X. [Ks. A. P. Szelążek], Nowy dokument publicznej nauki i stanowiska mariawitów. List Pasterski O. Jana Marii Michała, Biskupa Mariawitów pod względem dogmatycznym i etycznym, Miesięcznik Pasterski Płocki, 5(1910) nr 2, s. 29 – 44.
NOWY DOKUMENT
publicznej nauki i stanowiska mariawitów
*****
LIST PASTERSKI
O. Jana Marii Michała, Biskupa Mariawitów
pod względem dogmatycznym i etycznym.
Już czwarty rok mija od czasu, jak zaczął się w naszym kraju kształtować Mariawityzm. „List Pasterski” jest pierwszym uroczystym i publicznym dokumentem, określającym szczere przekonania kierowników nowego zrzeszenia religijnego. Nie daje on całości wyznania wiary, przedstawia jednak obfity materiał, do oceny jego dogmatycznych twierdzeń.
Wychodząc z założenia, że Kościół Katolicki jest wcieleniem drakona, walczącego bezskutecznie przeciwko prawdzie, reprezentowanej przez Mariawityzm, boć list omawiany ma na myśli ten niewątpliwie Kościół, gdy twierdzi, że „nieprzyjaciel zbawienia ludzkiego uderzył na nas całą siłą swej złości… lecz nie mógł.” stwierdza następnie fakt szerzenia się Mariawityzmu w naszym kraju po czym przechodzi do omówienia unii kościołów staro-katolickich z nowym wyznaniem i kładzie nacisk na tę okoliczność, iż wspomniane kościoły „pilnie strzegą wiary i tradycji Kościoła Powszechnego”.
Dla całości podajemy tu dosłownie opis międzynarodowego Kongresu Wiedeńskiego Staro-Katolików, zamieszczony w tygodniku kościelnym Petersburskiej prawosławnej Akademii; na tym bowiem kongresie dokonane zostało rzeczone zjednoczenie.
7-9 września, n. st. odbywał się w Wiedniu VIII Międzynarodowy Starokatolicki Kongres. Z liczby biskupów Starokatolickich obecni byli: Arcybiskup Utrechtski, Gul; haarlemski Van Thiel; biskup Szwajcarskiego Kościoła Chrześcijańsko-katolickiego, Herzog; biskup angielskich Starokatolików Mathew Landaff i przedstawiciel biskupów Starokatolickich austriackich, Czech. Nie przybył biskup niemieckich Starokatolików, Demmel, dewenterski Spit i biskup polskich niezależnych kościołów, Hodura. W liczbie przybyłych gości obecni byli przedstawiciele zaprzyjaźnionych ze Starokatolikami kościołów: wschodnio – prawosławnego i anglikańskiego a także pewna liczba protestantów. Najstarszy z przedstawicieli ruskiego prawosławnego kościoła, generał A. A. Kiriejew, złożył kongresowi list najprzewielebniejszego metropolity S. Petersburskiego, Antoniusza z wyrażeniem pozdrowienia ze strony Najświętszego Synodu; list zawierał uznanie dla żarliwości Starokatolików w sprawie umocnienia powszechnej prawdy oraz dawał wyraz nadziei, iż Starokatolicy wkrótce połączą się z Kościołem Prawosławnym. Przedstawicielem Serbskiego prawosławnego Kościoła był protojer. Miszie. Z Anglii otrzymano pozdrowienie od biskupów Salisburskiego i Wekfieldskiego. Właściwe sesje Kongresu uprzedziła narada samych biskupów. Podczas tej narady rozpatrywano między innymi ważną sprawę przyjęcia do jedności polskich Mariawitów. Za radą A. A. Kiriejewa, przybyli na kongres trzej deputanci tej wybitnej sekty, liczącej do 200 tysięcy wyznawców mając na czele wybranego na biskupa wodza całego ruchu, Jana Kowalskiego [s. 30], przedstawił wykład swej wiary, oraz memoriał od początku ruchu mariawickiego. Po rozpatrzeniu tych dokumentów, biskupi, jak, podaje „Althkatholisches Volksblalt”, nie uznani za możliwe odrzucić prośby mariawitów i w niedalekiej przyszłości można oczekiwać konsekracji Kowalskiego oraz związania ścisłej jedności Mariawitów ze Starokatolikami.
Można wierzyć, albo nie wierzyć temu, że w naszym kraju wzrasta cześć Chrystusowa w miarę szerzenia się Mariawityzmu, zależnie od siły dowodowej, którą przedstawia okoliczność mnożenia się kościołów i kaplic tego wyznania, boć z drugiej strony rośnie liczba kościołów katolickich; w kościele Katolickim Najświętszemu Sakramentowi przez wszystkie wieki oddawana jej cześć największą, mnożą się w Kościele katolickim ekspiacyjne nabożeństwa dla przebłagania Pana Boga za zniewagi wyrządzone Najświętszemu Sakramentowi przez świętokradców.
Można wątpić, czy dobrym jest Apostołem miłości chrześcijańskiej „Mariawita”, gdy jego łamy niosą do serc ludzkich pogardę względem wszystkiego, co jest najdroższe dla serc wierzących katolików: gdy oskarżenia plugawe duchowieństwa katolickiego wytwarzają w tym piśmie dział nieledwie pornograficzny.
Można wątpić, czy „Ewangelia Miłości Eucharystycznej” o której wspomina „List Pasterski”(str.4) jest Ewangelią Chrystusową, a „miłość Eucharystyczna”, prawdziwą miłością, choćby ludzką, nie już chrześcijańską: o ile by bowiem naturę „miłości Eucharystycznej” można było poznać z artykułów „Mariawity” trzeba by przyznać, że jest to coś odrębnego od miłości chrześcijańskiej.
Można wątpić, czy „List Pasterski” błądzi, czy nie domawia gdy widzi spełnienie się słów Chrystusa „Oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni aż do skończenia świata” (Mt. 28,20) w istnieniu Najświętszego Sakramentu w kościołach mariawickich, a o duchowej obecności Chrystusa Pana dotyczyła przede wszystkim duchowej opieki nad jednym, jedynym prawdziwym Kościołem, założonym przez Pana Jezusa, a nie wyłącznie z obecności w Najświętszym Sakramencie, którą przyznać należy nawet sektom, choćby najsprzeczniejszym co do nauki, o ile posiadają one ważną konsekrację chleba i wina w Ofierze Mszy Świętej.
Można wątpić w słuszność nadziei, że wobec faktu szerzenia się mariawityzmu „w ościennej Litwie i Rusi”, „narody które, człowiek nienawiścią rozłączył, sam Bóg miłością zespoli.”(str.5). Dotychczas bowiem nowy ten ruch religijny pomnożył oddziały społeczne; a nie położył on jeszcze żadnych zasług, dla których można spodziewać się rychłego urzeczywistnienia Wyroczni Bożej, iż będzie „Jedna owczarnia i jeden Pasterz” (J 10, 16).
