna przed ludźmi, wyznam go ja tez przed Ojcem moim, który jest w niebie. A któryby się mnie zaprze przed ludźmi, zaprę się go i ja przed Ojcem moim, który jest w niebie” ,,Kto by się wstydził mnie i słów moich między narodem tym… zawstydzi się go i Syn Człowieczy, gdy przyjdzie w chwale Ojca Swego z Anioły świętymi”. ,,Jeśli ucierpimy, wespół tez królować będziemy; jeśli się zaprzemy, i on się nas zaprze”. Są także ludzie inteligentni, którzy mają przekonanie o swej niewierze. W tym przekonaniu żyją, całkowicie zarzucając troskę o zbawienie swej duszy. Gdyby jednak zechcieli oni zbadać podstawy swej niewiary, przekonaliby się, ze ich niewiara nie ma żadnych podstaw naukowych. Gdyby nadto zechcieli zbadać, co o prawdach, wiary sądzą współcześni, najwybitniejsi przedstawiciele nauki, czołowi rzecznicy wiedzy, poznaliby ku swemu przerażeniu, że są w sprzeczności z nauką; nauka bowiem w najnowszych swoich zdobyczach nie tylko nie przeczy prawdom wiary, ale je silnie stwierdza, gdy idzie o takie prawdy, które umysł stwierdzić może i musi, o ile chce wyprowadzić konieczne wnioski z poznania tajemnic przyrody. Znamienne są słowa św. Pawła Apostoła: ,,Bo gniew Boży objawia się z nieba na wszelką niepobożność i niesprawiedliwość ludzi tych, którzy prawdę Bożą w niesprawiedliwości zatrzymywają: ponieważ co jest wiadomo o Bogu, jest im jawne. Albowiem Bóg im objawił. Bo rzeczy jego niewidzialne, od [s. 27] stworzenia świata przez te rzeczy, które są uczynione, zrozumiane, bywają, poznane. wieczna też moc jego i bóstwo: tak iż nie mogą być wymówieni”. Niewiara tych ludzi, jeżeli jest rzeczywistą, nie płynie z przekonania, ale z głębokich przyczyn, dla których Pan Bóg dopuścił rozbicie się ich wiary. Jedną z takich przyczyn wskazuje Pismo święte: nakazuje ono zachować dwie rzeczy, najściślej z sobą związane: ,,Wiarę i dobre sumienie, które odrzuciwszy niektórzy, z strony wiary rozbili się”. Utrata sumienia dobrego prowadzi wprost do rozbicia wiary. Wiara bowiem w istocie swej nie jest wypływem studiów i nauki, lecz jest łaską, daną od Boga. Świadczy o tym św. Paweł: „A ja, gdy przyszedłem do was bracia, przyszedłem nie z wyniosłością mowy albo mądrości, opowiadając wam świadectwo Chrystusowe… A mowa moja i przepowiadanie moje nie w przyłudzających mądrości ludzkiej słowach, ale w okazaniu ducha i mocy: aby wiara wasza nie była w mądrości ludzkiej, ale w mocy Bożej”.
Wszakże, jeżeli wśród inteligencji miejskiej istnieje pewna liczba osób obojętnych w wierze to stąd nie wypływa, aby ogol byt obojętny. Najjaskawiej o tym świadczy rozpoczynająca się obecnie Akcja Katolicka, którą dotąd tworzy przeważnie inteligencja miejską Świadczą o tym liczne kongresy katolickie uczonych, jak ostatnio odbyty w Rzymie 12 — 16 listopada, ubiegłego roku, kongres prawników, w którym uczestniczyli przedstawiciele [s. 28] kilkudziesięciu krajów; świadczą liczne stowarzyszenia katolickie ludzi poszczególnych zawodów, jak lekarzy, techników, profesorów, przy czym stowarzyszeni nie tylko mają na celu oparcie swej zawodowej działalności o zasady nauki Chrystusowej, lecz także życie nadnaturalne. Tak Związek Społeczny Inżynierów Katolickich we Francji, liczący 49 okręgów prowincjonalnych, organizuje od dziesięciu lat dla wszystkich stowarzyszonych tak zwane Msze Paschalne, podczas których przyjmują wszyscy stowarzyszeni z największą pobożnością komunię świętą. Praktyka powyższa szerzy się ze wzrastającą mocą tak dalece, ze, gdy w pierwszym roku, 1913, liczono uczestników takich Mszy zaledwie 128, w roku ubiegłym brało w nich udział już 16737 inżynierów i zrzeszonych techników. Słusznie sądzą, ze powodzenie danej akcji wytłumaczyć można tylko wpływem laski bożej, Zrzeszenia te wywierają potężny wpływ na losy poszczególnych krajów. Ze we Francji szkoła laicka, odkąd istnieje, nie zdołała rozlać niewiary na cały naród francuski, a więc w tym stopniu, jak sobie życzyła, zawdzięczać to należy zorganizowaniu całej sieci wolnych katolickich szkol przez ,,Narodową Federację Syndykatów Nauczania Wolnego”. Ze Belgia tak jest katolicką, jak to znamy powszechnie, przypisać to należy wpływowi inteligencji katolickiej miejskiej. Tej również inteligenci zawdzięczać należy szybki powrót do katolicyzmu protestanckiej do niedawna Holandii. Ze katolicyzm [s. 29] w Anglii czyni wielkie zdobycze w szeregach ludzi oświeconych, przypisać to należy między innymi także istniejącemu tam od lat pięćdziesięciu Towarzystwu Prawdy Katolickiej, które w ciągu swego istnienia wydało 37 milionów broszur naukowych katolickich.
Niesprawiedliwy więc byłby pogląd, ze inteligencja miejska ogólnie jest niewierzącą.
Podobnież w najwyższym stopniu niesprawiedliwy byłby sąd o młodzieży katolickiej, ze jest ona obiektem do zdobycia dla niewiary, jako mało uodpornioną
Jest to teren najsilniejszych ataków, bo tutaj rozgrywają się losy przyszłości. Ale trzebaby mieć zamknięte oczy na potężny rozwój odrodzenia religijnego na tym właśnie terenie, — aby wypowiadać tak krzywdzący młodzież katolicka, pogląd. Potężny rozmach ruchu katolickiego młodzieży w całym świecie mógłby dziś usprawiedliwić ujawniony w innych czasach i okolicznościach entuzjazm naszego poety, który młodzieży przypisywał poryw spontaniczny do wszelkiego dobra i prawdy:
,,Młodości, ty nad poziomy
Wylatuj, a okiem słońca
Ludzkości całe ogromy
Przeniknij z końca do końca!”
