Ks. bp A. P. Szelążek, biskup pomocniczy płocki, Koordynacja jako podstawa stosunku państwa i Kościoła, Przegląd Powszechny 38(1921) t. 151-152, nr 452-453, s. 1*-7*.
Koordynacja jako podstawa stosunku Państwa i Kościoła.
Wyraz ten, powszechnie znany w teorii prawa, gdy idzie o stosunek Kościoła katolickiego i Państwa, oznacza teorię, według której Państwo i Kościół, co do sfery własnego działania, stoją obok siebie w zupełnej niezależności i wpływem swoim wzajemnie się wspierają.
Zgodnie z naturą swoją musi człowiek przebywać w społeczeństwie, w społeczeństwie ściśle zorganizowanym, które nosi miano Państwa. Ponieważ człowiek z rąk Stwórcy otrzymał naturę swoją, która skłania go do współżycia z innymi ludźmi w pewnym określonym Państwie, przeto Państwo samo w sobie od Boga pochodzi. Społeczeństwo istnieć nie może bez władzy, która normuje stosunki społeczne i ewentualnie przy użyciu siły utrzymuje porządek zewnętrzny. Zatem z woli Bożej także płynie władza państwowa: »Niema władzy, tylko od Boga«. Upowszechniona opinia twierdzi, że do narodu należy wybór osoby (podmiotu), która tę władzę posiada, sama zaś władza płynie bezpośrednio od Boga.
Zadaniem i celem Państwa jest obrona praw społeczeństwa i jego poszczególnych członków oraz wpływanie nawet przez zastosowanie siły, gdy tego okaże się potrzeba, na wzajemne poszanowanie tych praw. Państwo zatem w pierwszym rzędzie jest instytucją praworządną. Drugim zadaniem jest dobro ogólne oraz ochrona osobistej niezależności obywateli kraju w ich dążeniu do osiągnięcia dóbr materialnych i duchowych. Państwo przeto jest także instytucją [s. 2*] dobra, ogólnego. Najwyższym dobrem duchowym jest religia. Samo Państwo polega nie na przypadkowym zejściu się ludzi w jedno miejsce, ani też na związaniu ludzi fizycznymi jakimiś węzłami, lecz na połączeniu ludzi węzłami duchowymi, natury moralnej, czyli etycznej; węzły prawne, które stanowią kanwę państwowego związku, są właśnie węzłami moralnymi. Skoro zaś do istoty religii, obok prawd wiary należy szereg obowiązków, które formują moralność człowieka, przeto Państwo nie może być bez religii; zawsze musi oprzeć się na jakimś systemie przepisów moralnych, które podaje określona religia. Z natury rzeczy, gdy ogół narodu, np. w Polsce, jest katolickim, Państwo również, jako związek moralny, musi być katolickie.
Ponieważ jednak w dzisiejszych czasach prawie we wszystkich krajach a więc i w Polsce, mieszkają wyznawcy różnych religii, a wszystkim przyznać trzeba równe obywatelskie prawa, tj. jednakowe prawa polityczne i cywilne, przeto Państwo w stosunku do tych wyznań postępuje najsprawiedliwiej, gdy im zostawia zupełną wolność rządzenia się w zakresie życia kościelnego ich własnym prawem kościelnym, a wszystkim daje równe obywatelskie prawa. Obydwa zatem związki, Państwo i Kościół, od Boga pochodzą i muszą posiadać pewien prawidłowy, zgodny stosunek. Naturze obydwóch związków najbardziej odpowiada system równorzędnego zachowania niezależności we własnym swoim życiu. Takie współżycie nosi nazwę współrzędności albo koordynacji.
Stąd wynika, że Kościół nie jest w Państwie zwykłą korporacją, która równe ma prawa ze wszystkimi innymi zrzeszeniami, a co do swego istnienia i działania jest równie, jak one, od Państwa zależną. Nie jest także wyłącznie korporacją publiczną, albo instytucją prawa publicznego. Kościół katolicki nie jest związkiem, zamkniętym w granicach jednego Państwa, lecz jest społeczeństwem doskonaleni; posiada pełną jedność na obszarze wszystkich państw, jest społeczeństwem odrębnym od świeckiego i co do swej istoty, celu i środków, co do granic swego istnienia i zakresu trwania.