Ale nikt nie uwierzy, chyba nieoświeceni, że janseniści holandscy i Starokatolicy „pilnie strzegą wiary i Tradycji Kościoła powszechnego” (str.5). Tak są dalekie te wyznania od zasad Kościoła Powszechnego, jak zresztą mariawityzm dotychczasowy od jansenizmu i starokatolicyzmu.
Znane są powszechnie błędy jansenistowskie . Przy tym nie dawali oni sobie miana Starokatolików. Nazwa ta ukazuje się dopiero w roku 1870. Janseniści hoalndscy mogą być uważani za najstarszy wiekiem i powagą Kościół Starokatolicki w Holandii, chyba dlatego, że na kongresie w Monachium [s. 31] odbytym (22-24 09 1871). Starokatolicy uznali wszystkie błędy jansenistów holenderskich za prawdziwą naukę Chrystusową.
Właściwi Starokatolicy, paktując z sektami protestanckimi w wielu punktach odstąpili od nauki Kościoła Chrystusowego. Na kongresie w Konstancji (12-14 09 1873r.)
Na konferencjach w latach 1874-1875 w Bonn.
Przez szereg lat prowadzony spory co do prawa celibatu. Wreszcie mimo ostrzeżeń biskupów jensenistowskich na Synodzie (1878 r.)
Obecnie zaś w Starokatolickim Piśmie „Przegląd Międzynarodowy Teologiczny” (Bonn) I. Richter starał się wykazać, że celibat nawet biskupów nie obowiązuje.
III. Apostolskość i Katolickość.
Następstwem zjednoczenia Mariawitów z kościołami Starokatolickimi jest, według „Listu” (str. 7) ujawnienie „wobec całego świata Apostolskiego i Katolickiego charakteru wspomnianego wyznania. Że jest Apostolskim Kościołem Mariawickim ma dowodzić fakt konsekracji biskupiej Księdza Jana Kowalskiego przez jansenistę Arcybiskupa Utrechtu, Gerarda Gul’ a.
Konsekracja niewątpliwie jest ważną materialnie, ponieważ rzeczywistym biskupem jest wspomniany konsekrator. Oprócz jednak następstwa materialnego, polegającego na nieprzerwalnym szeregu ważnych święceń biskupich od apostołów aż po ostatniego konsekratora, potrzeba nadto następstwa formalnego, tj. zachowania jedności z Kościołem Powszechnym. Wyjaśnia to św. Grzegorz Nazjanzeński (IV w). w swej mowie o św. Atanazym: „Nie ten jest następcą, kto prawa złamał, ale kto prawnie został kreowany; nie ten kto przeciwnych trzyma się dogmatów, ale kto tą samą posiada wiarę; chyba by ktoś w tym znaczeniu przyjmował następstwo, w jakim następuje choroba po zdrowiu, ciemność po świetle, burza po spokoju.”
Podobnież z tego powodu nie można przyznać „Katolickości” Kościołowi Mariawitów, jakkolwiek przyznaje ją list omawiany, skoro połączenia z Kościołami Starokatolickimi nie stwierdza zachowania jedności wiary z Kościołem Powszechnym.
IV. Organizacja kościoła Mariawickiego.
Pomimo tego zjednoczenia zastrzega wszakże „List Pasterski” zachowanie w Mariatywizmie odrębnej organizacji kościelnej. Ma ona pozostać „nadal wyłącznie zakonną opartą na pierwszej Regule św. Franciszka z Asyżu według ustaw kapłanów Mariawitów Nieustającej Adoracji Ubłagania”. Jest to pierwsza sprzeczność z synodalną organizacją Starokatolików. [s. 32] Jest to również sprzeczność z „wyłącznie zakonną” organizacją Mariawitów, opartą na wzmiankowanej Regule.
Mam przed oczyma powyższą „Ustawę” pisaną ręką jednego z kapłanów Mariawickich w epoce oddzielenia się ich od Kościoła Katolickiego. Ustawa ta zaczyna się od znanych słów „Wszystka ziemia niech Cię adoruje i błaga” w rozdz. VIII składa zarząd najwyższy Mariawitów w ręce „Ministra Generalnego” wybieranego przez Ministrów Prowincjalnych i Miejscowych Przełożonych na Kapitule Generalnej. Urząd Ministra Generalnego ma być dożywotni. „Wszyscy Bracia temu powinni być posłuszni.” Zarząd więc całkowity stanowią: Minister Generalny, kapituła Generalna zwoływana co trzy lata, Wikary Generalny, naznaczony przez Generała, Minister Prowincjonalny, Wikary Prowincjonalny, Miejscowi Przełożeni, Magister Nowicjuszów, Dyrektorowie i Ojcowie Duchowni. W tej organizacji „wyłącznie Zakonnej” nie ma miejsca dla biskupów i proboszczów. Widocznie te urzędy weszły do organizacji później. Nie są one zakonnymi. Ale to mniejsza.
Ważną jest okoliczność, że Mariawityzm jest w stanie ewolucji i nikt przewidzieć nie zdoła, na jakiej organizacji zatrzyma się ostatecznie, jak niepodobna określić, jaki będzie ostateczny zakres prawd przyjętych przez to wyznanie.
V. Głowa Kościoła
Wchodzi już „List” w dziedzinę teorii gdy określa, „który jest prawdziwy Kościół Chrystusowy” (str.8). A wchodzi z gotowym aparatem starych od Marsiljusza Menandrina (Marcile de Padoue w. XIV) zaczynających się błędnych stwierdzeń. Powołując się na słowa Pisma św.: „Chrystus jest Głową Kościoła…” twierdzi stanowczo, iż „Nikt z ludzi nie ma prawa nazywać się głową Kościoła, bo przywłaszczyłby sobie godność Chrystusową”
I Kościół Katolicki zawsze nauczał, że Chrystus jest Głową Kościoła a nikt z ludzi nie może nazywać się głową w tym znaczeniu, w jakim Pismo św. nadaje to miano Chrystusowi Panu.
Jeżeli wszakże stąd wnosi ktokolwiek, że Chrystus Pan nie mógł ustanowić na ziemi jednego z Apostołów i jego następców namiestnikiem swoim w Kościele, widzialnym Głową Kościoła albo, że w istocie takiego Namiestnika nie zostawił i nikt z ludzi nie ma prawa nazywać się Głową Kościoła, ten co najmniej zrywa z prawidłami ścisłego rozumowania.
