Ks. bp A. P. Szelążek, biskup łucki, List pasterski do nauczycielstwa szkół powszechnych, Łuck, 15 listopada 1930, Miesięcznik Diecezjalny Łucki 5(1930) nr 11, s. 410 – 418.
ADOLF PIOTR SZELĄŻEK
Z BOŻEJ I STOLICY APOSTOLSKIEJ ŁASKI
BISKUP ŁUCKI
PRAŁAT DOMOWY JEGO ŚWIĄTOBLIWOŚCI
D. Ś. T.
Czcigodnym kapłanom i ukochanym wiernym Diecezji Łuckiej,
Pozdrowienie w Panu!
Przegląd Wołyński w Nr 43(331) z dnia 29/X.30 ogłosił rezolucje Walnego Zjazdu Oddziału Powiatowego Związku Polskiego Nauczycieli Szkół Powszechnych w Łucku w sprawie religijnego wychowania młodzieży.
We wstępie do rezolucji wskazano, iż została ona uchwalona „z powodu nieuzasadnionych ataków na Związek P.N.S.P. ze strony wrogich organizacji tej czynników.”
Walny Zjazd przyjmuje najpierw jako fakt niewątpliwy istnienie wrogich dla Związków czynników; sądzi, iż czynniki te spaczają uchwały XI Zjazdu Delegatów i że tendencje jątrzą rodziców przeciwko Nauczycielstwu związkowemu.
Mówmy otwarcie: Walny Zjazd ma na myśli odezwę Komisji Prawnej Episkopatu. Odezwę tę podpisałem, przeto głos zabieram w swym własnym imieniu i tylko w odniesieniu do swej decyzji, którą znam dobrze. [s. 411]
Zdaje się, że istnieją tu pewne nieporozumienia, które trzeba usunąć w imię dobra ogólnego.
Nie należy władz kościelnych katolickich poczytywać za czynniki wrogie dla Związku, gdy występują przeciwko tendencjom i postulatom antyreligijnym, które również odrzuca większość Nauczycielstwa związkowego, jak to stwierdza List otwarty p. senatora Nowaka.
Władza kościelna stanowi z tą większością Nauczycielstwa związkowego, w zakresie odrzucenia tendencji antyreligijnych, jeden wspólny front obronny.
Do jedności wspólnego frontu z tą władzą przyznaje się wspomniana większość Nauczycielstwa związkowego, gdy stwierdza, że odrzuciła wniosek o laicyzacji szkoły.
Do tej jedności przyznaje się również Walny Zjazd Łucki, gdy „jednomyślnie” stwierdza, że Związek, jako organizacja zawodowa, nie prowadził i nie prowadzi walki z religią.
Gdy znowu p. senator Nowak w swym Liście otwartym z dnia 20 sierpnia 1930 r. wielokrotnie podkreśla fakt uznania przez Nauczycielstwo Związkowe potrzeby wychowania religijnego młodzieży, staje również pod tym względem w tym naszym wspólnym froncie.
Na mocy własnej obserwacji mogę stanowczo zaświadczyć, że na Wołyniu i na Polesiu Wołyńskim ogół Nauczycielstwa Związkowego nie wykazuje jakichkolwiek tendencji antyreligijnych.
Zespoleni w ten sposób w uznaniu potrzeby oparcia wychowania młodzieży szkolnej o religię, nie jesteśmy podzieleni na wrogie sobie obozy, lecz mamy wspólnego wroga w jakimś czynniku zewnętrznym, który chce zaszczepić antyreligijne nastroje wszędzie, gdzie tylko zdoła. Czynnik ten chce swój wpływ wywrzeć także na Nauczycielstwo związkowe. Wszak to jest oczywiste i nie da się zaprzeczyć.
Tymi wpływami obecnych nam czynników tłumaczyć [s. 412] trzeba parokrotne wystąpienia sfer pedagogicznych wobec rządu z przedstawieniem potrzeby laicyzacji szkoły i usunięcia okólnika p. Bartla.