Jakkolwiek zakresy działania Państwa i Kościoła są zupełnie odrębne, działając jednak w stosunku do tych samych ludzi, dwa te społeczeństwa pozostają z sobą w pewnej styczności i winny, [s. 3*] zgodnie z wolą Bożą, utrzymać stosunek najpełniejszej harmonii. Harmonia nie tylko nie przedstawia żadnej trudności, ale przeciwnie, najbardziej odpowiada dobru ogólnemu i przeto jest najbardziej naturalną i możliwą.
Z łączności tej płyną poważne korzyści najpierw dla Państwa. Religia i Kościół uświęca pierwszy fundament państwowości, tj. małżeństwo i życie rodzinne.
Religia kształci i rozwija silne charaktery, pielęgnuje w duszach usposobienia, stanowiące tło obywatelskiej cnoty. Religia przez wiarę w odpowiedzialność przed Bogiem, kładzie tamę szerzeniu się występków.
W życiu gospodarczym religia wytwarza grunt dla wszelkiej działalności podatniej, gdy rozwija poczucie obowiązku, sumienności, pracowitości, gdy daje moc przysiędze i wzajemnym zobowiązaniom.
Religia największy wpływ wywiera na sprawę zaopiekowania się cierpiącymi; łagodzi ciężką dolę człowieka w wypadkach nieszczęśliwych, wpływa na wyrównanie sporów społecznych.
Nade wszystko religia daje Państwu najwyższą sankcję, gdy nakazuje uległość władzy nie dla bojaźni kary lecz dla wymagań sumienia.
Najwyższy przeto interes Państwa wymaga harmonijnego ułożenia stosunku do Kościoła, udzielania Kościołowi obrony i pomocy.
Od zgodnego zatem współdziałania i wzajemnej pomocy obydwóch władz, świeckiej i duchownej, zależy dobro narodów.
Można łatwo rozróżnić co wchodzi do zakresu kompetencji wyłącznej Kościoła. Sprawy, które dotyczą zbawienia dusz, rzeczy święte, czy to w istocie, swojej, czy też wskutek łączności bezpośredniej z rzeczami świętymi, stanowią sprawy kościelne. Do Kościoła, przeto należą wyłącznie: opowiadanie słowa Bożego, we wszystkich jego formach, szerzenie nauki Chrystusa Pana i jej obrona; kult Boży, administrowanie sakramentów i sakramentaliów, kształcenie, wyświęcanie i namaszczanie na kościelne urzędy osób duchownych, prawodawstwo kościelne, sądy duchowne, wolne porozumienie się władz kościelnych z wiernymi, zakładanie i kierownictwo zakonów i kongregacji, nabywanie, administracja i rozporządzanie dobrami kościelnymi. Suwerenność Państwa nie może się rozciągać na te sprawy. [s. 4*]
Natomiast do Państwa wyłącznie należy załatwianie spraw cywilnych i politycznych.
Historia wskazuje, że poza tymi granicami, Państwo mogło otrzymać na mocy umów ze stolicą Apostolską pewne kompetencje w sprawach kościelnych, i nawzajem Kościół pewne prawa w zakresie rzeczy świeckich. Do istoty jednak harmonijnego stosunku Kościoła i Państwa te wzajemne koncesje nie należą.
Nadto niektóre sprawy noszą charakter mieszanych, to jest zależnych jednocześnie od władzy świeckiej i duchownej, np. grzebanie zmarłych z zachowaniem względów sanitarnych, budowa świątyń z zachowaniem przepisów o bezpieczeństwie budowy i estetyce miast itd. Do tych spraw zaliczają również rzeczy, które wskutek wzajemnych umów i rozwoju historycznego przyznane zostały drugiej władzy, chociaż z natury należą do innej. Zbyteczną jest rzeczą podawać przykłady konkretne, ponieważ w każdym kraju odmienne są warunki prawno-państwowe, które na wytworzenie się spraw mieszanych wpływają.