Wobec przyjętej przez „List” metody tłumaczenia Pisma Św. słowa św. Pawła w liście I do Koryntian (w 27) „Wszystko mu jest poddane (Chrystusowi) bez wątpienia oprócz tego, który mu poddał wszystko” i słowa Psalmu 46 „Albowiem Pan wysoki straszny: król wielki nade wszystką ziemią. Albowiem królem wszystkiej ziemi Bóg”. Doprowadziłyby do wniosku że tylko Chrystusowi Panu jesteśmy poddani i nikt inny na ziemi nie ma prawa zwać się królem prócz Boga „króla wszystkiej ziemi.” A wszakże jesteśmy poddani Panującym i obowiązani jesteśmy im ulegać, bo nas do tego Bóg obowiązuje: „ Bądźcie tego poddani wszelkiemu ludzkiemu stworzeniu dla Boga, chociaż królowi, jako przewyższającemu; chociaż książętom, jako do niego posłanym.”
Dla poparcia tak daleko idącego wniosku trzeba by przytoczyć odpowiednie dowody. Istotnie, dla stwierdzenia tezy, że „nikt z ludzi nie ma prawa” zwać się Głową Kościoła, jeden w „Liście znajdujemy dowód”. Oto słowa św. [s. 33] Pawła w liście do Koryntian (r. III. w.11) „Albowiem fundamentu innego nikt założyć nie może oprócz tego, który założony jest, który jest Chrystus Jezus.”
Ależ w ten sposób można udowodnić, że żaden człowiek nie ma na ziemi ojca, bo Pismo św. mówi „I ojca nie nazywajcie sobie na ziemi, albowiem jeden jest ojciec wasz, który jest w niebiosach.” albo znowu obowiązani jesteśmy nienawidzić ojca i Matkę, bo czytamy w Ewangelii „Jeśli kto idzie do mnie, a nie ma w nienawiści ojca swego i matki i żony i dzieci i braci i sióstr jeszcze i też i duszy swojej, nie może być uczniem moim”.
Któż takie wnioski czyni? Każde dziecko chrześcijańskie rozumie, że nas obowiązuje czwarte przykazanie; obowiązku tego nie znosi Chrystus Pan, ale owszem je potwierdza: „Czemu i wy przestępujecie rozkazania Boże dla ustawy waszej? Albowiem Bóg rzekł: Czcij ojca i matkę; i kto by złorzeczył ojcu lub matce śmiercią niechaj umrze”.
Podobnież o Chrystusie Panu, Pismo św. mówi w liście I do Koryntian r. III w.11 jako o fundamencie, którego inny założony być nie może, a w liście do Efezów, r II w 19,20: „A przeto już nie jesteście goście i przychodnie, aleście domownicy Boży, wybudowani na fundamencie Bożym, wybudowani na fundamencie Apostołów i Proroków, gdzie głównym węgielnym kamiennym sam Jezus Chrystus”. Zestawienie tych dwóch tekstów jasno wskazuje, że w przytoczonych słowach Pisma św. jest mowa nade wszystko o nauce Chrystusowej, jako jedynym fundamencie, co zresztą wypływa z kontekstu słów św. Pawła. Pełny bowiem tekst listu I do Kor. r. III w. 10,11 jest następujący „Wedle łaski Bożej, która mi jest dana, jako mądry budowniczy założyłem fundament; a drugi na nim buduje. Lecz każdy niech baczy jako na nim buduje. Albowiem fundamentu innego nikt założyć nie może, oprócz, tego, który założon jest, który jest Jezus Chrystus”. A więc ten fundament założył św. Paweł, tj. opowiedział naukę Chrystusa Pana, a na tym fundamencie inni głosiciele słowa Bożego mogą prowadzić dalszą budowę; innego wszakże fundamentu do swej nauki użyć nie mogą prócz Chrystusowej nauki.
Następnie słowa te wskazują, że Chrystus Pan jest z natury swej fundamentem Kościoła, gdy Apostołowie są fundamentem ministerialnym.
W tym właśnie znaczeniu Chrystus jest Głową Kościoła; z natury swojej, choć niewidzialny. Piotr jest Głową widzialnym, ale ministerialnym. tj. w imieniu Chrystusa Pana.
Chcąc wykazać, że św. Piotr i każdy jego następca nie ma prawa zwać się i być Głową Kościoła, że św. Piotr nie jest fundamentem, na którym Chrystus zbudował swój Kościół, trzeba by udowodnić, że Kościół Katolicki błędnie wyjaśnia słowa Chrystusowe, powiedziane do św. Piotra: „Ty jesteś opoka, a na tej opoce zbuduje Kościół mój.” Trzeba obalić wszystkie określenia soborów powszechnych, wszystkie świadectwa Ojców Kościoła od czasów Apostolskich.
Znał Kościół powszechny słowa św. Pawła: „A skała była Chrystus”, a jednak ilukolwiek było tłumaczów tych słów jeszcze przed Konsylium Nicejskiem I, wszyscy rozumieli przez wyraz „Opoka” w Ew. Mt. XVI, 18. św. Piotra w stosunku do osoby Chrystusa, który jest Głową Kościoła z natury [s. 34] swej, co właśnie wskazuje św. Paweł w liście I do Kor. r. X w. 4. Ustosunkowane przedmioty mogą być pojęte, gdy ich stosunek należycie jest określony. Stosunek zaś pełny św. Piotra do osoby Chrystusa jest ten:
Już Konc. Efezkie (r. 431) najuroczyściej tę naukę Kościoła wykłada: „Nikt w to nie wątpi, czytamy w Dekretach tego Soboru, owszem w ciągu wszystkich wieków znaną jest rzeczą, że św. i błogosławiony Piotr, książę Apostołów i Głowa, kolumna wiary i fundament Kościoła Katolickiego, otrzymał od Pana Naszego Jezusa Chrystusa. Zbawiciela rodu ludzkiego i Odkupiciela, klucze królestwa… który też do tego czasu i zawsze w swoich następcach żyje i sąd sprawuje.”
Wie doskonale autor „Listu”, że świadectwa Ojców Kościoła od pierwszych wieków chrześcijaństwa, zgodnie najzupełniej z powyższym orzeczeniem Soboru, zajęłaby tu dużo miejsca, gdyby je trzeba było przytaczać. Wystarczy powtórzyć świadectwo św. Hieronima z jego listu do Damazego Papieża. „Nie za kimś innym idę, lecz za Chrystusem Panem, gdy w jedności żyję z Twoją Świątobliwością tj. z katedrą Piotra. Wiem, że na tej opoce zbudowany jest Kościół. Kto poza tym domem pozywa baranka, obcy jest. „Nie znam Witalisa odrzucam Melecyusza, nie chce wiedzieć o Paulinie. Kto z Tobą nie zbiera, rozprasza, to znaczy, nie jest Chrystusów.”
I te słowa św. Ambrożego: „Gdzie więc Piotr, tam Kościół.”