W te dusze rwące się do lotu, zasącza wróg jady zepsucia i zwątpienia Ale czuwa nad niemi Ten, który im otworzył nieprzejrzane widnokręgi wolności i za sobą porywa w bezmiary [s. 30] ,,Kędy zapal tworzy cudy!” W tych sercach zapalnych, w tych duszach wrażliwych na zew prawdy i szczerej miłości rzeczywistego dobra tworzy ręka Stwórcy zarody ostatecznych zwycięstw. Do tych dusz zawsze przemawiać będzie nieprzepartą mocą wezwanie Ojców naszych, ujęte w słowach Wincentego Pola:
„Chociaż swoi się sprzysięgną
Przeciw tobie w zdradnej radzie,
Chociaż piekło swą potęgą
Tysiąc zapor ci pokładzie
Wytrwaj, Synu! I w twym ślubie
Szukaj siły, utwierdzenia
Wytrwaj, Synu, w Bożej próbie,
W wielkiej chwili przesilenia.
Niesprawiedliwym jest również sąd, powtarzany często o warstwach robotniczych i ludu wiejskiego, któremu zbyt pochopnie nadaje się miano masy ciemnej. Najzupełniej mija się z prawdę twierdzenie, ze klasa robotnicza jest już całkowicie opanowane przez niewiarę. Nawet w Rosji bolszewickiej fakty oczywiste przeczą temu twierdzeniu. Kierownicy ruchu bezbożniczego w Sowietach dają wyraz swemu rozczarowaniu. Ich naczelne pismo ,,Bezbożnik” coraz częściej donosi, ze propaganda bezbożnicza chybia celu. Na wykłady i kursy przeciw religijne uczęszcza coraz mniej słuchaczy. ,,Są kolejarze, piszą w jednym z numerów wspomnianego pisma, którzy znów jak dawniej zegnają się, są członkowie partii, którzy odwiedzają [s. 31] zebrania wierzących, nawet w jaczejkach jest wielu takich, którzy regularnie uczęszczają do Kościoła”. Co zaś do ludu, doświadczenie wykazało, ze wpajanie niewiary w te masy napotyka na największe trudności. Bolszewizm od szeregu lat rządzi krajem o niezmiernej przestrzeni, z ludnością, sięgającą 160 milionów, usunięto tam prawie doszczętnie duchowieństwo chrześcijańskie, zamknięto nieledwie wszystkie świątynie, propaganda publiczna bezbożnictwa ma w swym rozporządzeniu wszystkie środki przemocy i terroru, do umysłu, do duszy, stara się wedrzeć wszystkimi sposobami perswazji i sugestii, ma na swych usługach niezmierna, ilość prelekcji na przymusowych zebraniach; stacje radiowe bez liczby do każdej wsi nieledwie bez ustanku rzucają brutalne słowa bluźnierczych napaści na religię, na Chrystusa, na Kościół, na głoszone przezeń prawdy, aby w myśl twierdzenia Marksa, ze religia jest jak opium, bo narzuca ludowi spokój i cierpliwe znoszenie obecnego stanu, lud tę religię precz odrzucił, a przylgnął calem swym jestestwem do nowego porządku, komunistycznego; aby do tego porządku nowego lud przylgnął bez żadnej bojaźni Bożej, bez strachu przed karami wiecznymi. I oto ten lud, wychowany niegdyś w zasadach chrześcijańskich, nawet bez dostatecznej oświaty religijnej, jaką posiadają, ludy katolickie, trwa niezłomnie w swej wierze, czekając w milczeniu grobowym na chwilę, która mu pozwoli wypowiedzieć swe słowo. [s. 32]
Podobnież w innych krajach, w których radykalne, lewicowe prądy łatwo przyszły do władzy, te tak zwane ciemne masy bynajmniej nie są zdobyte dla niewiary.
Lud, który w swych powolnych reakcjach podobny jest do majestatycznych fal oceanu spokojnego, o równie niezmiernej głębokości swych przekonań, jak wielkie są głębie tego oceanu, może nie posiadł jeszcze ogółu zdobyczy wiedzy, dzięki niezależnym od niego warunkom, ale w zakresie zasad religii nie jest tak beznadziejnie nieuświadomiony, jakby się zdawało; przeciwnie, ma mocno wykorzenioną znajomość najwyższych prawd wiary i wysoko rozwinięte poczucie zasad moralnych. Ten tak zwany ,,chłopski rozum”, który zazwyczaj właściwą wskazuje drogę postępowania, płynie ze zdrowych podstaw ładu moralnego, złożonego w duszy naszego ludu, a opartego o życie nadnaturalne.
Dzieją, się w tej warstwie społecznej opłakane odchylenia dzięki zbrodniczej ręce złego człowieka, który tu kąkol zasiewa, Nieraz w walce ducha z ciężkimi namiętnościami, zwycięża chwilowo, ,,mądrość ciała, sprowadzając właściwe sobie uczynki, jaskrawo wyliczone w liście św. Pawła do Galatów; ze niektóre przynajmniej wspomnę: ,,A jawne są uczynki ciała, które są… nieczystość… nieprzyjaźni, swary, zawiści, gniewy, niesnaski, rozterki, kacerstwa zazdrości, mężobójstwa, pijaństwa.. i tym podobne…”, co zjawia się we wszystkich [s. 33] stanach, gdzie ciało zapanuje nad duchem. Ale w tej powolnej a poważnej masie bardziej głęboko, niż gdzie indziej żyją owoce Ducha, które w tymże liście do Galatów wylicza Apostoł narodów: ,,A owoc Ducha jest miłość, wesele, pokój, cierpliwość, dobrotliwość, dobroć, nieskwapliwość, cichość, wiara, skromność, wstrzemięźliwość, czystość.” Bóg stoi na straży ludu katolickiego!
Zawiodę więc twórców współczesnego pogaństwa ich rachuby na podbój dla niewiary mas ludowych i innych warstw społecznych. Odwieczna powtórzy się historia, tak obrazowo ujęta w psalmie 2im: ,,Wzburzyli się poganie, a ludzie rozmyślali próżne rzeczy; …zeszli się w gromadę przeciw Panu i przeciw Chrystusowi jego. Potargamy związki ich: i zrzucimy z siebie jarzmo ich. Który mieszka w niebie naśmieje się z nich: a Pan szydzić z nich będzie”.
