Ks. bp A. P. Szelążek, biskup łucki, Cierpienie skarbem chrześcijanina, Caritas 3(1947) nr 1, s. 2-5.
Ks. Biskup Adolf Szelążek
CIERPIENIE SKARBEM CHRZEŚCIJANINA
Współpracownicy „Caritas” stale mają do czynienia z ludźmi cierpiącymi fizycznie lub moralnie. Zrozumienie sensu cierpienia ułatwia jego znoszenie. Artykuł niniejszy, omawiający zagadnienie cierpienia, ma na celu dopomóc osobom, stykającym się z cierpiącymi, w wyrabianiu w nich takiej postawy, moralnej, która -ułatwi im znoszenie krzyża, a nawet pełnego zasług, rozmiłowania się w nim.
REDAKCJA
Cierpienia — próbą miłości
Św. Małgorzata Maria Alacoque zostawiła w swych pismach zdumiewające wskazanie: „Krzyże, poniewierka, zmartwienie i udręczenia są rzeczywistymi skarbami serc, kochających Jezusa Chrystusa ukrzyżowanego”.
Równie zdumiewające jest wskazanie św. Teresy od Dzieciątka Jezus: „Miarą miłości Bożej jest stopień radości z powodu doznanych cierpień”. Wskazania zrozumiałe dla tych, którzy weszli na wyżyny heroizmu. Drukowane przez sekretariat Apostolstwa Chorych „Listy” ułatwiają ocenę tych wskazań i wzniesienie się do szczytów bohaterstwa.
Przebogatą jest literatura w tym przedmiocie; a każde nowe jego naświetlenie zyskuje dużo zainteresowania.
Rozważania, które kreślimy, wprawdzie nie są nowe, ale może znajdziemy w nich momenty, które dorzucą cegiełkę do budowy wiedzy.
Celowość cierpień
Cierpienia fizyczne stanowią w pewnej mierze wymogi żyjącego organizmu. Choroby nawet nie należą do objawów, które by należało uważać za zupełnie zbędne, niecelowe i szkodliwe. Biologia, dążąca do wyjaśnienia praw fizycznych, które rządzą życiem istot na ziemi, daje wyraźne w tym względzie wskazówki. Polski uczony, Jan Danysz, członek Instytutu Pasteura w Paryżu, w dziele swym, wydanym 1926 roku, p. t. „Biologiczne znaczenie cierpienia i zdrowia”, mówi, że cierpienia są niezbędnym warunkiem postępu w życiu organizmów i że dzięki następującym po sobie okresom zdrowia i cierpienia powstają organizmy coraz wyżej wyposażone, bo składające się z coraz większej ilości komórek, coraz delikatniej zróżniczkowanych. Stwierdza on dalej, „że nie wszystkie chorobotwórcze mikroby posiadają wyłącznie szkodliwe własności; niektóre wywierają pobudzające działanie na tkanki nerwowe. „Mikroby, wywołujące choroby zakaźne, wprowadzają do ustroju obcogatunkowe substancje białkowe, – tzw. proteiny, które często powodują zmiany w czynnościowej równowadze organizmu”), zmiany, prowadzące ku zwiększeniu odporności organizmu na wpływy szkodliwe. Białe ciałka krwi, tzw. – fagocyty, wchłaniając szczepionki ochronne, zawierające mało szkodliwe mikroby, uzdalniają się do zwalczania mikrobów szkodliwych, a przez zmiany chemiczne i fizjologiczne uodporniają organizm. Doktor medycyny Breyer, popularyzator wiedzy lekarskiej, twierdzi, że „ból jest niezbędnym czynnikiem życia i musi istnieć, podobnie, jak noc musi istnieć, by dzień mógł zajaśnieć i roztoczyć swój wpływ ożywczy. Ból jest zaczynem w życiu człowieka a bez tego bodźca zgrzybielibyśmy przedwcześnie”.