Wreszcie liczni Protestanci Słowa Chrystusa Pana stosują do św. Piotra, jako fundamentu Kościoła, jak Rosenmaller (starszy), Scheussner, Bloomfeld, Marsch, Michaelis H., Kuinoei. Ten ostatni otwarcie mówi: „Błędnie wielu tłumaczów przez wyraz (na tej skale) rozumieją albo samego Chrystusa Pana albo dane poprzednio przez Piotra wyznanie wiary. Zresztą nie używaliby tak zawikłanych wyjaśnień, gdyby nie obawiali się, że przez to samo, wyrzeczone do św. Piotra słowa: „a na tej opoce”, zawierać będą przyznanie jego następcom, Papieżom rzymskim, powagi prymatu i szczególnych prerogatyw.” [s. 35]
Ta wiara, zgodna z nauką powszechnego Kościoła podyktowana niegdyś twórcom wspomnianej poprzednio „Ustawy Kapłanów Mariawickich” znamienny w r. X „O władzy zewnętrznej” zasadniczy §1. „Bracia uznają za swego najwyższego i bezwzględnego Przełożonego Ojca św., któremu winni są okazywać uległość i posłuszeństwo w każdej rzeczy, na każdym miejscu i w każdym czasie z największą pokorą i uszanowaniem, jako Wikaremu Chrystusowemu, przyjmując wszystko, co od Niego pochodzi, wdzięcznym sercem, jako od Boga samego. A każdy z Braci będzie się starał jak najusilniej bronić Jego powagi i przykładać się do zachowania praw Kościoła Katolickiego.”
Jakże niewiele trzeba było czasu, aby te emfatyczne wyrazy zostały tak uroczyście zaprzeczone!
Zamiast więc słów „Listu” (str.9): kto by budował nie na Chrystusie, ale na człowieku, ten „będzie podobny człowiekowi, który zbudował dom swój na piasku…” słów, zmieniających tekst Ewangelii, trzeba by raczej powtórzyć całkowicie słowa Chrystusa Pana: „A wszelki, który słucha tych słów moich a nie czyni ich, będzie podobny człowiekowi… który zbudował dom swój na piasku. I spadł deszcz i przyszły rzeki… i uderzyły na on dom, i upadł i był upadek jego wielki”.
Dodać już tylko wypada, że twierdzenia „Listu” w danym punkcie, stają w sprzeczności z nauką Starokatolików. Ci uznają przynajmniej prymat pierwszeństwa, godności, honoru.
IV. Najświętsza Eucharystia
Dając wytyczne co do zasad życia chrześcijańskiego na pierwszym miejscu „List Pasterski” stawia sprawę Komunii św. Stwierdza ważność przyjmowania Ciała i Krwi Pańskiej przez wyznawców Chrystusa Pana dla podtrzymania życia chrześcijańskiego. Twierdzi, że „z każdą chwilą kiedy kapłani przestali zapraszać wiernych na tę ucztę niebieską lub wierni usuwali się od niej, w Kościele ustawało życie duchowe czyli Boskie, a rozpoczęło się cielesne.” (str. 11,12). Rezultatem Komunii św. według „Listu” jest:
a) Zjednoczenie z Chrystusem Panem.
b) Zjednoczenie wiernych
c) Wprowadzenie do dusz „istotnej miłości i bliźniego” (str. 13)
d) Możliwe w przyszłości powstanie wśród ludzi „równości ekonomicznej i braterstwa”.
Z powyższych punktów wynika potrzeba częstej Komunii św. jakkolwiek o tym wyraźnie „ List” nie wspomina. Wniosek ten wszakże jest widocznym.
W szeregu tych uwag widzimy szczególnie pomieszania pojęć katolickich z błędami protestanckimi i poglądami nowymi, dla których nie znajdujemy żadnych podstaw.
Kościół Katolicki zawsze zachęcał wiernych do częstej Komunii św. [s. 36] Świadczą o tym Ojcowie Kościoła po wszystkie czasy. Niech jako przykład posłużą słowa św. Ambrożego: „Ten chleb jest codziennym; przyjmuj codziennie: żeby zaś codziennie był ci pożyteczny, tak żyj, abyś godzien był codziennie przyjmować.” Znanym jest dekret Innocent. XI z r. 1679 o codziennej Komunii św., wskazujący warunki codziennego przyjmowania Najświętszego Sakramentu. Stałą naukę Kościoła o tej praktyce Koncylium Trydenckie formułuje w tych słowach: „Synod św. pragnął, aby wierni codziennie obecni na mszy św. nie tylko duchowo, ale w sposób Sakramentalny przyjmowali Eucharystię”, zalecenie więc to „ Listu Pasterskiego” zgodne jest z nauką Kościoła Katolickiego.
Trudno tylko pojąć, jak „List P” godzi to zalecie z praktyką, wprowadzaną przez jansenistę St. Cyrana (Du Vergier) o konieczności nadludzkiej prawie czystości duszy dla przyjmowania Eucharystii, gdy sam warunków przyjmowania Najświętszej Eucharystii prawie wcale nie wskazuje. Jeden wprawdzie wspomniał „ List pasterski”, że „ wszystko co się sprawuje w Kościele św. powinno zmierzać do uczczenia i godnego przyjmowania tego Boskiego Sakramentu” (str.11), z dalszych jednakże wyjaśnień wynika, że ten Sakrament „życie Boskie” czyli życie łaski daje, a więc daje życie łaski tym ludziom, którzy tego życia nie posiadali. Zdaje się ta myśl dostatecznie jasno jest wyrażona w słowach: „Przez ten Boski Sakrament wchodzi do dusz ludzkich życie Boskie”. „To życie, które wprowadza do dusz naszych Zbawiciel przez Sakrament Eucharystii polega na istotnej miłości Boga i bliźniego” (str. 13). Jeżeli przez te wyrazy rozumieć należy przywrócenie łaski Bożej poświęcającej, czyli gładzenie grzechu śmiertelnego, co byłoby pierwszorzędnym skutkiem Sakramentu Eucharystii w takim razie już „List Pasterski” staje w sprzeczności z nauką Kościoła Katolickiego i z jansenistowskim poglądem, ale natomiast zgadza się z nauką Lutra i Kalwina, potępiona stanowczo przez Koncylium Trydenckie.