Poznaliśmy, ze walka przeciwko Bogu rozgorzała z takim napięciem, jak nigdy przedtem; jej terenem jest wszechświat cały; w wir tej walki jest wciągnięta i Ojczyzna nasza, a z nią i nasza diecezją
Na nas katolikach wszystkich bez wyjątku ciąży obowiązek współpracy w obronie praw bożych. Rzucić musimy na szalę wszystkie swe siły moralne, całą swą moc ducha i zapał żołnierzy Chrystusowych, świadomych odpowiedzialności przed Bogiem i przed szeregami pokoleń, które za nami idę. [s. 34]
Przez obronną walkę rozumieć należy nie tylko zachowanie od zguby tego, co silnie stoi przy Bogu, odparcie ataków bezbożnictwa na wierne Panu Bogu szeregi, ale także ratowanie od zguby wiecznej tych, co ulegli w walce i przez niewiarę zagarnięci są pod jej panowanie. W tym znaczeniu trzeba wkraczać w okopy nieprzyjaciela, prowadzić akcję zdobywcza, wśród dusz błądzących. Najpoważniejsi przedstawiciele myśli katolickiej tak określają charakter współczesnych dążeń katolicyzmu. Żebyśmy nie byli gołosłowni, przytaczamy parę przykładów. W szeregach przedstawicieli hierarchii kościelnej. arcypasterz diecezji marsylskiej Mgr. Dubourg wydal w marcu ubiegłego roku list pasterski z tym specjalnie do wiernych wezwaniem: ,,Nie powinniśmy mylnie pojmować swego zadania Nasza rola nie polega na defensywie. Oczywiście, katolicy mają prawo bronienia swych praw religijnych. Niekiedy w rzeczy samej ataki przeciwko religii są tak gwałtowne, ze wywołują one konieczność skoncentrowania swych sit dla wzmocnienia atakowanej pozycji, i wówczas nie możemy z dostateczną swobodą rozwinąć swej działalności w pożądanym kierunku. Strzeżmy się jednak, abyśmy się nie dali zahipnotyzować przez te zadania defensywne. Mamy cos więcej do czynienia, aniżeli kopanie okopów dla ukrycia się w nich w celu szukania własnego bezpieczeństwa. Mamy się poświęcać na służbę w naprawianiu lego, co ulega zniszczeniu we wskazanej przez Boga budowie; mamy przepoić wszystkie czyny życia naszego zasadami chrześcijańskimi, które nam przypomina Ojciec święty [s. 35] czy to idzie o rodzinę, czy o wychowanie, czy o obronę autorytetu w ustroju Ojczyzny naszej, czy o stosunki społeczne. W tych wszystkich zakresach mamy naukę religii, którą trzeba znać, mamy ją propagować i stosować w życiu”.
W szeregach ludzi świeckich identyczną myśl wypowiada wszechświatowej stawy uczony, profesor katolickiego Uniwersytetu Fryburskiego, Gonzaga de Reynold. Ha zebraniu uczonych katolickich w uniwersytecie paryskim, noszącym nazwę Instytut Katolicki (L”Institut Catholique), w dniu 15-ym grudnia 1934 r., które to zebranie było urządzone specjalnie dla wysłuchania wyjaśnień tego uczonego z powodu wydanej przezeń głośnej na świat cały książki p. t. ,,Europa tragiczna”, podkreślił on z całą mocą obowiązki katolików.
Między innymi taką daje charakterystykę współczesności. „Człowiek współczesny zaczął od wyrzeczenia się wiary na rzecz rozumu; rozumu zaś wyrzekł się na rzecz swej strony uczuciowej; Tę znowu stronę uczuciową porzucił na rzecz instynktów; obecnie więc już dosięga dna przepaści… Rewolucja tak głęboko zapuściła korzenie w duszę człowieka i we współczesne społeczeństwo, ze zapytać się trzeba, czy nie stoimy wobec nowych katastrof… Prawdziwą i jedynie słuszną podstawą nadziei w możność usunięcia niebezpieczeństwa jest wiara nasza, jest istnienie, moc i wpływ Kościoła Niechże katolicy będą w świecie współczesnym,—czym jest zaczynienie dla ciasta, Nie wznośmy [s. 36] fortec myśli katolickiej przed nami na to, abyśmy się za niemi skrywali, niech one będą za nami. Natomiast walczmy odważnie w okopach świata współczesnego… Czy komunizm nie zapanuje nad światem?.. Bądźmy przekonani, ze od tego niebezpieczeństwa świat może być uratowany nie przez kogo innego jak tylko przez tych, którzy zachowają ideę Chrystusową i będą umieli ją rozszerzać”. W podobnym duchu przemawiał na tym samem zebraniu inny głośny pisarz, hr. Włodzimierz d”Ormesson. ,,W górę wznośmy, mówił, wzrok nasz. Ponieważ prawda dnia jutrzejszego, jak dnia dzisiejszego i wczorajszego, spoczywa w porządku katolickim, w wierze katolickiej, w wiecznych walorach moralnych, które streszczają wszystko i które odważnie szerzone być winny. Przez propagandę tylko prawd katolickich możemy świat zbawić”.
Przegląd obecnego położenia katolicyzmu we wszystkich krajach, dokonany przez poważnego myśliciela,—doprowadził do wniosku, ze istotnie katolicyzm w dobie teraźniejszej przejawia tak wielką aktywność, jak rzadko kiedy przedtem.
Tak pojęta metoda prowadzenia walki w obronie religii,—jako walki zdobywczej, jest ścisłym zastosowaniem reguły, podanej przez Pana Jezusa: ,,Który z was człowiek, co ma sto owiec, a jeśliby stracił jedną z nich, azali nie zostawi dziewięć [s. 37] dziesięciu dziewięciu na puszczy, a idzie za nią, co zginęła, aż ją znajdzie”.
I nie zapewnił Pan nasz sługom swoim pracy na roli spokojnej, w oddali od wszelkich niebezpieczeństw, ale obóz nieprzyjacielski wskazał, jako z góry przewidziany teren działalności apostolskiej. „Idźcie!” powiedział, „oto ja was posyłam, jako baranki między wilki”.
W tym wyrażeniu zawiera się również określenie natury naszego bojowania. Nie jest to owa słynna walka klas, która wszelkiej broni używa Niech nikt nie waży się mniemać; że przychodzimy siać niepokój w społeczeństwie. „Bo broń żołnierstwa naszegonie jest cielesna, ale Bogiem mocna … W niewolę podbijając wszelki rozum pod posłuszeństwo Chrystusowe”. Mamy wziąć „zupełną zbroję Bożą: abyśmy mogli sprzeciwić się w dzień zły, i we wszystkim doskonale stać… przypasawszy biodra prawdą, a oblókłszy pancerz sprawiedliwości i obuwszy nogi w gotowość Ewangelii pokoju: we wszystkim biorąc tarczę wiary, którą byśmy mogli wszystkie strzały ogniste złośliwego zgasić; i przyłbicę zbawienia weźmy, i miecz : ducha, (który jest słowo Boże)”.
Dla obrony Ewangelii pokoju, dla gaszenia ognistych strzał zła prowadzić mamy tę pracę zbawczą w Imię Boże!
Najwyższy czas, abyśmy do tej zbawczej pracy przystąpili z całym zapałem i nie zwlekając. [s. 38]
,,Nie zna nieskwapliwych przedsięwzięć laska Ducha Świętego”.
Na pierwszą linię do działalności zdobywczej wyjść maję organizacje Akcji Katolickiej, za wskazaniami Ojca świętego, Piusa XI Papieża. Do udziału w tej Akcji najgoręcej wzywamy. Nie szczędźmy trudu, ofiar swego czasu, ofiar zasobów wiedzy, a nawet, w miarę możności, ofiar pomocy materialnej, aby jej dzieła zakwitły, osiągnęły najwyższy poziom rozwoju, aby udostępnione były dla wszystkich katolików apologetyczne nauki, wykłady prawd wiary i moralności chrześcijańskiej, aby w tym celu powstały w każdej parafii domy katolickie, jako ostoja i punkt oparcia dla zbiorowej działalności, aby zrzeszenia tej Akcji zespoliły i umocniły dusze we wspólnym wysiłku o utrwalenie w katolickim społeczeństwie życia nadnaturalnego, które jest ostoją Królestwa Bożego na ziemi.