Przywrócenie równowagi
Istnieją wszakże cierpienia zawinione. Prawo moralne nigdy nie występuje w zupełnym odosobnieniu. Za nim idzie nieodstępnie obrona jego nietykalności, w postaci zagrożenia bolesnymi następstwami wszelkiej na prawo napaści. Nazywamy to sankcją. Jest ona długiem, zaciągniętym przez winowajcę, w stosunku do obrażonego prawa. Dług ten jest spłacony przez karę. Nazwa „kara” nie pokrywa się całkowicie z funkcją, którą spełnia. Na pierwszym miejscu sankcja ma charakter leczniczy. Podnosi; upadłego z upadku, budzi sumienie, nawracając na drogę obowiązku, a wspomnieniem przeżytych bolesnych doświadczeń, utrwala na drodze cnoty.
W dalszych widokach jako najistotniejsze zadanie sankcji jest przywrócenie zachwianej równowagi „porządku moralnego” — ładu moralnego. Osiąga ona ten cel najpierw przez pozbawienie winnego zdobyczy, otrzymanej na drodze przestąpienia prawa moralnego, ustanowionego przez ludzi. Nie zawsze jest to możebne. Wówczas wchodzi w grę odwzajemnienie się (rewanż) ze strony naruszonego porządku prawnego, środkami bardziej już dotkliwymi, które po części osłaniają społeczeństwo przed samowolą niekarnej jednostki, np. ograniczenie stanu posiadania, pozbawienie wolności, wspólnoty społecznej, a nawet życia. Wszystko to posiada charakter zapobiegawczy, odstraszający innych od spełnienia takich czynów, które łamią porządek moralny, a sprowadzają na winowajców ciężkie następstwa.
Bieg wszystkich rzeczy w istnieniu ludzkości opiera się o ład moralny, budowany dla uszczęśliwienia człowieka. Wycofanie się z ładu [s. 3] moralnego pozbawia człowieka istotnego warunku osiągnięcia szczęścia, a zatem pozbawia go praw do szczęścia.
Unikanie cierpień
Wrodzona jest wszakże naturze ludzkiej dążność do uwolnienia się od cierpień, pragnienie zachowania lub odzyskania zdrowia, unikanie chorób, strach przed pojawiającymi się symptomami choroby zwłaszcza noszącej w sobie znamiona bliskiej śmierci, albo długotrwałych męczarni, gdy jest nieuleczalną, zgryzając powolnie organizm, lub przed wszelkimi cierpieniami, których nadejście jest przewidywane z nieubłaganą pewnością. Toteż i o Panu Jezusie ewangelia opowiada, że przed męką swoją „począł się lękać i tęsknić sobie i mówił uczniom swoim: „Smutna jest dusza moja aż do śmierci”.
Chrystus lekarzem cierpień
Tak bardzo upragnione przez ludzi uleczenie się z jakiejkolwiek choroby, z cierpienia, które stwarza z ziemi padół płaczu, w cudowny sposób dokonywane było przez Pana Jezusa podczas jego publicznej działalności. Ewangelie przepełnione są wskazaniami, że chorzy zawsze cudownie byli uzdrowieni przy każdym zbliżeniu się do Zbawiciela. Jan Ewangelista zaznaczył, że niemożliwym byłoby opisać i podać liczbę tych cudów. Cudowne uzdrowienia, jak i proroctwa, wskazane zostały przez proroków Starego Testamentu, jako znaki, po których można poznać Mesjasza, Boga-Człowieka. Toteż Pan Jezus niejednokrotnie przytaczał słowa proroków. Gdy św. Jan Chrzciciel posłał swych uczniów do Jezusa z zapytaniem: „Ty jesteś, który ma przyjść, czy też innego czekamy”? „A tejże godziny — jak mówi ewangelia św. Łukasza — wielu uzdrawiał od niemocy i chorób, od duchów złych, a wielu ślepym wzrok przywrócił. A odpowiadając uczniom Janowym rzekł: Szedłszy donieście Janowi, coście słyszeli i widzieli: iż ślepi widzą, chromi chodzą, trędowaci bywają oczyszczeni, głusi słyszą, umarli powstają, ubodzy ewangelię przyjmują”. Słuchacze i uczniowie Janowi nie mogli nie znać proroctwa Izajasza: „Bóg sam przyjdzie i zbawi was. Wtedy się otworzą oczy ślepych i uszy głuchych -będą otworzone; wtedy wyskoczy chromy jako jeleń i otworzony będzie język niemych”. Wielki zarzut, uczyniony przez Pana Jezusa miastom: Corozaim, Bethsaidzie, Capharnaum, oparty był o fakt nieprzyjęcia nauk Zbawiciela, chociaż w ich oczach działy się cuda, które wskazał Izajasz prorok: „Gdyby w Tyrze i w Sydonie stały się były cuda, które stały się w was, dawno by były w włosiennicy i w popiele pokutę czyniły”. Kiedy Jezus miał wskrzesić Łazarza, powiedział uczniom: „Łazarz umarł. I rad jestem dla was, że tam nie byłem, abyście uwierzyli”.