Według nauki Kościoła Powszedniego skutkiem Sakramentu Eucharystii nie jest rozpoczęcie w duszy człowieka życia Boskiego, lecz:
a) jego zachowanie i udoskonalenie. Rozpoczęcie życia łaski może być skutkiem przypadkowym, o ile człowiek grzeszny przyjmuje Komunie św. w dobrej wierze, iż grzechu śmiertelnego nie ma na duszy. O tym jasno już św. Justyn nauczał (w II wieku po Chr.: „Uczestnikiem Sakramentu Eucharystii ten tylko być może, kto wierzy i za prawdę uznaje całą naukę naszą, kto jest umyty z grzechów przez sakrament pokuty i tak żyje jak Chrystus wskazał”. Stąd też św. Cyprian przytacza liczne przykłady kar Bożych na przystępujących do Stołu Pańskiego i surowo zabrania grzesznikowi przyjmować Komunię św. „zanim nie oczyści sumienia z grzechów ciężkich w Sakramencie pokuty św. w absolucji z rąk kapłana, zanim nie przebłaga gniewu Bożego.”
b) Skutkiem bezpośrednim Sakramentu Eucharystii jest zgładzenie grzechów powszednich.
c) Skutkiem także bezpośrednim jest zjednoczenie Sakramentalne z Panem Jezusem, oraz zjednoczenie duchowe wiernych. Wszakże i tego skutku [s. 37] warunkiem niezbędnym jest czystość sumienia, wolność od grzechu ciężkiego. Na ostatniej wieczerzy wszyscy Apostołowie przyjęli z rąk Chrystusowych Ten Pokarm Boski a jednak za chwilę jeden z nich sprzedał Chrystusa Pana.
W czasach apostolskich wszyscy wierni przystępowali przy Najświętszej Ofierze do Stołu Pańskiego, pomimo to św. Paweł skarży się w liście do Koryntian na brak jedności pośród wiernych: „Gdy się schodzicie do Kościoła, słyszę rozerwania (scissuras) bywają między wami”. W dalszym zaś ciągu Sądem Boskim grozi tym, którzy w grzechu pozywają Najświętszy sakrament. „Ktokolwiek by jadł ten chleb, albo pił kielich Pański niezgodnie, będzie winien Ciała i Krwi pańskiej”, „Albowiem, który je i pije niezgodnie, sąd sobie je i pije”.
Nie ma prawa zamilczeć o tym, że świętokradzkie przyjmowanie Ciała i Krwi Pańskiej sprowadza zatwardziałość w grzechach i nie pokutę ostateczną. „Dlatego między wami wiele chorych i słabych, i wiele ich zasnęło” mówi św. Paweł.
Jeżeli „List Pasterski” sądzi, że „przez Sakrament Najświętszy wchodzi do dusz ludzkich życie Boskie”, a nie istnieje w tych duszach przed przyjęciem Eucharystii, na próżno przypuszcza, że „Taką miłością ożywieni przewodnicy i wyznawcy różnych Kościołów z pewnością w krótkim czasie doszliby do porozumienia i zgody” (str.14): na próżno żywi nadzieje, że owa, tak bardzo dziś upragniona, równość ekonomiczna i braterstwo dokona się pośród nas przez ten Boski Sakrament” (str. 16), bo to są następstwa uboczne, zależne od głównego owoc Komunii Św., jedności z Chrystusem Panem.
VII. Tolerancja chrześcijańska.
Wielki niesmak budzi insynuacja, wyrażona w „Liście Pasterskim”, iż „faryzejskim kwasem nienawiści wyznaniowej i plemiennej usiłowali napić ”Mariawitów„ dawni ich przewodnicy” (str. 18). Skąd zaczerpnął autor „Listu” te zasady tolerancji chrześcijańskiej, które rozwija szeroko, jeżeli nie z zasad Kościoła Katolickiego. To pozostałość z wychowania, otrzymanego pod kierownictwem „dawnych przewodników”. Niestety, pozostałość ogranicona do pustej tolerancji, niweczona w każdym numerze „Mariawity”, w każdym kazaniu dzisiejszych przewodników. Ale któż o tym nie wie?
VIII. Źródła poznania nauki Chrystusowej
Najdalej w swoich wywodach spośród wszystkich koryfeuszów zrzeszeń religijnych, odpadłych od Kościoła Katolickiego, zaszedł autor „Listu pasterskiego” w kwestii źródła poznania nauki Chrystusowej i w sprawie nieomylności Kościoła.
Jedno wskazuje źródło do poznania Chrystusa i Jego nauki: Ewangelię i Listy Apostołów. „Kto więc z tego źródła czerpie znajomość Jezusa Chrystusa i Jego nauki, ten się mylić, ani omylonym być nie może” (str.21). W każdym domu mariawickim powinna być Ewangelia, żeby wszyscy pilnie czytając ją i rozważając jej słowa, ukształtowali w sobie tego Chrystusa (str. 24).
Inne nadto źródła dla poznania „Boga Miłości” widzi „List Pasterski” „w otaczającej nas przyrodzie”. „Wszystko tedy cokolwiek zdobyła dzisiejsza nauka i cywilizacja i co zdobędzie w przyszłości, winno nam posłużyć do tym doskonalszego poznania i miłowania Chrystusa, „ ponieważ w Nim, jak mówi św. Paweł, wszystkie rzeczy są stworzone na niebie i na ziemi”. (str24). [s. 38]
Nic nie wspomina „List Pasterski” o tradycji apostolskiej i kościelnej, jako źródle poznania nauki Chrystusowej. Milczenie to nie jest bynajmniej przypadkowym.
Uwagi „Listu” o Piśmie Św. nie pozostawiają najmniejszej wątpliwości, że księgi Pisma Św., według tego „Listu”, najzupełniej wystarczą. Nie ma tam miejsca dla tradycji.
Ten system nauczania zgodny jest z poglądami Protestantów, ale stoi w bezwzględnej sprzeczności z Pismem Św.: „Przeto bracia stójcie, mówi św. Paweł, a trzymajcie podania (traditiones), którycheście się nauczyli, choć przez mowę, choć przez list nasz. „A coś słyszał ode mnie (tak pisze w innym liście do Tymoteusza) przez wiele świadków, też zalecaj wiernym ludziom, którzy sposobni będą i naszych uczuć”. Stąd w podobne jak i Protestanci wpada „List” sprzeczności, gdy wydaje jansenistom holandskim świadectwo, iż „pilnie strzegą wiary i tradycji Kościoła Powszechnego” (str. 5) jakby „tradycje” uznawał za dowód objawionej nauki, a z drugiej strony wobec teorii „Listu” o nieomylności, jak to zaraz zobaczymy, czyni tradycję zupełnie zbyteczną.
Księga przyrody służy do poznania istnienia Boga i cząstki Jego doskonałości, ale nie doprowadzi nigdy do poznania prawdy objawionej religii. Jeżeli „wszystko cokolwiek zdobyła dzisiejsza nauka i cywilizacja i co zdobędzie w przyszłości”, ma służyć za środek poznania Chrystusa, to wkrótce zamiast nauki Chrystusa w danym zrzeszeniu religijnym znajdzie się taki zamęt, jaki widzimy we współczesnym protestantyzmie: dojdą jego członkowie z Nadreńska, Westfalskim „Związek Przyjaciół Ewangelicznej wolności”, z Pastorami Wirtembergii i Alzacji, XXIV zjazdem „Protestanckiego Związku w Bremenie” (w roku 1909) do odrzucenia Symbolu wiary chrześcijańskiej w ogóle: może i z profesorami Prostestantenvereinu w Hamburgu zaprowadzą program katechizmu, wykorzeniającego wszelką religię; może z uczonym Louis Jacolliot”em i The Plange”m do przekonania, ze całą chrześcijańską ekonomie zbawienia trzeba odnieść do Indyjskiego Krischny na 3000 lat przed Chrystusem albo do Buddy, na 500 lat przed naszą erą może wpadnie niezadługo śladami 6-tego Generalnego Synodu ewangelików w Berlinie (od 23 października do 12 listopada 1909 r.) naznaczyć specjalny Sąd dla wyrokowania o usunięciu z urzędu tych duchownych, którzy przeciwko bóstwu Chrystusa Pana występować będą, trzymając się „nowej” teologii.