Na tęż samą linię pierwsze wyjść winny zalecane przez Prawo Kanoniczne bractwa. O ile już istnieją, ożywić je należy i przywrócić im znaczenie, które posiadały pierwotnie. Ponadto muszą być powołane do życia bractwa, które dostosowane będą specjalnie do potrzeb współczesnych. Potrzebom tym uczynić będzie można nie inaczej, jak tworząc bractwa w poszczególnych warstwach społecznych, przez co da się możność rozwinięcia pełni sił danej warstwy i rozpięcia wpływu na możliwie najszersze koła, a pociągnięcia na wyższy poziom moralny własnych środowisk. Przez wzajemne [s. 39] oddziaływanie swym przykładem i zbożną emulacją w czynieniu dobrze, wytworzyć się winno skonsolidowanie społeczeństwa katolickiego na niewzruszonej opoce prawdy katolickiej, pod sztandarami najwznioślejszych ideałów, w najściślejszym zespole z Osobą Najświętsze Chrystusa Króla
W harmonijnej działalności bractw dojść trzeba do tego idealnego stanu, który już istnieje w niektórych miejscowościach Wołynia i w poleskiej części Naszej diecezji, gdzie każda wieś posiada swój ośrodek, przeznaczony na zebrania niedzielne i świąteczne dla wspólnego odczytywania, przy udziale katolików danej wsi, odpowiednich książek religijnych aprobowanych przez Kościół i innych, szerzących zdrową oświatę; dla wspólnej modlitwy, prywatnej, a tak budującej i krzepiącej ducha Takie zebrania są echem czasów apostolskich. Oddźwięk i żywą zachętę znalazły one w słowach św. Pawła Apostoła:
,,Słowo Chrystusowe niechaj mieszka w was obficie, z wszelką mądrością, nauczając się wspólnie i wzajemnie się napominając przez psalmy, i pieśni, i śpiewania duchowne w łasce śpiewając w sercach waszych „.
Ileż to mielibyśmy pewności, ze życie religijne bije mocnym tętnem, gdyby zebrania katolików w niedziele i święta przyczyniały się do głębszego poznania wzniosłych prawd naszej religii i do zaprawienia dusz w wiernym pełnieniu przykazań Bożych i kościelnych,—do przywrócenia przepięknych praktyk religijnych, zdobiących życie rodzin [s. 40] polskich katolickich od tych, które nakazuje Kościół aż do wspólnych pacierzy, cechujących domy polskie jeszcze za czasów naszego poety Wincentego Pola, jak on o tym świadczy:
,,O, modlitwo wspólna domu!
Ty, co chronisz dom od gromu!
I od sromu,—któż to zmierzy,
Jaka siła w Tobie leży!”
Niejeden dobry katolik, zamykając się we własnym kole osobistych zainteresowań, trzyma się dotąd z dala od wartkiej fali współczesnej działalności w zespołach, tworzonych dla walki o ideały! Usprawiedliwia się, niejeden staropolską zasadą: ,,Czyń każdy w swoim kółku co każe duch boży, a całość sama się złoży”. Uważa za wystarczające ze swej strony doskonale wypełnienie swych własnych obowiązków. Zapomina zaś, ze w szeregu obowiązków są także nasze obowiązki jako członków Mistycznego Ciała Chrystusowego, tj. Kościoła Udział w zbiorowej, obronnej pracy Kościoła wchodzi w zakres tego ,,kółka”, w którym każdy katolik czynić winien, ,,co każe duch boży”. Praca zbiorowa_ katolików w zakresie utrwalania, pognębiania, obrony, szerzenia światła prawdy religijnej, wcielania w życie, cokolwiek nam Chrystus rozkazał, jest codziennym, osobistym obowiązkiem każdego prawego katolika.
Oczywiście, dla rozmaitych, słusznych powodów nie wszyscy mogą należeć do zrzeszeń religijnych. Stąd nie wynika, że w swym życiu indywidualnym nie mają oni brać udziału w tej ogólnej zbawczej [s. 41] pracy. Niech nie upadają na duchu i niech nie sądzą, że stojąc poniekąd na uboczu nie są dostatecznie użyteczni. Ich zadania w skromniejszym rozwijać się będą zakresie; wchodzą jednakże niewątpliwie do szeregu tych promieni, które mają jedno ognisko za swój cel i w nim się wszystkie jednoczą.
Jeżeli zaś dla ludzi zrzeszonych w organizacjach Akcji Katolickiej lub w bractwach program działania wskazany jest szczegółowo przez statuty i regulaminy danych zrzeszeń, to praktyczne wskazania dla osób, stojących poza wymienionymi zrzeszeniami, skupiają się w kilku łatwych do spamiętania punktach,
Na pierwszym więc miejscu stoi obowiązek utrzymania i rozwoju we własnej duszy życia nadnaturalnego. Obowiązuje to wszystkich, zarówno należących do jakichkolwiek zrzeszeń, jak i pozostających poza zrzeszeniami.
Żyjąc w zjednoczeniu z Bogiem, czyli żyjąc życiem nadnaturalnym, dążyć trzeba do wcielenia i rozwoju tego życia w duszach innych ludzi. l z tego także powodu trzeba żyć w lasce Bożej, bez której taka praca zbawcza nad innymi byłaby najzupełniej bezskuteczną. Jest ona bowiem współpracą tylko z działalnością Bożą, która jest jedynie twórczą, sprawczą przyczyną życia nadnaturalnego.
Środki, których używa Pan Bóg do budowy życia nadnaturalnego, są same przez się skuteczne, niezależnie od godności moralnej narzędzi, a którego Bóg używa w swej działalności. Stosuje się to najściślej do pracy rzeczywistego kapłaństwa. [s. 42]
Wszakże i we współpracy apostolskiej tych , którzy stanowią kapłaństwo duchowe w przenośnym znaczeniu, Pan Bóg domaga się rąk czystych, nieskazitelnych obyczajów i przykładnego życia religijnego, „Ale grzesznikowi rzekł Bóg”, czytamy w psalmie 49-ym: „Czemu ty opowiadasz sprawiedliwości moje i bierzesz. Testament mój w usta swoje mniemałeś niesprawiedliwie, że będę tobie podobny; będę cię strofował i stawię·przed oczy twoje”.
W imię Boga żywego, w imię szczęścia wiecznego każdego z was, w imię szczęścia doczesnego każdego po szczególe i powszechności całej zaklinamy i wzywamy, aby każdy rozpoczął w swej własnej duszy gruntowne odrodzenie życia nadnaturalnego. Któż nie wie, co za rozkwit wszelkiego dobra napełniłby ziemię naszą, gdyby każdy spełnił to zadanie, gdyby wszyscy jednomyślnie poszli za tym wezwaniem, będącym tylko słabym echem . . rozkazów Bożych!
