Ks. bp A. P. Szelążek, biskup łucki, List pasterski polecający „Życie Katolickie”, Łuck, 26 marca 1934, Miesięcznik Diecezjalny Łucki 9(1934) nr 4, s. 131-137.
List pasterski J. E. Ks. Biskupa Drą Szelążka polecający „Życie Katolickie”.
BISKUP ŁUCKI
dn. 26 marca 1934 roku
Nr 1982
Do
Ukochanego Duchowieństwa Diecezji Łuckiej.
Przed kilku laty za błogosławieństwem Bożym przystąpiliśmy do wydawnictwa „Życia Katolickiego”. Pismo to miało w pierwszym rzędzie obsługiwać potrzeby duchowe ogółu wiernych naszej diecezji i od razu stanęło na takim poziomie, że nie tylko wśród nas, lecz i w innych diecezjach powszechnie poczęto je zaliczać do pierwszorzędnych w tym rodzaju wydawnictw periodycznych [s. 131].
„Życie Katolickie” stało się już wielkim dziełem Chrystusowym, które cenić należy jako jeden ze środków rozkrzewiających wiedzę i żywotność katolicką.
Pismo nasze przyszło i pracuje w chwili, kiedy krzewienia zasad Chrystusowych najbardziej potrzeba. Przy ukazaniu się pisma wzywałem w osobnym liście pasterskim ogół Duchowieństwa diecezji do jak najżywszego jego popierania; dziś wszystko jeszcze dobitniej i głośniej przemawia za tym, że trzeba zapewnić istnienie tej niezmiernie pożytecznej placówki i wykorzystać dobroczynne działanie wydawnictwa.
Wiadomo Warn dobrze, Najmilsi Bracia w Chrystusie, że dziś szczególnie najwyższe dobra społeczeństwa katolickiego stały się przedmiotem gwałtownych napaści. Panoszy się w społeczeństwie rozluźnienie obyczajów, którego ostrze uderza w świętość i zwartość rodzinnych ognisk. Roznosi się słowem i pismem fałszywe teorie, które mają oderwać człowieka od tego, co jest źródłem jego mocy i szczęścia, tj. od Boga i Chrystusowego Kościoła. W tych smutnych, poważnych czasach, kiedy „umniejszyły się prawdy od synów ludzkich” (Ps. 11, 2), kiedy zanik zdrowia moralnego w narodzie grozi wewnętrzną niemocą, gorzej jeszcze, kiedy różne rodzaje bezbożników czy szaleńców usiłują wstrząsnąć podstawami, na jakich się opiera cały porządek i dobrobyt społeczny, czy można stać obojętnie i patrzeć jak tysiące dusz, nam powierzonych a odkupionych Krwią Zbawiciela, zatruwa jad fałszywych doktryn, w złych pismach podawanych ludowi naszemu?
Katolicy teoretycznie przyznają wielką wagę prasie; praktycznie jednak, jej krzewienie znacznie zaniedbali.
Cóż wiec mamy czynić? Czy tylko ostrzegać przed złą i szkodliwą książką i prasą? Nie tylko! Przestrzeganie przed złymi pismami byłoby pracą negatywną. Ktoby w ten tylko sposób bronił dobra dusz, podobnym byłby do tego, który wołałby: nie jedzcie trucizny! a nie dalby zdrowego pokarmu. Trzeba [s. 132] duszę nakarmić dobrą strawą, trzeba dać człowiekowi dobre pismo! Trzeba się jąć tego samego środka, którego używa wróg, z tą tylko różnicą, że broń nasza moralnie wartościowo o całe niebo będzie wyższą, doskonalszą. Twierdzom fałszu i zepsucia przeciwstawiajmy szańce prawdy, ideału, czystości, szlachetności ducha, słowem, walczmy zbroją światłości.