Nie innym też wpływom przypisać należy postawienie na Zjeździe krakowskim wniosku o szkole świeckiej. Przeciwko wnioskowi, dzięki Bogu, wystąpiła olbrzymia większość uczestników Zjazdu. Nie zmienia to jednakże katu, że wniosek zgłoszono i dyskutowano.
Samo zaś stawianie podobnych wniosków obliczone jest najpewniej na zdobycie kiedyś w łonie Nauczycielstwa związkowego większości dla owych postulatów. Niebezpieczeństwo to wszyscy widzą. List również p. senatora Nowaka nie wyklucza takiego niebezpieczeństwa, gdy mówi: „Tej walki (z religią) organizacja nie prowadziła dotąd i nie prowadzi jej w tej chwili.” Jak dotąd, rzeczywiście, większość Nauczycielstwa przeciwstawiła się zwycięsko niebezpiecznym dążeniom do wprowadzenia szkoły świeckiej.
Źródłem wpływów antyreligijnych, wspólne jest dla wszystkich dziedzin naszego życia. To źródło nawet wspólne jest dla wszystkich narodów. Nasz kraj bowiem nie jest pierwszym w zakresie walki o usunięcie Boga ze szkoły. We Francji wpływy te odbyły tak już zwycięski pochód na szkołę, że obecnie Związek Syndykatów Szkolnych zapowiedział walkę współczesnemu rządowi, parlamentowi, porządkowi społecznemu i ustrojowi politycznemu, a bez żadnych zastrzeżeń pochwalił rewolucję rosyjską. Tam, we Francji, należy to już do najdrobniejszych detalów, że Syndykaty owe domagają się szkoły „jednej”, w swoim tego wyrazu rozumieniu, tj. wprowadzenia monopolu państwowego szkolnego, zatem usunięcia szkół prywatnych, które dla narodu francuskiego stanowią najkonieczniejszy środek ratowania jego religijności.
Byłoby pożądanym odszukanie źródeł tych wpływów. Ważniejszym wszakże jest zbadanie, do jakiego stopnia wpływy antyreligijne opanowały umysły u nas w Polsce, szczególnej w szeregach Nauczycielstwa [s. 413] szkół powszechnych. Zbadaniem tego zagadnienia zająć się winno samo Nauczycielstwo. Z całą bezstronnością trzeba przeprowadzić w swoim łonie ten społeczny rachunek sumienia.
Dla ludzi, stojących zewnątrz Związku, pewne objawy notoryczne, publiczne, powszechnie znane, są źródłem narzucających się z całą koniecznością wniosków o wyłomach w odporności Nauczycielstwa związkowego.
Oto list p. senatora Nowaka zawiera potwierdzenie faktu, że „zniesienie tzw. Okólnika p. Bartla domagają się Zjazdy związkowe.” Dla ścisłości, zaznaczam, że jakkolwiek wspomniany list wskazuje, iż Sejm i Senat uchwaliły zniesienie tego okólnika, w rzeczy samej tego rodzaju uchwała sejmowa nie zapadła; Senat powziął odnośną uchwałę, jednak senatorowie niektórzy potem tłumaczyli swoje wystąpienie błędną informacją, jakiej im w tej sprawie udzielono. Wspomniany więc list stwierdza, że niejeden już Zjazd związkowy domagał się zniesienia omawianego okólnika. Osiągnięto zatem w tej sprawie większość głosów; zapadały uchwały, dotyczące zmiany porządku w praktykach religijnych młodzieży szkolnej. Porządek ten jednak był ustalony przez Rząd w zakresie realizacji konkordatu, który jest obowiązująca w Polsce ustawą.