Jeżeli pragniemy znać zamiary Stwórcy w stosunku do losów Ojczyzny naszej, zrozumiejmy, że daje On, przez swego najniższego sługę, który te wypowiada słowa, swe ostrzeżenie i wskazanie na najbliższą przyszłość! Słowa te nie płyną z przyjętej w danym stanowisku praktyki! Są one w bólu, duszy zrodzonym odczuciem nakazów Bożych. Bóg i w swym miłosierdziu nieskończonym chce uzdrowienia naszego i głosem ojcowskim poucza, że tylko pierwiastek Boży zdolny jest to uzdrowienie sprowadzić; pierwiastek Boży, zawarty w życiu [s. 43] nadnaturalnym. On to życie nadnaturalne w nas bezpośrednio buduje szeregiem łask, a „Na żadnej wam łasce nie schodzi”, i nikogo od udziału w tych łaskach nie wyklucza, bo „Chce, aby wszyscy ludzie byli zbawieni i przyszli do znania prawdy”. On też zewnętrznych udziela pomocy przez Kościół swój święty i przez Jego dzieła, które Duch Przenajświętszy powołuje do życia. Czcigodne Duchowieństwo diecezjalne nie zaniedba podjęcia najgorliwszych wysiłków, aby zbawcze moce działalności kościelnej wydały najwyższą sumę tych zbożnych owoców, których Pan nasz Jezus Chrystus chce przez Kościół ludzkości udzielić, aby w Nim świat znękany nędzą mas, niepokojem, udrękami chaosu dróg błędnych i teorii, znalazł nareszcie „Drogę, prawdę i żywot”, którym jest Pan nasz Jezus Chrystus. „Albowiem nie jest pod niebem inne imię dane ludziom, w którym byśmy mieli być zbawieni”.
Następnym, najwyższej wagi punktem programu działalności każdego katolika, zarówno w zrzeszeniach, jak i poza zrzeszeniami jest modlitwą Nie tylko jest ona konieczną dla własnego zbawienia, ale także dla szerzenia Królestwa Bożego na ziemi, to jest budowania życia nadnaturalnego w duszach innych ludzi. Boć jeżeli to budownictwo .ma naturę współpracy z Chrystusem Panem, z Nim te sprawy ustawicznie omawiać musimy, Jemu rzeczy te przedstawiać, u Niego światła [s. 44] i rozstrzygnięć szukać, to znaczy modlić się jak najwięcej.
Że Chrystus Pan prace nasze zasila swoją mocą, pracę nie tylko nad własnym zbawieniem, ale i pracę apostolską, w której jesteśmy tylko narzędziami, mamy tego silne dowody. Pomoc Boża jest w tej pracy pierwiastkiem decydującym. Ona tylko jest tu siłą twórczą, jakkolwiek swemu wpływów Chrystus Pan nadaje miano tylko „pomocy”. Znamienny rys udziału Chrystusa Pana w pracy apostolskiej daje ewangelią św. Marka, gdy opisuje rozpoczęcie opowiadania słowa Bożego przez Apostołów po Wniebowstąpieniu Pańskim: „A oni, wyszedłszy przepowiadali wszędy: a Pan dopomagał, i utwierdzał mowę przez cuda poza idące”. Jest to cecha istotowa naszej pracy, nie zaś przypadkowa, tak dalece, że gdzie wykluczano by tę pomoc Bożą przez pyszne, zarozumiałe liczenie na własne siły, przez szukanie blasku chwały własnej, która towarzyszy żywej publicznej działalności, tam rzuca się w próżnię swój posiew i na piasku się buduje. To nam wyraźnie wskazał Duch Przenajświętszy: „Jeśli Pan nie zbuduje domu, próżno pracowali, którzy go budują”. „Jeżeli Pan nie będzie strzegł miasta, próżno czuwa, który go strzeże”.
Te słowa wskazują, że nie ludzkie siły tworzą rezultat apostolskiej pracy, lecz ten pierwiastek Boży, który pracę apostolską przenikną. Ale znowu te słowa dają gwarancję, że podejmowane przez [s. 45] nas usiłowania nie pójdą na marne, że jest im zapewnione zwycięstwo.
Modlitwę lekceważą wrogowie Boga.
Historia jednak obfituje w fakty niezaprzeczone bezpośredniej interwencji Bożej w kształtowaniu się dziejów ludzkich.
Żadna siła ludzka nie zdoła zatrzeć w historii ludzkości tego faktu, który pokoleniom następnym przekazał pierwszy chrześcijański dziejopis, Euzebiusz Cezarejski, przyjaciel i biograf Konstantyna Wielkiego. W jego księdze pt. „Życie Konstantyna” znajdujemy opis zdarzenia, uprzedzającego bitwę milwijską i wielkie zwycięstwo cesarza Konstantyna nad Maksencjuszem. Wobec przeważających trzykrotnie sił swego przeciwnika cesarz. ten „zrozumiał, że oprócz wojska musi mieć większą jakąś pomoc; gdy nieprzyjaciel ucieka się z wielką starannością do sztuk magicznych, do guseł złośliwych; postanowił więc szukać pomocy u Boga; słusznie rozumując, że mnogość broni i oddziałów trzeba postawić na drugim miejscu; pomoc zaś Boską uważać należy za niewzruszoną i niezwyciężoną”.
„Uważał zaś, że jednego tylko Boga czcić należy, tego mianowicie, któremu służył jego rodzic”. Ojciec Konstantyna Wielkiego był obrońcą szczerym chrześcijan. Sam zaś Konstantyn Wielki, wychowany na dworze Dioklecjana, nie był jeszcze ochrzczony. „Tego więc Boga”, tak opowiada dalej Euzebjusz, „zaczął błagać o pomoc; prosił, aby się jemu dał poznać i wsparł swoją [s. 46] silą tak modlił się i błagał, ukazał się dziwny znak, zesłany przez Boga. Przy zachodzie .słońca nad tarczą słoneczną zajaśniał wielkim blaskiem, krzyż Chrystusowy z napisem: „Tym zwyciężaj”. Z krzyżem więc na sztandarze, zwanym labarum, a niesionym na czele wojsk szedł ten monarcha do bitwy i zwyciężył, według zdania pogańskich nawet dziejopisów, wprost cudownie. Po wejściu do Rzymu natychmiast postawiono na najbardziej widocznym miejscu figurę Konstantyna ze znakiem Zbawiciela w prawicy i z tym napisem: „W tym Znaku Zbawienia, prawdziwym męstwa znamieniu, ocaliłem i oswobodziłem miasto Wasze od jarzma tyrana, a ponadto Senatowi i Ludowi Rzymskiemu razem z wolnością przywróciłem dawną ich świetność i chwałę”. Był to początek wolności i panowania chrześcijaństwa.