Całej przemyślnej inicjatywy i energii winniśmy użyć, by „Życie Katolickie” doszło do rąk każdego parafianina. Jako Biskup Diecezji nie mogę sobie przedstawić możności rozwinięcia skutecznej pracy duszpasterskiej wśród wiernych bez gorliwego popierania diecezjalnego pisma katolickiego. Nasza, szczególnie kresowa rzeczywistość winnaby skłonić do jak najenergiczniejszego rozszerzenia tego pisma. Przecież wiemy wszyscy aż nadto dobrze, że wierni wskutek swego oddalenia od świątyń, a nawet w obecnym stanie często wskutek swej niezamożności, nie mogą wysłuchać słowa Bożego w kościele. Zaradzić temu można tylko oddziaływaniem na tych wiernych przez pismo, które choć w skromnej części zastąpi głos nauczającego Kościoła w świątyni.
W najwyższym stopniu zależeć nam powinno na tym, ażeby we wszystkich duszach i w całym narodzie zwyciężyła święta, jedynie prawdziwa i jedynie zbawcza katolicka nauka. Podczas jednak, gdy druki nieprzyjaciół prawdy widzi się wszędzie na ulicach i placach, na dworcach kolejowych i po hotelach, gdy gorliwi kolporterzy wpychają je niemal każdemu do rąk i gdy wskutek tego wydawnictwa te osiągają kolosalne cyfry rozprzedanych egzemplarzy, o nasze katolickie pismo dopytać się trudno, gdzie je nabyć można. Dlaczego? Czyż dlatego, że publiczności nie zajmują zagadnienia, które porusza „Życie Katolickie”, zagadnienia niezwykłej wagi, sięgające w głąb życia społecznego i indywidualnego, omawianego w świetle zasady Chrystusowej? Bynajmniej! Bogu dzięki, nie taka jest przyczyna tego zjawiska. Wprost szczerze [s. 133] i otwarcie stawiam sprawę. Jeżeli „Życie Katolickie” nie dociera do rąk naszych parafian, jeżeli ono wychodzi w znikomej ilości egzemplarzy, główną przyczynę tego trzeba upatrywać w braku energicznego, dobrze obmyślanego i skutecznego poparcia.
Obojętności wobec omawianego pisma nie usprawiedliwiają okoliczności, z jego wartością i poziomem związane. Ze wszystkich bowiem stron Polski otrzymuję najżywsze pochwały, stwierdzające ogromne zainteresowanie i uznanie naszemu tygodnikowi. Jeden z profesorów Politechniki Warszawskiej mówił mi, że stale czyta „Życie Katolickie” i jest nim zachwycony. Również jeden z adwokatów, człowiek wysoce ceniony oświadczył mi, że nie czytuje innych gazet, gdyż „Życie Katolickie” zupełnie mu wystarcza. Klerycy jednego z naszych Seminariów Duchownych z największym upragnieniem oczekują zawsze na nowy numer „Życia Katolickiego”, gdyż z każdego numeru uczą się, jak należy prosto i zrozumiale przemawiać do ludu. Gdybyśmy następnie, Najdrożsi Kapłani, przejrzeli korespondencję wsi z administracją naszego tygodnika, przekonalibyśmy się, jak wielkim przyjacielem wsi jest nasze „Życie Katolickie”. Umyślnie przytaczam te przykłady, aby usunąć może tu i ówdzie istniejący zbyt skromny sąd i niedocenianie diecezjalnego wydawnictwa.
Pismo jest dobre, chodzi tylko o to, aby je najszerzej spopularyzować.
A więc do czynu! dla szerzenia Królestwa Chrystusowego, Królestwa prawdy i cnoty ! Nie dopuśćmy, aby synowie ciemności osiągali przewagę, szerząc zło. Niech obok głosu, który płynie z naszych świątyń, obok nauki, która płynie z ambon, obok dźwięku dzwonów, tonu śpiewu i muzyki kościelnej, niech płynie także słowo nauki w postaci słowa drukowanego, w postaci pisma naszego, które pójdzie z człowiekiem do jego domu, dotrze do najdalszych krańców parafii, a nieraz dostanie śle do rąk tego, który progu świątyni [s. 134] zwykle nie przestępuje, i jego do kościoła pociągnie.