Poza stroną formalną tego punktu, bliższe wejrzenie w treść okólnika p. Bartla daje możność oceny, jaki wielkiej wagi są dla wychowania religijnego młodzieży jego dyspozycje. Bez tych praktyk religijnych, które wskazuje okólnik, pojąć się nie da wychowanie naprawdę religijne, tj. kształcenie dusz młodzieży w duchu Bożym, rozwijanie w nich życia nadnaturalnego. Gdyby taki okólnik nie istniał, Nauczycielstwo musiałoby się domagać jego wydania przez Rząd.
Prawda, w owym okólniku może dla niektórych osób niedogodna jest zobowiązanie Nauczycielstwa do asystowania przy spełnianiu obowiązków religijnych przez młodzież. [s. 414]
Udział ten wszakże Nauczycielstwa w pewnych funkcjach religijnych jest współdziałaniem z Kościołem. Jest to pewien trud; nie poniża on jednak, przeciwnie, podnosi rolę Nauczycielstwa i daje pole do spełnienia zadań wychowawczych, które tkwią w naturze powołania Nauczycielstwa szkół powszechnych. Ustawiczne obserwacje stwierdzają, że w tej szkole, w której nauczycielstwo przyświeca młodzieży wzorem swej religijności, w której przełożeni przystępują do sakramentów świętych razem z młodzieżą szkolną, poziom moralny szkoły stoi wysoko, a niewątpliwie wysoki jest również poziom naukowy.
Usuwanie więc rządowego okólnika, wprowadzającego w życie zamierzenia wychowawcze konkordatu, byłyby niesłychanie szkodliwym posunięciem w stosunku do wpływu religijnego na szkołę. Jakże więc zwalczanie tego okólnika przez Zjazdy związkowe pogodzić z oświadczeniem, że organizacja nauczycielstwa nie prowadzi walki z religią? Jeżeli Nauczycielstwo związkowe chce być wierne tak postawionej przez siebie zasadzie, wino zaniechać nadal zwalczania okólnika p. Bartla.
Gdy zwalczanie to ma miejsce, najściślejszym obowiązkiem władzy kościelnej jest wystąpienie w jego obronie.
Nauczycielstwo, dbałe o wychowanie religijne młodzieży, a poinformowanie dostatecznie o znaczeniu tego zagadnienia, miałoby prawo zarzucenia władzom kościelnym winę bezczynności, gdyby odpowiedzialny za to pasterz diecezjalny, w danej sprawie zachował milczenie.
Poza tym przekonany jestem, że samo Nauczycielstwo związkowe, jak również i szanowny autor Listu otwartego, wyczuwają pewne hiperbole w owym Liście oraz spostrzegają niektóre punkty, wymagające omówienia.
Aby nie być gołosłownym, dotknę tych punktów choćby pobieżnie. [s. 415]
Zatargi w szkole pomiędzy duchownymi a nauczycielstwem wynikają na pewno nie „z tendencji narzucania supremacji władz duchownych nad państwowymi”, bo ta tendencja najzupełniej nie istnieje, nie istnieje w najmniejszej nawet mierze. W tę tendencję naprawdę i p. senator Nowak nie wierzy. Taktowny kapłan pamięta dane sobie przez Chrystusa Pana rozkazanie: „Fiat sicut ministrator”. W Nauczycielstwie szkół powszechnych widzi gorliwy kapłan nie parjasów, lecz jedyną na wsi sferę, która należycie rozumie troski jego pasterskie. Z czasów średniowiecza, kiedy to tym „parjasem” dla nauczania dziatwy był przeważnie proboszcz albo zakonnik, wyniosło duchowieństwo dla Nauczycielstwa cześć prawdziwą, jako dla sfery, powołanej przez Boga, aby dzieliła z duchowieństwem szczytne powołanie „nauczajcie wszystkie narody”. Dał temu wyraz niedawno Ojciec św. Pius XI w swojej przemowie do Nauczycielstwa szkół powszechnych w Italii.