W historii ludów chrześcijańskich Europy jaśnieje wyraz, którego blask nie da się przyćmić. To „Lepanto”, nazwa zwycięstwa, odniesionego d. 7 października 1571 roku przez sprzymierzone siły morskie państw chrześcijańskich nad przeważającą flotą turecką, która zagrażała rozpostarciem panowania muzułmanów na cały świat chrześcijański. Święty Pius V Papież, wobec grozy, która zawisła nad krajami chrześcijańskimi, podjął wielkie usiłowania, aby zorganizować obronę; w całym zaś Kościele nakazał modły na tę intencję, [s. 47] szczególnie odmawianie wspólne różańca świętego. Z chwilą spotkania się floty chrześcijańskiej z turecką, jak opowiada dziejopis panowania św. Piusa V-go, papież ten rozkazał, żeby modlitw nie przerywano, lecz żeby modlitwy trwały w dnie i noce.
Według wiarogodnych wiadomości papież podczas trwania bitwy na wodach Lepanto obwieścił w Rzymie triumf oręża chrześcijańskiego i zarządził modły dziękczynne, zanim wieść o zwycięstwie nadeszła do Miasta Wiecznego. Na placu boju w dniu 7 października 1571 roku wódz główny floty chrześcijańskiej Don Juan a Requesens, przed rozpoczęciem boju ukląkł na pokładzie swego okrętu i modlił się o błogosławieństwo Boże dla oręża chrześcijańskiego. Wszyscy poszli za jego przykładem. W cztery godziny później zatknięto krzyż na statku admirała tureckiego ,,Allachu”. Nieprzyjaciel poniósł klęskę. Ma pamiątkę tego zwycięstwa ustanowione zostało na dzień 7 października święto pod nazwą Matki Boskiej Zwycięskiej; do litanii zaś lauretanskiej dodane zostało wezwanie: ,,Wspomożenie wiernych, módl się za nami!”. Następca Piusa V-go, Grzegorz XIII, przeniósł święto Matki Boskiej na pierwszą niedzielę października pod nazwą Matki Boskiej Różańcowej [s. 48]. Niejeden może z diecezjan Naszych będzie mógł odbyć pielgrzymkę do Lisieux. Tam w kościele Karmelitanek, przy którym mieszkała i zmarła św. Teresa od Dzieciątka Jezus, spostrzeże na ścianach wewnętrznych Kościoła cafe kolumny krzyżów żelaznych ze wstęgami orderowymi tych najwyższych odznaczeń wojskowych francuskich za waleczność w bojach podczas ostatniej wojny. To są ordery, które żołnierze i oficerowie francuscy złożyli w tym kościele jako vota, jako wyraz wdzięczności za pomoc i opiekę, doznaną od św. Teresy podczas najstraszniejszych niebezpieczeństw. Te krzyże żelazne dawać będę przez wieki całe spokojną a wymowną i silną odpowiedz bluźnierczym okrzykom niewiary.
W tej samej wojnie wszechświatowej Główny Wódz armii sprzymierzonych nawet na froncie nigdy nie opuszczał niedzielnej mszy świętej. A stwierdzają najwiarygodniejsi świadkowie, stwierdzają jednomyślnie fakt znamienny, że ten Wódz całą noc przed rozpoczęciem ostatniej ofensywy, dnia 18 lipca 1918 roku, spędził na modlitwie.
Polska przez wszystkie wieki swego istnienia wyróżnia się głęboką religijnością i gorącą czcią względem Najświętszej Maryi Panny. Do naszych codziennych modlitw od dawna weszły najpiękniejsze z psalmów Dawidowych, które książę poetów polskich swym cudnym przekładem włożył w usta potomnych. Inszy poeta, zwany Horacym polskim, chciałby, aby wyryto na kamiennych ścianach Karpat dla wszystkich pokoleń polskich wskazanie [s. 49] poniekąd prorocze, że jak długo naród polski wiernym pozostanie Bogu i nadal czcić będzie, jak zawsze, Matkę Najświętszą, Ojczyzna nasza nie dozna żadnej ujmy.
A największy w ostatnich czasach poeta w początku napisanej przez siebie epopei narodowej te prześliczne położył słowa:
,,Panno święta, co Jasnej bronisz Częstochowy
I w Ostrej świecisz Bramie! Ty co gród zamkowy
Nowogrodzki ochraniasz z jego wiernym ludem!
Jak mnie, dziecko, do zdrowia powróciłaś cudem,
(Gdy od płaczącej matki pod Twoją opiekę ..
Ofiarowany, martwą podniosłem powiekę; [s. 50]
I zaraz mogłem pieszo do Twych świątyń progu
iść za wrócone życie podziękować Bogu
Tak nas powrócisz cudem na Ojczyzny łono”.
Toteż z Bożą pomocą odnosił naród polski zwycięstwa, mające znaczenie dla całego Chrześcijaństwa.
Wielki artysta narodowy, na wiekopomnym obrazie ,,Bitwa pod Grunwaldem”, uwydatnił moment, który w opisie tej bitwy podaje Jan Długosz: „Nadto od żołnierzy wojska krzyżackiego otrzymywano nie lekkomyślną i nie gminną łatwowiernością nacechowaną opowieść, lecz stałą i poważną relacją, że widzieli podczas całego trwania bitwy nad wojskiem polskim męża czcigodnego, przyodzianego w uroczyste szaty biskupie, który walczącym Polakom błogosławił, ducha umacniał i niewątpliwe im przyrzekał zwycięstwo”.
Tenże historyk, który w bliższych pozostawał stosunkach z kardynałem Zbigniewom Oleśnickim, uczestnikiem omawianej bitwy i bezpośrednim towarzyszem Władysława Jagiełły, podaje szczegółowo, jakie było najbliższe przygotowanie wojsk polskich do tej strasznej rozprawy. Dnia 13 lipca, zatem na parę dni przed bitwą, król Władysław i całe prawie wojsko przyjęło komunię św. Piętnastego zaś lipca, w sam dzień bitwy, król wysłuchał dwie Msze święte, i potem jeszcze ,,na klęczkach w długiej zatopiony był modlitwie, błagając Boga, aby dla niego i dla narodu walka [s. 51] pomyślny miała obrót i żeby zakończona, została zupełnym zwycięstwem”.
Rozpoczął się ten bój śpiewem w wojsku polskim pierwszego naszego hymnu narodowego: ,,Bogurodzico Dziewico”.
A dalej, w dziejach Polski zwycięstwo nad Turkami pod Chocimiem pierwsze, do cudów nieledwie zaliczone być może. Jego rocznica obchodzona jest w Kościele Katolickim w Polsce jako specjalne święto.
I znowu Częstochowa! Któż nie wie, jaką rolę odegrała Jasna Góra w strasznym zalewie Polski ze wszystkich stron przez tłumy nieprzyjaciół. Zalew ten groził upadkiem Ojczyźnie naszej. Nikt nie zdoła zaprzeczyć, ze zwycięstwo nad przeważającymi siłami Szwedów pod murami tego klasztoru dała Ojczyźnie naszej Najświętsza Panienka. A przez to zwycięstwo, dała początek cofaniu się wód potopu z ziem polskich. Wyraz tej wiary dał król Jan Kazimierz, gdy we Lwowie, przy uroczystym ślubowaniu wierności naszej Matce Najświętszej, oddał siebie i naród polski pod szczególną Jej Opiekę, jako Królowej Korony Polskiej.