IX. Nieomylność.
Wszelkie jednak oczekiwanie przechodzi zasady nieomylności:
„Apostołowie z natchnienia Ducha Św. podali życie i naukę Chrystusa w Ewangelii i Listach Swoich.”
„Kto więc z tego źródła mówi „List pasterski” czerpie znajomość Jezusa Chrystusa i Jego nauki, ten ani się mylić ani omylonym być nie może, bo nie inny Chrystus tylko taki, jakim Go podają Ewangelie, Listy Apostolskie [s. 39] i inne księgi, natchnione przez Ducha św. jest tą prawdziwą światłością w której winien chodzić kościół Chrystusowy” (str. 21,22).
Indywidualizm jest kamieniem węgielnym protestantyzmu. Ależ nawet twórca protestantyzmu nie posuwał tak daleko indywidualizmu, żeby przyznawał każdej jednostce, czytającej księgi Pisma św. nieomylność w poznaniu Pana Jezusa i Jego nauki.
Luter we wstępie do wykładu psalmów powiada: „Wiem, że jest to krańcowa lekkomyślność, jeżeli ktoś sądzi, iż jedną księgę Pisma św. pojmuje we wszystkich jej częściach.”
Jakże z takim zapewnieniem nieomylności każdemu po szczególe wyznawcy Chrystusa pogodzić słowa Ducha św.: „I z was samych powstaną mężowie, mówiący przewrotności, aby odwiedli ucznia ze sobą.”
Nie tylko oddzielnym jednostkom, z wyjątkiem św. Piotra i jego następców, Pan Bóg tej nieomylności nie przyrzekł, ale wyraźnie ostrzega, że mogą się mylić. Toteż i Starokatolicy uznają za organ nieomylności nie jednostki wszystkie w kościele, oddzielnie uważane, ale całość Kościoła. Mylą się i ci, gdy zaprzeczają tego przywileju Namiestnikowi Chrystusa Pana, Kościołowi nauczającemu, ale w każdym razie wszystkim jednostkom w kościele, pojedynczo branym tego daru odmawiają.
Jeżeli Pietyści przyznawali sobie dokładne zrozumienie Ksiąg Pisma św., to znowu na podstawie błędnego przypuszczenia, że każdemu czytającemu Duch bezpośrednio daje rozumienie Pisma św.
Jakże daleko „List Pasterski” oddala się od wiary pierwszych wieków chrześcijaństwa w których nader jasno mówi św. Hieronim: „Nauczałem, czego wyuczyłem się nie od siebie samego, ale od znamienitych w kościele mężów.” To też św. Leon W. tę daje regułę przy czytaniu Pisma św.: „Nie wolno inaczej Boskiego Pisma rozumieć, tylko w ten sposób, jak błogosławieni Apostołowie i Ojcowie nasi powiedzieli i nauczali.”
Do jakich zaś rezultatów doprowadza w rzeczach religii ten indywidualizm, możemy stąd sądzić, że przy krańcowym indywidualizmie, stanowiącym duszę protestanckich wyznań, Kościół w łonie tych wyznań według świadectwa Pastora Adolfa Fischera, stał się instytucją martwą.
X. Stosunek rozumu i wiary.
Z powyższych zasad płyną same przez się racjonalizatorsko protestanckie wnioski co do stosunku rozumu i wiary. To tylko dziwne, że fatalne i błędne konsekwencje stawia „List Pasterski” jako niezbędne prawidła postępowania. A więc:
a) wiara nie przewyższa rozumu
Cóż bowiem znaczą te słowa „Religia, która nie dbałaby o oświatę, rozwój nauk, umiejętności i kulturę swych wyznawców, ale stawiałaby im przeszkody [s. 40] do oświaty i postępu, świadczyłyby o braku w sobie ducha Chrystusowego. Nadto stawałaby się niebezpieczną zarówno dla jednostek jak i dla całych społeczeństw. ( str. 24,25)
Czytając te słowa chciałoby się rozumieć, że tu idzie o oświatę, przejętą duchem religii. Ale „List” usuwa wszelkie domniemania stawiając dalszy wniosek, że
b) rozum jest całkowicie niezawisły w badaniu prawdy
„Nie mają też prawa, czytamy w „Liście”, (słudzy ołtarza) rozciągać swej kontroli nad nauką i jej zdobyczami. Nie obawiajmy się o całość i czystość wiary, niekiedy przez rzeczników nauki odrzucanej lub błędnie pojmowanej, nie lękajmy się krytyki i zarzutów, stawianych dogmatem, bo nie nauka i krytyka rujnuje wiarę w sercach jej wyznawców, ale grzech i on tyko jeden.”
„Tylko obłuda i zabobon lękają się świata nauki i krytyki i odgradzają się od nich ścianą indeksów, zakazów, ograniczeń i kontroli.” (str. 25,26)
A co za tym idzie:
c) „Bezpiecznie tedy możemy wszyscy czytać wszystkie dzieła i pisma choćby były wydawano przez ludzi niewierzących, gdyż we wszystkich sercach Duch św. działa i daje im poznać promień prawdy swojej.” (str.26)
Te lekkim sercem wypowiedziane w nioski, są niezmiernej wagi.
a) Kościół Katolicki na Soborze Watykańskim (SS. II r. 4) jasno wskazał, że rozum i wiara wzajemnie się wspierają. Nikt lepiej nad Ojców tego Soboru nie oddał hołdu rozumowi ludzkiemu. Ale zarazem jako nieomylną deską ratunku w wirze najsprzeczniejszych poglądów Kościół przewodnią tę wskazuje prawdę, że „wiara jest ponad rozumem,” nie w tym znaczeniu, iżbyśmy przyjmowali przez wiarę rzeczy nierozumne, bo tego nigdy Bóg od nas nie wymaga, ale że życie człowieka przez wiarę, ma być kierowane, że rozum przez światło wiary ma być wspierany, że wiara daje światło tam, gdzie rozum milknie. A zatem religia szerzej świeci, wychodzi poza szranki oświaty ludzkiej. Jest niemniej zbawienna, jak świadczy Pismo św.: „Abyście opowiadali cnoty Tego, który nas wezwał z ciemności do swej przedziwnej światłości I Piotr II,9. i chroniącą od „niebezpieczeństw zarówno jednostki jak i całe społeczeństwa.” Natomiast rozum, pozbawiany wpływu religii prawdziwej, istotnie może sprowadzić społeczeństwa na bezdroża.