Jakże dużo pisze się wciąż i mówi w łonie sfer oświeconych o ekonomii środków i sił w społeczeństwie! Istotnie, ile to pieniędzy w naszym społeczeństwie wdeptuje się w błoto, kiedy popiera się złą prasę przez prenumeratę złych albo wątpliwej wartości wydawnictw, ile to traci się czasu i sił, kiedy-się czyta rzeczy mało pożyteczne, podczas gdy wszystkie siły ześrodkować należy dla zdobycia i popierania wartości najwyższych.
Od kapłanów przede wszystkim, ze świątyni oczekiwać należy uzdrowienia takiego stanu rzeczy! Przy każdej odpowiedniej okazji wychodzić powinna zachęta do prenumerowania i czytania „Życia Katolickiego”.
A nie tylko zachęta. Za nią winno pójść dostarczanie pisma do rąk czytelnika. Dlatego trzeba obmyśleć w każdej parafii najlepszy sposób kolportażu. Nie dosyć jest ogłosić, że pismo nabyć można na plebani, czy w kancelarii parafialnej, lecz raczej trzeba zorganizować stałą rozprzedaż pisma wśród parafian przez ludzi, którzy chętnie podejmą się tej pracy.
Szczęśliwym się czuję, że mogę powołać się na przykłady z naszej diecezji, które z jednej strony świadczą, ile może zrobić gorliwość kapłana, z drugiej strony są wzorem dla innych.
Jeden z Czcigodnych duszpasterzy naszej diecezji ma taką praktykę. W każdej wsi ma upatrzoną osobę, która otrzymuje „Życie Katolickie”. Do tej osoby przychodzą z całej wsi katolicy na wspólne czytanie pisma ku wielkiej ich korzyści duchowej. W ten sposób w parafii rozchodzi się poważna ilość egzemplarzy.
Inny znowu duszpasterz, którego pracę chętnie tu podnoszę, rozpowszechnia „Życie Katolickie” przez kółka Żywego Różańca. Ponieważ kółek w parafii jest kilkanaście, tyleż egzemplarzy pisma się rozchodzi. Kapłan ten stosuje się do ustawek Żywego Różańca, [s. 135] z których jedna zawiera zarządzenie, by każde kółko prenumerowało l egz. „Życia Katolickiego”. Co kwartał, podczas zmian tajemnic, zbiera się prenumeratę i wpłaca się ją do Administracji pisma.
Gdyby tak wszyscy kapłani w diecezji poszli za przykładem wymienionych duszpasterzy! Z całą pewnością twierdzę, że sprawa Boża, sprawa zbawienia dusz, odniosłaby nieocenione korzyści, niesłychanie naprzód postąpiłoby w diecezji uświadomienie katolickie.
Czyż nie możnaby w dzisiejszych czasach znaleźć człowieka, któryby pozbawiony innej pracy, gorliwie i z korzyścią dla siebie zajął się rozsprzedażą w parafii egzemplarzy „Życia Katolickiego”? Taki kolporter otrzyma od administracji pisma daleko idące ustępstwo, by opłacić jego trud roznoszenia pisma do wszystkich wsi w parafii. Osobisty kolportaż najwięcej wpływa na rozpowszechnienie pisma.
Podając sposoby spopularyzowania naszego diecezjalnego tygodnika, nie myślę osłabiać przyjętych już w niektórych paraf j ach metod rozsprzedaży pism, na przykład za pomocą szafek, umieszczonych w kruchcie kościoła, pragnę tylko uwagę wszystkich Czcigodnych Proboszczów mej diecezji zwrócić na konieczność wciągnięcia do tej apostolskiej pracy młodzieży katolickiej. Stanowczo trzeba młodzież zainteresować w rozszerzaniu i czytaniu prasy katolickiej. Okolicznością, wielce sprzyjającą tym zadaniom, jest fakt, że” corocznie nowe fale dorastającej młodzieży, wychodzące ze szkoły na brzeg bardziej czynnego życia, zawierają w sobie nie zużytą, świeżą odbiorczość nieznanych jej dotąd prądów. Zanim agitatorzy zła wprzęgną tych bezbronnych duchowo ludzi w służbę zła i obrabują z wartości, jakie ze szkoły i domu wynieśli, trzeba dać do rąk młodzieży pismo, z którego biją źródła czyste i nie zatrute, które ją poprowadzi na drogę prawdziwego życia a nie na manowce.