Do prawidłowego załatwiania spraw mieszanych najbardziej przyczyniają się umowy władzy państwowej najwyższej ze Stolicą Apostolską, czyli konkordaty.
O ile konkordat nie został zawarty, zasadą najwyższą do zgodnego rozstrzygania spraw mieszanych jest wzajemna ustępliwość obydwóch władz.
Z powyższych uwag mógłby ktoś wyprowadzić wniosek, że przy zasadzie koordynacji istnieje właściwie oddzielenie Kościoła i Państwa. Twierdzenie to byłoby całkiem mylnym i polegałoby na błędnym pojmowaniu zasady rozdziału obydwóch społeczeństw.
Separacja Kościoła i Państwa jest to taki stan prawny, przy którym Państwo uznaje Kościół za stowarzyszenie prywatne na równi ze wszystkimi prywatnymi korporacjami i pozwala rządzić się prawem kanonicznym o tyle, o ile innym stowarzyszeniom wolno jest stosować własne statuty. Tym sposobem Państwo przy teorii rozdziału zwykło stawiać Kościołowi takie wymagania, jakie stawia innym zrzeszeniom. Wynika stąd, że Państwo — w tym systemie — bynajmniej nie odmawia sobie prawa mieszania się w stosunki kościelne, o ile to jest dopuszczalne na mocy praw państwowych o stowarzyszeniach. Oczywistą jest rzeczą, że taki stan rozdziału jest faktycznie następstwem [s. 5*] nieuznawania praw Kościoła przez Państwo, niechęci do harmonijnego ułożenia z nim stosunków, a zatem nieprzychylnego stanowiska Państwa względem religii. Dlatego też zasada rozdziału Kościoła i Państwa jest przez Kościół potępiona.
Wbrew woli Kościoła ten stan ma w niektórych krajach zastosowanie. Trzeba wszakże przyznać, że jeśliby Państwo pod pretekstem łączności z Kościołem chciało wykluczać wpływ religii na instytucje najwyższej dla dobra społeczeństwa wagi, jak małżeństwo i szkoła, jeśliby swój stosunek do Kościoła zasadzało na krępowaniu jego działań, na traktowaniu go jako osoby małoletniej, potrzebującej opieki jurydycznej Państwa, jeśliby swoim nadzorem tamowało życie kościelne, to rozdział mógłby być poczytywany za zło mniejsze, niż tego rodzaju łączność z Państwem.
Jednak zasada rozdziału Kościoła i Państwa jest niesprawiedliwą, jest szkodliwą dla obydwóch stron i praktycznie w wielu krajach niewykonalną. Kościół bowiem nie jest równy pierwszemu lepszemu stowarzyszeniu. Reprezentuje on interesy prawa publicznego w najpełniejszym tego słowa znaczeniu; niezależnie od uznania lub nieuznania. przez to lub owo Państwo wchodzi on i wchodzić będzie do zakresu prawa publicznego międzynarodowego; na tym terenie każde Państwo z Kościołem spotykać się musi, jeżeli nie u siebie to w prawno-państwowym ustroju Państw innych.
Dla Kościoła przydatnym bardzo jest istnienie Państwa, które gwarantuje porządek prawny, spokój w kraju, te niezbędne warunki pomyślnej pracy wiernych nad swym zbawieniem i postępem w doskonałości. Dla Państwa znowu silny wpływ Kościoła jest warunkiem utrzymania obywateli kraju w subordynacji prawu tam nawet, gdzie wzrok władzy nie sięga.
Nadto praktycznie rozdział Kościoła i Państwa w wielu krajach nie da się przeprowadzić. Tam mianowicie, gdzie Państwo objęło w swą administrację dobra kościelne, separacja wymagałaby zwrotu tych dóbr, zgodnie ze wskazaniami praw słuszności, które nigdy bezkarnie nie są gwałcone.