Nie mogę pominąć bardzo znamiennych w tym przedmiocie uwag naszego Sienkiewicza w jego ostatniej pow. „Wiry”.
„Niech tak dalej pójdzie, a za dziewięć czy dwadzieścia lat kto wie, czy nie będziem tak grzebać nauki, sztuki kultury, całej cywilizacji. I to nie tylko u nas, ale wszędzie… Doktor żuł przez jakiś czas w milczeniu słowa Świdwickiego, wreszcie zawołał:
Ach oświaty, oświaty, oświaty! Świdwicki zaś zatrzymał się i rzekł: Posłuchaj pan ateisty, a przynajmniej człowieka, który z żadną religią nie ma do czynienie: oświata bez religii wyhoduje tylko złodziei i bandytów.”
Hettinger w swej Apologetyce przepysznie charakteryzuje nastrój współczesnej rzekomej nauki, i stosunek do niej Kościoła. „Gdy nauka stawia swe prawa ponad wszystkie granice, co musiałoby doprowadzić do unicestwienia Kościoła, [s. 41] Chrystianizm przyznaje rozumowi pełne prawa na jego własnym i właściwym terenie. Kościół chce konkordatu z rozumem: nowoczesna nauka, przeciwnie, odrzuca z pogardą konkordaty.
Nieprawdą jest, że „wiarę rujnuje w sercach jej wyznawców, nie krytyka, ale grzech i on tylko”.
Bo skądże się sam grzech rodzi? Czy z woli tylko?
„A któraż jest najgorsza śmierć duszy, mówi św. Augustyn, jeżeli nie wolność błędu?”
Toteż Kościół Katolickich
b) uznając niezależność rozumu w użyciu własnych metod i zasad, wskazuje jednocześnie pewną jego zależność.
Niezależnym od nikogo jest tylko Sam Bóg; ale i On nie może fałszu uczynić prawdą, ani prawdy fałszem.
„Rozum skończony jest zawisły i od przedmiotu, który poznaje i od praw dialektyki, których sam sobie nie nadał i od rozumu nieskończonego, od źródła wszelkiej prawdy, czyli od Boga. Jeżeli więc Bóg objawia rozumowi jakąkolwiek prawdę i każe w nią wierzyć, jesteśmy niewątpliwie obowiązani ją przyjąć i uważać ją za nieomylną wskazówkę w dalszych poszukiwaniach.”
O tej zależności rozumu wie zapewne autor „Listu” ze słów św. Pawła:
„I w niewolę podbijając wszelki rozum pod posłuszeństwo Chrystusowe” ( II Kor. X. 5).
Wie zapewne, iż Chrystus Pan odpowiednie ustanowił na ziemi organy, aby działalność rozumu sprowadzały na drogę posłuszeństwa Chrystusowi, bo to wskazał św. Paweł w liście do Efezów:
11. „I tenże dał niektóre Apostoły, a niektóre Proroki, a drugie Ewangelisty; a inne pasterze i doktory.
12. ku wykonaniu świętym, ku robocie posługiwania, ku budowaniu ciała Chrystusowego.
13. ażebyśmy się wszyscy zeszli w jedność i poznania Syna Bożego, w męża doskonałego, w miarę wieku zupełności Chrystusowej.
14. abyśmy już nie byli dziećmi chwiejącymi się, i nie byli uniesieni od każdego wiatru nauki przez złość ludzką, przez chytrość, na oszukanie błędu”.
Nie nauka potrzebuje „zakazów, ograniczeń i kontroli” ale potrzebuje opieki i obrony przed błędem prawda. Potrzebuje wsparcia i ostrzeżeń umysły nieoświecone dostatecznie. Fałsz, na chwilę przynajmniej, ma zawsze wielkie szanse opanowania umysłu wobec ułomności ludzkiej: ale przez tę chwilę ginąć mogą dusze, jeżeli ich nie wesprze pomoc „pasterzy i doktorów”.
Nierozważnie więc w niesłychaną otchłań niebezpieczeństwa rzuca „List Pasterski” dusze ludzkie, gdy bez wahania wypowiada zasadę:
c) „Bezpiecznie tedy możemy wszyscy czytać wszystkie dzieła i pisma, choćby były wydawane przez ludzi niewierzących” (str. 26).
Jakże tę zasadę godzi „List Pasterski” z opisem Aktów Apostolskich, że „Wiele wierzących przychodziło, spowiadając się i opowiadając uczynki swoje. I wiele z tych, którzy się dwornością pasali (fuerant curiosa sectati) [s. 42] znieśli księgi i popalili przed wszystkimi; a obrachowawszy ich znaleźli sumę pięćdziesiąt tysięcy srebrników”.
Zapytajmy ojców i matek rodzin czy zgodzą się z powyższą zasadą.
Zapytajmy Zolę czy każdą książkę da w rękę niewinnego dziewczątka.
Zapytajmy Brentano, czy pochwali dbałe o czystość swej duszy osobie czytanie wszystkich dzieł jego własnych.
Prawo rzymskie konfiskatą majątku i karą śmierci groziło przechowującym lub czytającym pewne dzieła.
I dzisiaj w XX wieku, nie znajdziemy państwa, które by bezwzględnie pozwalało na czytanie „wszystkich dzieł i pism”.
Cóż więc dziwnego, że Kościół Katolicki nie godzi się na tę zasadę? Nie, nie obłuda i zabobon odgradzają się ścianą indeksów, zakazów, ograniczeń i kontroli.
Prawa natury, prawa pozytywne, prawa ludzkie zakładają protest takiej wolności, jaka propaguje „List Pasterski”.
XI. Władza prawodawcza ludzka.
Krańcowy Subiektywizm od bezwzględnej niezależności rozumu, musi przejść do bezwzględnej wolności w działaniu: Nosi to nazwę w „Liście Pasterskim”: „Królestwo Chrystusowe (które) jest królestwem wolności i równości w Chrystusie” .
W praktyce zaś znaczy, że „wszystkie prawa, postanowienia i tak zwane przykazania kościelne, wprowadzone przez ludzi, w celu ujarzmienie i podbicia w niewole Synów Bożych, aby łatwiej ich wyzyskać i sobie poddać, nas nie obowiązują. Obowiązuje nas tylko jedno prawo, prawo nakreślone ręką samego Boga Ewangelia”. „Jeden jest Zakonodawca i Sędzia, jak mówi św. Jakub Jezus Chrystus”.
Co przez to rozumieć? Czy uwolnienie praw tylko kościelnych, czy od wszelkich praw ludzkich? W świetle zasady krańcowego indywidualizmu, z którego wypłynęły powyższe słowa, trzeba by je zrozumieć w znaczeniu zaprzeczenia ludzkiego prawodawstwa.