Przyszłość nasza, jak i przyszłość każdego narodu [s. 136], leży w sile nadchodzących pokoleń. Ile w młodzieży Ojczyzna pokłada nadziei, tyle urzeczywistnionych owoców winna przynieść. Całą potęga ducha oceniając ważność powołania młodzieży do rozkrzewiania katolickiej prasy, najserdeczniej polecam Najukochańszym moim Braciom Kapłanom, aby z szeregów młodzieży powoływali najlepszych przyjaciół i prawdziwych apostołów prasy katolickiej w parafii. W służbę tę, tak dostępną dla jej sił, młodzież wniesie cały swój zapał, entuzjazm i w niej zaprawi się do dalszych zadań w dziele budowy życia społecznego.
Nawołując do gorliwego popierania naszego diecezjalnego tygodnika, czynię to w tym przeświadczeniu, że nawołuję do spełnienia naszego najświętszego obowiązku, płynącego z najgłębszej, jak mówi Papież Leon XIII, troski o dobro religii i społeczeństwa.
W ciężkich warunkach Duchowieństwo naszej diecezji wykonuje swe wzniosłe zadania. Podziwiać trzeba ogrom wysiłku, włożonego w budowę i ozdobę świątyń, w zaopatrzenie w niezbędne do kultu Bożego aparaty; widocznym jest udział Duchowieństwa w akcji społecznej czy oświatowej; wyznać trzeba, że do programu naszej działalności za mało wprowadzamy starań o popieranie swej prasy. I jeżeli rezultat naszej pracy nie jest takim, jakbyśmy pragnęli, to bodaj przyczyna tego tkwi w niedocenianiu tej wielkiej pomocy, jaką nam wyświadczyć może nasze pismo diecezjalne. W naszych warunkach, kiedy nie możemy ogarnąć wszystkich parafian w rozległych pod względem przestrzeni parafiach, będzie ono rozrostem i rozszerzeniem naszych usiłowań, spełni ono rolę sługi ewangelicznego, który zewsząd, z ulic i zaułków zwoływać będzie ludzi do Boga. Najwyższe wysiłki nasze nie będą dość wielkimi, by zapewnić wpływ tak potężnego czynnika, jakim jest prasa.
Byt placówki, którą wspólnym wysiłkiem stworzyliśmy, od nas zależy. Jest on w ręku Ukochanych Braci kapłanów i tych pisma Przyjaciół, którzy są mu [s. 137] wiernymi w doli i niedoli prenumeratorami, jak i tych, którzy oby jak najprędzej powiększyli ich szeregi.
Ponieważ koszty wydawnictwa są ustalone, a źródłem na ich pokrycie jest prenumerata, najgoręcej wzywam Czcigodnych Księży, aby należną za 1933 rok prenumeratę czym prędzej nadesłali do administracji i umożliwili spłatę zaciągniętych już zobowiązań.
Prosząc zarazem o energiczne współdziałanie w szerzeniu pisma, pragnę, by w każdym domu katolickim znajdowało się „Życie Katolickie”, niosące zawsze zdrowy pokarm duchowy, skupiające ludzi nie przy interesach i zasadach partyjnych, lecz przy najwyższych przewodnich ideach życia chrześcijańskiego.
Niechaj zdrowe ziarna, tak umiejętnie rzucane na łamach naszego „Życia Katolickiego”, wydadzą plon jak najobfitszy i będą dla dalszych pokoleń przykładem tego, co może dokonać ofiarna, rzetelna praca, poparta przez ogół Duchowieństwa w Diecezji, które rozumiejąc znaczenie dla Kościoła prasy, uczyniło ze swego organu diecezjalnego potężny czynnik zbawienia dusz i rozszerzania sprawy katolickiej.
(-) † A. SZELĄŻEK
Biskup Łucki
(-) Ks. J. Szych
Kanclerz