O samym momencie wskrzeszenia ewangelia mówi: „A Jezus podniósłszy oczy swe w górę rzekł: Ojcze dziękuję ci, żeś mnie wysłuchał.” A co do mnie, jam wiedział, że mnie zawsze wysłuchujesz; ale powiedziałem dla ludu, który wokoło stoi, aby uwierzyli, żeś ty mnie posłał. I rozkazał Łazarzowi wyjść z grobu… Wielu tedy z Żydów widząc, co uczynił Jezus, uwierzyło weń”.
Chrystus Pan wyraźnie powołuje się na swe cuda, jako na podstawy wiary w jego bóstwo. Razu pewnego w świątyni jerozolimskiej obstąpili go Żydzi i rzekli mu: „Dokądże duszę naszą w zawieszeniu trzymać będziesz? Jeśli ty jesteś Chrystusem, powiedz nam jasno. Odpowiedział im Jezus: Powiadam wam, a nie wierzycie; sprawy, które ja czynię w imię Ojca mojego, „one świadczą o mnie… Jeśli nie czynię dzieł Ojca mojego, nie wierzcie mi. Ale jeśli czynię, „chociaż byście mnie wierzyć nie chcieli, uczynkom wierzcie, abyście poznali i uwierzyli, że Ojciec jest we mnie a ja w Ojcu”. Cudowne więc uzdrowienia spełniały rolę dowodów bóstwa Pana Jezusa. Rolę tę spełniają nadal po wsze czasy. Cuda uzdrowień dzieją się ustawicznie. Świat cały wie o cudach w Lourdes, o Fatimie, o zdarzających się cudownych uzdrowieniach w innych miejscowościach. W samym Lourdes istnieje Biuro Sprawdzeń (Buieau des Constatations), w którym wszyscy lekarze i uczeni mają prawo osobiście badać przebieg cudownych uzdrowień. I zaprawdę nie będą wytłumaczeni niewierzący, którzy mają naoczne dowody interwencji mocy bożej i trwają w swojej niewierze.
Wynagradzająca rola cierpienia
Niezależnie od tych faktów, które nadal spełniają rolę dowodów prawdziwości religii objawionej, wszyscy ludzie żyją w ustawicznych doświadczeniach: każdy nieść ma krzyż swój na każdy dzień. Mógł więc bez przesady powiedzieć ks. Olier, założyciel kongregacji Sulpicjanów i twórca Seminarium św. Sulpicjusza w Paryżu (1543): „Nigdy nie wątpiłem o tym, że punkt ciężkości chrystianizmu spoczywa w cierpieniu”. Zadania cierpień, ujęte w powyższych rozważaniach, nie dosięgają tych wyżyn, gdzie iskrzą się wszystkimi blaskami skarbów ziemi. Niedosiężne dla szarego człowieka skarby szczytów duchowych, stają się własnością dusz, którym Chrystus zapewnił, że „Boga oglądają”. Św. [s. 4] Paweł apostoł ważył się powiedzieć z własnego zaiste doświadczenia: „Odkrytą twarzą patrząc… na Chwałę Pańską, w ten obraz się przemieniamy”. Najwyższy to stopień kontemplacji. Dosięgają tych wyżyn ci, którzy idą „z jasności w jasność”, jako za sprawą Ducha Pańskiego”. Zdziwionym oczom odsłaniają się tam bezbrzeżne krainy tajemnic, odległe widnokręgi, tonące w tęczowych blaskach, niosąc zapowiedź nowych, przyszłych oświeceń. Nad nimi jaśnieje królewski majestat miłości. Chrystus Pan przyszedł na ziemię, aby jej płomień zapalać w duszach”. Wyraz: miłość — ukazuje się ustawicznie na ustach ludzi; ustawicznie nawołujemy do miłości. Wszystkie prace kaznodziejów porywają do miłości. A jednak nie dość jeszcze uprzytomniamy sobie, że ma ona osiągnąć najwyższy stopień łączności Boga i człowieka i oprzeć ten stosunek na rzeczywistej przyjaźni. Miłość przyjacielska, miłość zrównanych sobie, ma związać Stwórcę i człowieka wszystkimi prawami, które z jej natury wypływają. Istnieje pewne podobieństwo, analogia, tej przyjaźni w stosunkach ludzkich, jeżeli wiąże ich prawdziwa przyjaźń: ich miłość jest nieśmiertelna. „Miłość jeżeli jest nie umiera; jeżeli umiera, nie istnieje”.