Z jurydycznego punktu widzenia zasada rozdziału, która dotknęłaby [s. 6*] oczywiście wszystkie wyznania, wprowadzałaby zrównanie zrzeszeń, które nigdy równymi nie będą. Żaden przepis prawny nie zdoła postawić na równi Kościoła z jakimś sportowym towarzystwem. W zakresie także wyznań, sekta skopców nie może stać na jednym poziomie z cerkwią prawosławną, wyznanie mojżeszowe nie jest równe pogańskim religiom. Fikcja zrównania wyznań raczej sprowadza fakt ich najwyższej nierówności wobec prawa. Jeżeli bowiem rodząca się dopiero sekta adwentystów miałaby w Państwie te same uprawnienia, jakie by posiadać mógł Kościół katolicki, ta matka cywilizacji zachodniej, w takim razie stworzona by była nierówność potworna, byłoby to gwałtem dokonane zniesienie ustosunkowania sił moralnych, istniejących faktycznie w życiu narodów.
Bezzasadne jest powoływanie się na przykład Stanów Zjednoczonych, w których rozdział Kościoła i Państwa istnieje. Separacja ta nie jest całkowitą. Pod wielu względami i tam Państwo opiera się na zasadach religii chrześcijańskiej, np. co do święcenia niedzieli.
Wyjaśniony poprzednio stan współrzędności Państwa i Kościoła nie jest tylko formułą beztreściwą, frazesem, który nic nie oznacza. Przeciwnie w tej postaci łączności Państwa i Kościoła zawierają się zupełnie pozytywne obowiązki obydwóch stron.
Kościół na mocy swego posłannictwa ma za zadanie: 1) wpływać na utrzymanie nie tylko wewnętrznej ale i zewnętrznej obyczajności, 2) bronić pokoju publicznego, 3) w okolicznościach nadzwyczajnych śpieszyć z materialną nawet pomocą Państwu, np. gdy grożące kulturze ludzkiej niebezpieczeństwa wymagają zespołu wszystkich sił dla odparcia tych niebezpieczeństw. Pomoc ta musi być zastosowana do stopnia potrzeb z jednej strony i możności rozporządzania odpowiednimi środkami z drugiej.
Na Państwie także ciąży pozytywny obowiązek względem Kościoła: 1) ma ono osłaniać Kościół przed pogwałceniem jego wolności w zastosowaniu do własnego życia praw kanonicznych, 2) dostarczać środki do spełnienia zadań kościelnych, które tylko Państwo ma w swoim rozporządzeniu, a które do osiągnięcia celów najwyższych ludzkości są niezbędne.
W tych wzajemnych świadczeniach żadna ze stron nie nosi charakteru [s. 7*] ślepej służby. Państwo śpieszy z pomocą Kościołowi, gdy jest do tego wzywane i daje tę pomoc w wymaganych granicach. Ma zresztą najzupełniejsze prawo osądzić, czy w danych okolicznościach pomoc ta nie sprowadziłaby zamieszania stosunków społecznych, czy użycie pewnych środków nie pociągałoby za sobą szkody samego Państwa. Gdy znowu Państwo ma dać oparcie dla wykonania praw kanonicznych, gdy ma dać Kościołowi obronę przeciwko ich pogwałceniu, nie jest ślepym wykonawcą zleceń władzy kościelnej, lecz może stać na gruncie tychże władz przy wprowadzeniu norm prawnych; a zatem, o ile zarządzenia organu niższego władzy kościelnej uważane jest za szkodliwe dla Państwa, władze państwowe mają rekurs do władzy kościelnej wyższej. Gdy nowe zarządzenie zwierzchniej władzy kościelnej, a zatern prawo ogólne, rodziłoby przypuszczenie, że dobro kraju na stosowaniu tego prawa ucierpi, władza państwowa użyć może reguły jurydycznej, wyjaśnionej w dekrecie Aleksandra III Papieża: „Jeżeli kiedykolwiek dajemy zarządzenie, które by uciążliwym się zdawało, nie powinieneś się niepokoić… sprawę samą rozważ; przedstaw powody, dla których wykonać zarządzenia nie możesz”.
Stosunek Kościoła i Państwa, oparty o zasadę koordynacji, jest stosunkiem przyjaźni, nie zaś panowania jednej strony nad drugą. Każda władza rozwijać winna swą działalność we własnej sferze »Oddajcie, co jest cesarskiego cesarzowi, a co Boskiego — Bogu«.
Ks. Biskup A. Szelążek.