Nie sadzi też naprawdę p. senator Nowak, aby duchowieństwo zamierzało umniejszać w szkole znaczenie władzy państwowej, to duchowieństwo, które nigdy nie przestanie bronić przeciwko współczesnym opiniom prawdy naszej św. religii: „Non est enim potestas nisi a Deo” (Rom. XIII, 1). Żadne twierdzenia nie zmienią porządku, ustalonego przez prawo wieczne, w każdym zakresie życia, a więc i w szkole. Musi być tu także zachowany porządek, ustalony przez prawo naturalne, przez prawo Boże pozytywne i zgodne z nim prawo państwowe. Według prawa naturalnego nade wszystko rodzice mają w dziedzinie wychowawczej władze nad swymi dziećmi; od Boga ma Kościół w tym zakresie ustalone zadania; ma swe prawa idąca do Boga władza państwowa. Tego układu nie zmieniły: ani konstytucja, ani inne ustawy państwowe polskie.
Zatargi wspomniane naprawdę płyną z nietaktów jednej lub drugiej strony. Do nietaktów bowiem zaliczyć [s. 416] należy dowolne może niekiedy tłumaczenia zadań pasterskich, przed czym władza diecezjalna zawsze przestrzeże, gdy otrzyma o tym odpowiednie uwiadomienie. Do nietaktów również należą posunięcia z drugiej strony, które w poszczególnych wypadkach mogłyby być rozumiane, jako wystąpienia antyreligijne, które jednak zazwyczaj dadzą się sprostować, gdy będą wyjaśnione na właściwej drodze.
Na te niedomagania życiowe istnieją środki zaradcze, wszystkim znane, i bynajmniej nie potrzeba uciekać się do ich rozpatrywania na zjazdach ani też do drukowania ich opisów, z natury rzeczy jednostronnych w „Ognisku” lub w innych organach prasy.
Niesłusznym byłoby imputowanie władzy kościelnej jątrzenia rodziców przeciwko Nauczycielstwu. Wszak w szeregach tego nauczycielstwa są rodzice. Ciż sami członkowie Nauczycielstwa, będąc jednocześnie rodzicami, przeżywają ten moment, kiedy rozważyć muszą pytanie: w której szkole umieścić mam swe dzieci. Wszak w owym momencie nie jest ostatecznym, decydującym czynnikiem wzgląd na to: gdzie taniej, lecz nade wszystko wzgląd na moralne i religijne cechy nauczycielstwa danej szkoły. Najgorliwszy nawet przeciwnik okólnika p. Bartla woli oddać swe dziecko do szkoły, w której wychowawcze, dodatnie znaczenie prefekta jest wysoko cenione, w której także Nauczycielstwo nie neutralizuje tego wpływu, ale przeciwnie, wychowuje i kształci młodzież w tym samym duchu. Czy więc może być jątrzeniem rodziców przeciwko Nauczycielstwu, gdy władza kościelna budzi ospałą nieraz czujność rodziców i wskazuje ten obowiązek, który uznają sami członkowie Nauczycielstwa związkowego?
List otwarty p. senatora Nowaka charakteryzuje drugą organizację nauczycielską, zapewne Stow. Chrz. Nar. Nauczycieli Szkół Powszechnych, jako nacechowaną tendencją polityczną. Słuszności tego twierdzenia dotychczas nie stwierdziliśmy. Nie spostrzegliśmy [s. 417] ani jednego objawu, który by wskazywał w ogóle zajmowaniem się w łonie tej organizacji, sprawami polityki w jakimkolwiek kierunku. Raczej można stwierdzić, że bardziej daleką jest ta organizacja od polityki, aniżeli jakakolwiek inna. To jest zresztą zrozumiałym, gdy weźmiemy pod uwagę pozostawienie tej organizacji bez tak skutecznego poparcia, jakie posiada Związek P.N.S.P. Jeżeli zaś dla władzy diecezjalnej miłym jest bardzo oświadczenie p. sekretarza Nowaka, że Związek „w programie swej działalności nie przewiduje walki z religią”, to znowu siłą rzeczy władza diecezjalna musi darzyć pełnym zaufaniem tę organizację nauczycielską, która w swym programie ma pozytywną obronę pierwiastka religijnego w wychowaniu, urabianie charakterów dzieci na gruncie zasad Chrystusowych, zaprawianie tych dzieci do wierności w wypełnianiu obowiązków względem Boga i dawanie tym dzieciom pod tym względem najlepszego przykładu.