Może się niekiedy zachwiać, ale odruchem nagłym wraca do równowagi. Nie do pomyślenia jest, aby przyjaciel ukrzywdził przyjaciela. Gdy zaś nierozważnym krokiem dotknie boleśnie przyjaciela, – wybucha natychmiast żalem za wyrządzoną obrazę i wszystko pragnie uczynić, aby błąd naprawić; stara się zmyć przewinienie, rzucając na ofiarę wszystko, czym rozporządza, gotów nawet życie swoje oddać i mękę wszelką ponieść, aby wskrzesić węzeł przyjaźni; miarą swoich cierpień wypełnić tę przepaść, którą zniewaga, czy obraza, rzuciła między dwie istoty, skute węzłami szczytnej miłości. Tak św. Piotr w momencie zaparcia się Jezusa: „Jeszcze mówił — jak opowiada ewangelista św. Łukasz a zapiał kur. A Pan, obróciwszy się, spojrzał na Piotra. I wspomniał Piotr na słowa, jakie Pan był powiedział. I wyszedłszy na dwór, gorzko zapłakał”. Jednak nie tylko gorzko zapłakał, lecz służbę swoją wierną Chrystusowi Panu przypieczętował swoją śmiercią krzyżową.
Przecież rozumiemy, że pierwszy człowiek, (obsypany niezliczonymi darami, musiał być także związany z Bogiem najgorętszą przyjaźnią, bo istotę jej — łaskę — posiadał. A gdy wystawiony na próbę zachwiał się i zaparł się tej przyjaźni, w jego naturze musiał nastąpić wybuch natychmiastowego żalu za grzech popełniony — reakcja gwałtowna, pragnienie zgładzenia tej winy wszystkimi ofiarami, które by zrównały się z ogromem, obrazy, jak tego domaga się prawo przyjaźni. Zrównanie to możliwym było jedynie przez wyniesienie natury ludzkiej do godności hipostatycznego zjednoczenia z naturą boską przez Wcielenie Syna Bożego. Stwórca zapewnił człowieczeństwu taką zdolność odbudowy złamanej wierności, gdy zapowiedział przysłanie Syna swojego, aby stał się człowiekiem i jako Bóg-Człowiek dokonał dzieła zbawienia. Stąd w łonie ludzkości tęsknota za Tym, który miał „być przysłany”, jak to; wyraża księga Genezy i Który nazwany został w tejże księdze „Oczekiwaniem narodów”, a według słów Aggeusza proroka, był „pożądanym wszystkich narodów”. On przyszedł i dokonał dzieła zbawienia. Pan nasz, Jezus Chrystus, swoją męką, przez śmierć swoją, przywrócił człowiekowi prawo do synostwa bożego, prawo do przyjaźni z Bogiem. To prawo przysługuje każdemu człowiekowi w drodze, wskazanej przez Zbawiciela.