W historii Polski istnieją dwa magiczne wyrazy, z których po wszystkie wieki płynąć będzie na naród polski blask chwały największej, to ,,Odsiecz Wiednia”. Niektórzy historycy nie widzą w tej wyprawie znacznych korzyści dla kraju ojczystego, [s. 52] ale wszyscy uznają, ze ,,Niezapomniany to czyn w obronie rodziny narodów, należących do zachodniej kultury. Krew naszych bohaterów na obcej ziemi, pod Wiedniem wylana i kości tysiąca polskich rycerzy tam poległych, świadczyły ognistymi głoskami przed światem, jak Polacy rozumieli swe posłannictwo”, jako ,,przedmurza chrześcijaństwa”. Wyprawa ta nade wszystko była przepojona modlitwą. ,,W Krakowie na Wawelu. wobec dworu i świata dyplomatycznego król jak drugi Gotfryd z Bouillonu na klęczkach w zbroi u wielkiego ołtarza wysłuchał Mszy i z rąk Nuncjusza przyjął błogosławieństwo papieskie”. Szedł zaś nasz król Jan III Sobieski, jak pisał do Papieża Innocentego XI, ,,na boje za chwałę krzyża, w obronie świata chrześcijańskiego”. Na Kahlenbergu pod Wiedniem, w dniu 14 września 1683 roku, na dwie godziny przed wschodem słońca i przed rozpoczęciem bitwy ukląkł w kaplicy i sam służył do Mszy św. wobec innych wodzów. Wszyscy przyjęli błogosławieństwo od świątobliwego kapucyna, Marka d”Aviano, którego Ojciec święty umyślnie z tym przysłał. O godzinie 7-ej wieczorem Wiedeń był już wolny od oblężenia. Zwycięzca, Jan III Sobieski, pisał do Ojca świętego: ,,Przybyliśmy, ujrzeliśmy, a Bóg zwyciężył”.
I znowu w ostatnich czasach nad Polską zawisło groźne niebezpieczeństwo. Już pod mury Warszawy zbliżała się armia bolszewicka. [s. 53]
I pozostanie na wieki w pamięci ludzkiej ,,Cud Wisły”.
Modlitwą jak i pod Wiedniem przepojony był ten moment dziejowy.
Oręż polski odwrócił ponownie od Europy groźbę zalewu obcej kultury, odnosząc triumf nad wojskami bolszewickimi w dniu uroczystym dla świata katolickiego, Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny.
Można te przykłady mnożyć w nieskończoność. One stwierdzają, ze w losach narodów, zarówno jak w życiu jednostek, prośba o pomoc Bożą, modlitwa, niezmierną odgrywa rolę.
W momencie, gdy wazą się losy najważniejszych zagadnień w świecie kulturalnym, katolicy modlić się winni o pomoc Bożą.
Któż nie widzi, ze w chwili obecnej nie idzie już tylko o trwanie lub upadek cywilizacji chrześcijańskiej i kultury zachodniej, lecz o losy wiekuiste niezliczonych milionów dusz, które już znakiem krzyża zostały naznaczone, o losy dzieła Odkupienia rodu ludzkiego, idzie o dzieło Chrystusa Pana, więc i o ten miliard sto pięćdziesiąt milionów dusz, które jeszcze Ewangelii nie znają. Któż nie widzi, ze wypowiedziano wojnę Bogu i Chrystusowi? Ponawia się na okręgu ziemi, na terenie ludzkości ta walka, która niegdyś rozegrała się w sferach nadziemskich, na terenie duchów czystych. Tej walki echa do nas doszły. W księgach Pisma świętego Starego i Nowego Testamentu rozsiane są drobne o tym wzmianki. Nazywamy je pospolicie upadkiem aniołów. [s. 54] Koniec tej walki wskazał Pan Jezus słowy, zapisanymi w ewangelii św. Łukasza w r. X: „I rzekł im: Widziałem szatana, jako błyskawicę, z nieba spadającego”.
Większość Ojców Kościoła rozumie te słowa o strąceniu Lucyfera do piekieł. Mają one związek z podobnymi wskazaniami ksiąg proroczych Starego i Nowego Testamentu.
Księgi prorocze Pisma świętego mają to do siebie, że używają nieraz opisu dawnych zdarzeń dla zobrazowania tego, co ma się stać w przyszłości. Tak Izajasz prorok używa opisu upadku Lucyfera dla zobrazowania losów, które czekały Baltazara, króla Babilońskiego. Oto, co czytamy w tym proroctwie: „Jako żeś spadł z nieba, Lucyferze, któryś rano wschodził? któryś mówił w sercu swoim: Wstąpię na niebo, nad gwiazdy Boże wywyższę stolicę moją… Wstąpię na wysokość obłoków, będę podobny Najwyższemu.”
Podobnież księga Apokalipsy używa opisu walk, jakie rozegrały się w poza światach widzialnych, w królestwie duchów, dla zobrazowania dziejów Kościoła i tych walk, które na obszarze wieków będą podejmowane przeciwko Chrystusowi Panu. Obraz to pełen grozy: „I stała się wielka bitwa na niebie. Michał i aniołowie jego walczyli ze smokiem; i smok walczył i aniołowie jego. I nie mogli, ani miejsce ich dalej znalezione jest na niebie. I zrzucony jest on smok wielki, wąż starodawny, [s. 55] którego zwą diabłem i szatanem, który zwodzi wszystek świat: i zrzucony jest na ziemię i aniołowie jego z nim są zrzuceni. I słyszałem głos wielki na niebie mówiący: Teraz się stało zbawienie i moc i królestwo Boga naszego i zwierzchność Chrystusa Jego i zrzucony jest oskarżyciel braci naszej, który je oskarżał przed obliczem Boga naszego we dnie i w nocy. A oni zwyciężyli go dla krwi Barankowej. Biada ziemi i morzu, iż zstąpił diabeł do was, mając wielki gniew, wiedząc, iż mały czas ma”.
Nie jest to żadna przenośnia To obraz boju, który się rozegrał niegdyś. Obraz rzeczy, rozgrywających się obecnie na ziemi. Dziś odbywa się dalszy ciąg opisanej poprzednio walki, ale już przy udziale ludzkości, podzielonej na dwa obozy.
Wynik tej walki — niezawodny, jeżeli idzie o cały Kościół, ,,Bramy piekielne nie zwyciężą go” Jeżeli idzie o poszczególne kraje, takie zwycięstwo jest pewne, gdy katolicy spełnię swój obowiązek; gdy z bronią duchowną, o której mówiliśmy poprzednio, połączą gorącą modlitwę. Modlitwa przeważy wszędzie szalę zwycięstwa na rzecz prawdy, prawa, sprawiedliwości, miłości.