Stwierdzić wreszcie należy, że pewną rezerwa w stosunku do czynników odpowiedzialnych Związku wywołana była znanym w przeszłości wystąpieniem, które jak dobrze wiemy, zaniepokoiło samo Nauczycielstwo związkowe, pragnące szczerze nie dopuścić na terenie szkoły do walki przeciwko religii. Wystąpienia te znalazły ocenę w komunikacie, który do Katolickiej Agencji Prasowej podał jeden z nauczycieli. Komunikat ten daje możność sprawdzenia przytoczonych w nim faktów. „Amicus Plato, magis amica veritas.” Fakty zaś należą do przeszłości. Żywimy nadzieję, że te fakty nie są podstawą do dzisiejszej sytuacji. „Związek” według wyrażenia Listu otwartego, „idzie i chce z żywymi naprzód iść.” List ten daje podstawę do wiary, że organizacja nauczycielska związkowa nie tylko „nie prowadzi walki z religią w tej chwili”, ale też prowadzić jej nie będzie i nadal, za co Sz. Panu senatorowi Nowakowi jesteśmy, wespół z ogromną większością Nauczycielstwa, niezmiernie wdzięczni; a spokojni będziemy o przyszłość wychowania [s. 418] młodzież y w duchu religijnym, gdy Związek powstrzyma się stanowczo, zdecydowanie od zwalczania okólnika rządowego, zwanego okólnikiem p. Bartla, i bezwzględnie położy tamę stawianiu wniosków o laicyzację szkoły.
Nie można tez pominąć okoliczności, niezmiernie ważnej na Wołyniu i na Polesiu Wołyńskim. Duchowieństwo katolickie i Nauczycielstwo najsilniej związane są z losami tej ziemi. Te dwie sfery społeczne decydujący wywierają wpływ na ukształtowanie się stosunków na tych Kresach, urabiają bowiem dusze tutejszego społeczeństwa. Nie może być mowy o jakimkolwiek dysonansie w łonie tych sfer. Zbawienie dusz i dobro Ojczyzny wymagają jedności w działaniu Duchowieństwa i Nauczycielstwa. Niezachwianą jedność stwarza jeden fundament, na którym stać mamy. „Fundamentu innego nikt założyć nie może, okrom tego, który założon jest, który jest Chrystus Jezus.” (I Kor. III, 13.) Nie tylko zaś mamy być mocni jednością, ale dla tych najwyższych dóbr, dla Chwały Bożej, dla zbawienia dusz, dla dobra Ojczyzny naszej, jedność tę stwarzać powinniśmy. Tego od nas Pan nasz Jezus Chrystus oczekuje: „Aby wszyscy byli jedno, jako ty, Ojcze we mnie, a ja w tobie, aby i oni w nas jedno byli; aby uwierzył świat, iżeś ty mnie posłał. A ja chwałę, którąś mi dał, dałem im, aby byli jedni, jako i my jedno jesteśmy.” (Jan XVII, 21,22).
Dążenia do jedności nie są nieziszczalne, gdy były już w historii chrześcijaństwa osiągnięte, jak o tym świadczą Akta Apostolskie: „A mnóstwa wierzących było serce jedni i dusza jedna.” (Akta Ap. IV 32).
Zespólmy serca i dusze pod sztandarami Chrystusa Pana!
Błogosławieństwo Boże niech tym dążeniom towarzyszy.
Dan w Łucku, dnia 15 listopada 1930 r.
(—) † Adolf Szelążek
Biskup Łucki.
(-) Ks. Jan Szych
Kanclerz