Zbawienie dokonane przez Pana Jezusa — to prawo do odzyskania synostwa i przyjaźni — nie zastępuje osobistego starania się o jego wykorzystanie. Każdy człowiek zyskuje owoce zbawienia przez te środki, które wskazał Pan Jezus. Człowieczeństwo, które nas wszystkich jednoczy, wskazuje obowiązek wspierania współbraci, zyskaniem dla nich owoców zbawienia. W szeregu środków, którymi możemy ratować bliźnich w dziele zbawienia, są cierpienia. Mamy możność współdziałania z Chrystusem Panem w tym dziele, mamy możność uczestniczenia w męce Pana Jezusa dla dobra bliźnich. My sami w zjednoczeniu naszych cierpień z męką Zbawiciela znajdujemy najpełniejsze ukojenie. Męka Chrystusa — jak mówi bł. Ludwik de Ponte – przepaja niezmierną słodyczą najcięższe gorycze życia, gdy je z nią łączymy. Krwią Zbawiciela zaprawiać możemy wszystkie upokorzenia, twardość posłuszeństwa, pogardę ze strony ludzi, prawdziwe klęski życiowe, które przeplatają pasmo doczesnego żywota. Równą radością napełniamy swe serca, gdy, cierpiąc z Chrystusem Panem, te cierpienia nasze, wyniesione do najwyższej godności zbawczego dzieła, ofiarujemy za innych w niezliczonych potrzebach ludzkich, w intencjach, które wskazuje nam serce i współczesne życie. Tak zrozumieć możemy, dlaczego mamy się radować, jak wskazuje św. Piotr Apostoł, gdy cierpimy wspólnie z Chrystusem ukrzyżowanym. „Będąc uczestnikami cierpień Chrystusowych radujcie się”. Staje się zrozumiałym wskazanie św. Małgorzaty Marii Alacoque, że cierpienia są skarbami dla miłośników Jezusa Chrystusa ukrzyżowanego, i to wskazanie św. Teresy od Dzieciątka Jezus, że „Miarą miłości bożej jest stopień radości z powodu doznanych cierpień”. [s. 5]
Najwyższe przed nami zadanie: budować — względnie odbudowywać — węzły przyjaźni z Bogiem, węzły przyjaźni we własnej duszy, w duszach bliźnich. Jasne jest wskazanie Chrystusa Pana: „Wy jesteście przyjaciółmi moimi, jeżeli czynić będziecie, co ja wam przykazuję”.
Mylą się bardzo ci, którzy sądzą, że te słowa Pisma świętego o przyjaźni bożej rozumieć należy przenośnie: o łasce, o pomocy, o opiece bożej. Takie rozumienie przeciwne jest intencjom Ducha Świętego. Ten nasz Pocieszyciel — mówi w księdze mądrości Bożej o Chrystusie Panu, o tej Przedwiecznej Mądrości, która wszystek rodzaj ludzki do przyjaźni bożej przeznacza, powołuje do niej wszystkich, we wszystkich duszach chce przyjaźń tę tworzyć. Nie na próżno nam powiedział: „Mądrość… tchnieniem jest mocy bożej i czystym wpływem jasności Boga wszechmogącego… Jasnością jest wiecznej światłości i zwierciadłem bez zmazy boskiego majestatu i wyobrażeniem dobroci jego. A chociaż jest jedyną, wszystko może… I chociaż w sobie trwa, wszystko odnawia i poprzez narody w dusze święte się przenosi i czyni z nich przyjaciół Bożych”. Ta mądrość jest „nieprzebranym skarbcem dla ludzi; ci, którzy ją używali stali się uczestnikami Boskiej przyjaźni”.
Postęp ludzkości iść ma w tym kierunku. Przewodzić temu postępowi mają Święci, których dusze są związane z Bogiem więzami miłości.
Na ich czele znajdą się Święci, którzy cierpią z Chrystusem ukrzyżowanym, bo „Bliski jest Pan tym, którzy są strapionego serca”. „Mnogie są uciski sprawiedliwych”. A wspierać nas będzie i to wskazanie św. Małgorzaty Marii Alacoque: „Nic nie jednoczy nas tak ściśle z Najświętszym Sercem naszego Pana Jezusa Chrystusa jak krzyż, który jest najcenniejszą rękojmią Jego miłości”.