Jaśnieć będzie dla wszystkich ludów, po wszystkie wieki, dewiza, wyryta u podstawy słynnego obelisku przed wrotami bazyliki św. Piotra w Rzymie: ,,Chrystus zwycięża, Chrystus króluje, Chrystus panuje, Chrystus lud swój od wszystkiego złego wybawia.” [s. 56]
Do modlitwy więc najserdeczniej wszystkich diecezjan naszych wzywamy, połączonych w zrzeszenia religijne, albo stojących poza zrzeszeniami. Do modlitwy prywatnej i do udziału w modłach publicznych. Rok liturgiczny Kościoła katolickiego jest nieprzerwanym pasmem uroczystych, publicznych modłów, w które każdy katolik wżyć się powinien, z nimi się łączyć, w nich brać udział jak najgorliwszy. Na potrzeby wyjątkowe i nadzwyczajne Władza Kościelna . organizuje zwykle szczególne modły. Obecnie korzystanie z łask jubileuszowych nie tylko jednostkom przynosi korzyści duchowne, ale także znacznie przyczyni się do wzrostu ogólnego dobra .Dla obrony przed uwodzicielstwem niewiary, dla ratunku łatwowiernych, którzy gotowi są dawać posłuch bezbożnictwu, zarządzone będą szczególne modły publiczne, w których należy jednomyślnie uczestniczyć.
Stwórca oddał do rozporządzenia człowieka ” środek działania nader silny. To słowo ludzkie. Żywe słowo i podane w formie pisemnej.
Żywe słowo, czy jako napomnienie bratnie, nakazane przez Pana Jezusa, czy też w formie odczytów, referatów, które wypowiadać powinni katolicy, obdarzeni odpowiednią wiedzą, zaproszeni do tego przez kierowników Akcji Katolickiej lub przez kapłanów, którzy urządzają zebrania katolickie w salach parafialnych, przyniesie wielkie zbawcze owoce.
Do środków obronnych, które mogą być użyte z pożytkiem nie tylko w zrzeszeniach, lecz także [s. 57] przez osoby poszczególne, najwięksi Papieże ostatnich czasów, a więc i Pius XI Papież, zaliczają prasę. W innych krajach jest ona już rzeczywistą potęgą. U nas potęgą taką stać się może, jeżeli każdy katolik zrozumie jej znaczenie.
W tym zakresie są dwie rzeczy do spełnienia: bronić się przed nią prasą i szerzyć dobrą prasę.
Zło i fałsz mają wielką ruchliwość, wnikliwe są, i zazwyczaj znajdują potężne, zewnętrzne środki propagandy.
Jednomyślny odpór ze strony katolików może zupełnie zniweczyć wpływ złej prasy. Katolicy nie powinni ani nabywać ani czytać pism, wydawanych przez sekciarzy, przez wolnomyślicieli, przez krzewicieli niewiary.
Jest nawet obowiązkiem katolików zastosowanie wszystkich legalnych środków, aby zatamować propagandę bezbożniczych lub sekciarskich książek, broszur, pism i ulotek. Śmiecie z domu swego każdy porządny człowiek usuwa. Usuwać trzeba wszystkimi środkami legalnymi z obiegu te wydawnictwa szkodliwe.
Natomiast zespolić należy wszystkie siły, aby poprzeć prasę dobrą. Książki dobre ze wszystkich dziedzin wiedzy, bez piętna walki z religią, otoczyć należy opieką i dopomóc do wyparcia z obiegu tej zgnilizny moralnej, która zapala wyobraźnię do niezdrowych wrażeń i która specyficznie nosi piętno sensacji.
Będzie zaś krzywdą, wyrządzoną najwyższej sprawie, dobru duchownemu, jeżeli w stosunku do wysiłków wydawniczych sfer katolickich katolicy [s. 58] stosować będą rezerwę, neutralność niepojętą, dziwną obojętność. Nie tylko popierać te wydawnictwa trzeba przez ich nabywanie, czytać je należy i pomagać do rozszerzenia w jak najszerszych kołach naszego społeczeństwa. Słuszne są wymagania ogółu, aby te wydawnictwa, dalekie od szukania wytwarzania źródeł dochodu, pozostawały na właściwym, wysokim poziomie zawartości rzeczowej, odpowiadając wielkim zdobyczom wiedzy i olbrzymiemu rozwojowi nauk teologicznych. Pod tym jednak względem nie dość jest stawiać słuszne wymagania. Trzeba rękę do tego przyłożyć, aby publikacje katolickie wznosić na najwyższy poziom. Kto może, komu Bóg udzielił talenty liczniejsze i kto je pracą swoją rozwinął, niech pisze, niech z braćmi swoimi dzieli się tymi skarbami duchowymi, które posiądą Kto pisać nie może, niech wspiera katolickie wydawnictwa pomocą finansową.
Wzywamy wszystkich Ukochanych diecezjan Naszych, jako członków duchowego kapłaństwa, do rozwinięcia ze swej strony całego zapału we współpracy z Czcigodnym Duchowieństwem Naszym przy zdobywczej pracy dla Chwały Bożej, dla zbawienia dusz, dla dobra Ojczyzny.
Nie tylko zapełniajmy tłumnie organizacje Akcji Katolickiej, dając jej potężny lot, któryby porwał ogol nasz katolicki na niebosiężne wyżyny doskonałości chrześcijańskiej, ale i w swych indywidualnych dążeniach urzeczywistniajmy ten ideał.
Wzywamy was, przedstawiciele poszczególnych stanów, abyście opasali cale społeczeństwo żywymi wieńcami bractw, opartych o współczesne wymagania [s. 59] i przywracających narodowi polskiemu piętno zdrowej a gorącej religijności. Niech te wieńce zamienią się w najszczytniejsze więzy miłości bratniej, która naród cały zjednoczy do spełnienia szczytnych powołań dziejowych. Tą mocą zespoleni ziścimy co wieszcz nasz beznadziejnie na swe czasy wypowiadał:
,,Hej ramię do ramienia! Wspólnymi łańcuchy
Opaszmy ziemskie kolisko!
Zestrzelmy myśli w jedno ognisko,
I w jedno ognisko duchy!
Dalej, bryło, z posad świata!
Nowymi cię pchniemy tory”.
Ziścimy oczekiwane zwycięstwo prawdy, prawa, sprawiedliwości, miłości, gdy tym ideałom służyć będziemy, zespoleni z Bogiem przez uczestnictwo Jego natury, — bo mamy na to słowo, dane przez Ducha Przenajświętszego: ,,Twoja jest, Panie, wielmożność i moc i sława i zwycięstwo i Tobie chwała, bo wszystko, co jest na niebie i na ziemi, Twoje jest, Twoje Panie, królestwo… Ty panujesz nad wszystkimi, w ręce Twojej moc i możność; w ręce Twojej wielkość i rozkazywanie wszystkich”.
Niech w pracy przyświeca nam to imię, które zdecydowało niegdyś o zwycięstwie:
,,Któż, jak Bóg!” [s. 60]
i
I
Niech obfite błogosławieństwo Boże spoczywa nad Wami!
Dan w Łucku, w dzień Oczyszczenia Najświętszej Maryi Panny, 1935 roku.
+Adolf Szelążek
Biskup Łucki