Również wyrażenia, zwarte w tym orzeczeniu „Listu” tak są ogólne, że mogą dać dostateczną podstawę do takiego tłumaczenia, zgodnie z ogólnymi regułami interpretacji praw: „Nieokreślone wyrażenie jest równoznaczne z powszechnym”. „Indefinita locutio aequipollet universali”.
A w takim razie, czymże różniła się powyższa teoria z zasadniczym ideałem anarchistów? Tym tylko, że współcześni anarchiści stoją na gruncie materializmu, więc odrzucają nie tylko powagę ludzką, ale i Boską: dawniejsi zaś nie występowali wyraźnie przeciwko powadze Bożej. Gdy Proudon twierdz: „Wszyscy ludzie są wolni, a zatem zgodnie ze swą naturą i przeznaczeniem, są obdarzeni autonomią. Kto na mnie rękę kładzie, aby mną rządzić, jest uzurpatorem i tyranem, ja go nazywam wrogiem moim! Rządzenie ludźmi przez ludzi jest niewolą. Absolutyzm, który stale ugruntowuje siłę władzy i worka z pieniędzmi, rozszerzył jak polip swe macki na ludzi” to znowu Michał Aleksandrowicz Bakunin woła: „Żadnego panowania Boga nad nami, a także żadnego panowania ludzi nad ludźmi”.[s. 43]
Przypuśćmy jednak, że przytoczone wyżej zdania „Listu Pasterskiego” dotyczą wyłącznie praw, przepisów i przykazań kościelnych.
A w takim razie cóż znaczą słowa Chrystusa Pana: „A jeśliby Kościoła nie usłuchał, niech ci będzie jak poganin i celnik.”
Gdzież tu zgoda ze Starokatolikami, którzy jednak przyznają znaczenie obowiązujące postanowienia Synodów?
Cóż znaczy zachowanie u Mariawitów organizacji „wyłącznie Zakonnej, opartej na Pierwszej regule św. Franciszka z Asyżu” bez posłuszeństwa?
Co znaczą „Oparte na Pierwszej regule św. Franciszka z Asyżu (niewątpliwie ludzkiej) Ustawy Kapłanów Mariawitów Nieustającej Adoracji Ubłagania,” jeżeli one, jako na fundamencie ludzkiej powagi oparte, nikogo nie obowiązują?
Wprawdzie, czyni „List Pasterski” pewne zastrzeżenie: „Lud obowiązany jest słuchać nas tylko wtedy, kiedy przepowiadamy mu Chrystusa i Ewangelię Jego, bo tylko w tym razie domagał się Chrystus posłuszeństwa dla Apostołów mówiąc: „Kto was słucha mnie słucha: kto wami gardzi, mną gardzi” ( str. 28).
Ale najpierw, zupełnie dowolnie ogranicza „List Pasterski” znaczenie słów Chrystusa Pana.
Nadto, powyższe zastrzeżenie tylko wzmacnia nasze uwagi, że „List Pasterski” wyklucza uległości względem wszelkiej władzy kościelnej.
XII. Władza karna Kościoła.
Doszczętnie zaś wyklucza „List Pasterski” powagę władzy Kościelnej, zaprzeczając jej prawa stanowienia kar. „Lecz posłuszeństwo to, czytamy w „Liście Pasterskim” nie powinno być niewolnicze i nie powinno wypływać z bojaźni kary, ale z miłości dla Chrystusa i sług Jego.”
„Z tego powodu nie będzie u nas żadnych kar kościelnych: ekskomunik, klątw, interdyktów, jako przeciwnych duchowi naszego Kościoła” ( str. 28).
Zatem władza kościelna ma tylko prawo przekonywania, napomnień, jak to uczył Marsyliusz Paduański i Edmund Richer ( 1592 ).
Czyż tylko za czasów Apostolskich koniczną była groza kar kościelnych, do której tak często ucieka się św. Paweł w swoich listach?
Czy tylko Apostołowie musieli stosować kary w tych czasach najwyższej gorliwości religijnej, usuwają przestępców z łona kościoła, oddając ich ciała w moc szatan, „aby duch był zachowany”.
Czemuż strofuje tenże św. Paweł Koryntian, że usunęli z łona Kościoła gorszyciela: „Słychać między wami porubstwo, a także porubstwo, jakiego ani między pogany… A wyście się nadęli: a nie raczejście żałości mieli, aby był zniesion z pośrodku was, który tego uczynku się dopuścił.”
Wszak to jest zupełna ekskomunika, najwyższa kara kościelna, jaka stosuje Kościół Katolicki, a przeciwko której tak zastrzega się „List pasterski”.
Władza karna Kościoła opiera się na Księgach Pisma św. Nowego Testamentu, na powszechnej tradycji Kościoła. [s. 44]
XII. Opłaty wiernych na utrzymanie społeczeństwa.
Na koniec w „Liście otrzymujemy teoretyczne zwolnienie wiernych od wszelkich opłat z okazji posług duchownych:
„Nie mamy też mówi autor „Listu” prawa, Bracia Kochani, domagać się od ludzi za posługi duchowne” (str. 28).
Przyzna jednak niewątpliwie autor „Listu Pasterskiego”, że wierni obowiązani są zapewnić utrzymanie kapłanom, stosownie do słów Chrystusa Pana, „godzien jest robotnik strawy swojej”. św. Pawła: „Kto kiedy żołniersko swym kosztem służył? Tak też Pan postanowił tym, którzy ewangelie opowiadają, aby z ewangelii żyli”.
Sposoby urzeczywistnienia tego obowiązku samo społeczeństwo religijne określić może. Kościół Katolicki oparł go na dobrowolnych ofiarach. Istniejące powszechnie ofiary z okazji niektórych funkcji duchownych ujął już w wieku XIII w formę prawną: zabezpieczającą z jednej strony byt kapłanów, z drugiej strony – wiernych od niebezpieczeństw wyzysku.
Kończy się „List Pasterski” stwierdzeniem, że „Królestwo Chrystusowe jest pośród nas”.
Całość przedstawia się jako zespół niektórych zasad katolickich, protestanckich, starokatolickich, jansenistowskich, racjonalistowskich…
Z regułą św. Franciszka ma się pogodzić krańcowy indywidualizm, ze zbliżoną do teorii Hernhuitów wiarą w ubezpieczający od błędów bezpośredni wpływ Ducha św., stoi w parze przekonanie o szkodliwości religii bez oświaty.
Słowem „List Pasterski” nie będzie drogą pewną, ale krąży w całym labiryncie sprzecznych nieraz teorii.
Niech Pan Bóg raczy uchronić nasze społeczeństwo od szerzenia się tak pojętego „Królestwa Bożego,” na tylu opartego podstawach.
X [ks. A. Szelążek]