Informacja o dokumencie:
Ks. A. P. Szelążek, Wrażenia doznane na Kongresie Eucharystycznym w Wiedniu, 12-15 września 1912, Miesięcznik Pasterski Płocki, 7(1912) nr 10, s. 255 – 259.
Treści dokumentu:
Wrażenia doznane na Kongresie Eucharystycznym
W Wiedniu, 12-15 września 1912 r.,
przez księdza A. Szelążka
Kongresy – to dziecko dziewiętnastego wieku. Wszystkie dziedziny życia społecznego mają swe periodyczne międzynarodowe zebrania; życie religijne nie jest pozbawione tej dźwigni niezwykłej odpowiadającej usposobieniom i potrzebom współczesnym. Kongresy Eucharystyczne w ostatnich czasach zajęły wśród innych dominującą pozycję i skupiają uwagę wszystkich oświeconych ludów. Mają one ustalony program. Opis szczegółowy przebiegu ostatniego Kongresu jest poniekąd zbyteczny, tym bardziej, że pisma codzienne dawały możliwie o nim dokładne informacje. Pozostając wszakże pod wpływem doznanych wrażeń – pragnę podzielić się nimi, a zwłaszcza podać parę uogólnień do których poczynione spostrzeżenia doprowadzają.
- „Et erit unum ovile”… widziałem przedświt tego zjednoczenia ludów. Jeżeli inne zebrania międzynarodowe mają na celu skrystalizowanie się mglistych jeszcze myśli ludzkich w określonym zakresie, utorowanie nowych dróg postępu przez ścieranie się opinii i przez walki rozpierzchłych tendencji, co niekiedy do większych doprowadza jeszcze rozdziałów, to na Kongresach Eucharystycznych niedocieczonych jakimś prawem odrębnej nad zwykłą grawitacji przy Najśw[iętszym] Sakramencie skupiają się coraz ściślej wszystkie narody ziemi. Tysiące i tysiące płynęły do Wiednia ze wszystkich krańców naszego globu, wchłaniane przez wielkie miasto, które widziało już nieraz i pod swymi murami i w swoim łonie równie liczne rzesze ludów, ale nigdy nie widziało równie silnej jedności myśli i uczuć. Zatarły się sprzeczności dążeń i antagonizmy wkorzenione wiekami; obok Niemców w braterskim uczuciu stali Francuzi, obok Polaków, Rusini; zatarły się różnice kultury wschodniej i zachodniej ludy bliskiego i dalekiego Wschodu, braćmi się czuli; zniknęły różnice ras, negr czy Chińczyk jedno jak Europejczyk ciążył swą duszą do tego słońca, które ma jedno dla wszystkich ciepło miłości. Jaśniejące na piersiach polowy nieledwie ludności Wiednia znaku uczestnictwa w kongresie zdawały się mówić, że w danym momencie skupiają się do jednego centrum wszystkie promienie, biegnące od okręgu ziemi.
- Serce kapłana napełniać musiała radość i szlachetne uczucie nieziemskiego tryumfu, gdy widział w tym skupieniu wszystkich ludów panowanie zupełne i wyłączne idei religijnej. Objaw to niezwykły w naszych czasach w podobnym zebraniu, i w tym właśnie miejscu. Jedna z największych stolic europejskich, centralnego Starego Świata- miasto pod wielu względami kosmopolityczne, nadawało się na pozór najbardziej do poruszenia spraw świeckich; zebrali się ludzie do siebie najbardziej zbliżeni przez jedność żywej wiary, a przeto najmniej uprzedzeni i zdolni stać ponad ciasnotę partyjnych założeń; czasy obecne nagromadziły niezmierny szereg zagadnień w stosunkach międzynarodowych. Zagadnienia te wszakże ustąpiły miejsca czci Najświętszemu Sakr. Zebranie Konferencji Międzynarodowej opieki nad Wychodźcami w dniu 11 września odbyte pod prezydencją Hr. Harracha i p. Cahensly, nie dało poważnych wyników i nie mogło skupić większej liczby uczestników. Polityka była całkowicie wykluczona. Żaden dysonans tego rodzaju nie zakłócił podniosłego nastroju. Natomiast liczne sekcje odrębnych narodowości i właściwe sekcje ogólnego Kongresu – spoczęły całkowicie na jednym punkcie ciężkości – idei religijnej. W sekcji polskiej – w kościele św. Michała przy Burgu, prawdziwym celu zebrania był referat ks. prałata Kłosa z Poznania, wygłoszony w dniu 12 września, a stanowiący głęboką analizę duszy ludu naszego, szczególnej stosunku mas pracujących do Najświętszej Eucharystii. Nie wiem czy był ktokolwiek w kościele, kto by swoimi łzami nie zaświadczył solidarności z wywodami i uczuciami natchnionego mówcy. W następnych dniach powszechny entuzjazm wzbudziły mowy; studenta Witolda de Verbno Łaszczyńskiego „O stosunku młodzieży akademickiej do Eucharystii”, dyrektora Gimnazjum dr Kazimierza Krotoskiego, o młodzieży gimnazjalnej w stosunku do Eucharystii J. E ks. Arcyb. Teodorowicza – o wpływie idei religijnej na odrodzenie zdrowej myśli narodowej; spokojne i daleka od mirażów – ta mowa zakończona została odnowieniem ślubów, złożonych niegdyś przez Jana Kazimierza, wreszcie mowa dra Kazimierza Lubeckiego „O Eucharystii w poezji polskiej”. Niestety przed tą jeszcze mową biskupi nasi musieli opuścić zebrania, udzieliwszy poprzednio wspólnego błogosławieństwa ludowi, aby podążyć na ogólne zebranie w Rotundzie. Odrębne sekcje Kongresu, pomimo różności tematów, skupiły się we czci Najśw. Sakramentu, a więc; Sekcja Historii i Archeologii odnośnie do czci Eucharystii, ascezy kapłańskiej, Duszpasterstwa wśród młodzieży, sztuki plastycznej w stosunku do N. S., Sztuki muzycznej, pomocniczej Organizacji w duszpasterstwie, Sekcja Akademicka, Sekcja apostolatu kobiet, duszpasterstwa w wielkich miastach, zadań Związków, Ascezy ludzi świeckich, rozszerzania wiary. W każdej z tych sekcji wygłoszono 3-4 referatów. Już to tylko wyliczenie sekcji wskazuje, że Kongres nie tylko karmił duszę przez administrowanie Sakramentu Eucharystii tłumom niezliczonym, ale był nadto skupieniem pracy intelektualnej dla pogłębienia nauk teologicznych i rozstrzygnięcia praktycznych zagadnień religijnych w odniesieniu do kultu Eucharystycznego. Na popołudniowych zebraniach ogólnych w tzw. Rotundzie, to jest w Sali okrągłej na Pradze posiadającej 10 000 miejsc numerowanych, przemawiali najznakomitsi mówcy i myśliciele świata katolickiego. A wszystkie te mowy czy wygłoszone przez dostojników świeckich czy duchownych przez profesorów uniwersytetów i mówców parlamentarnych, przez ministrów i książąt Kościoła brzmiały jak różne tony w jeden harmonijny ujęte akord hymnu chwały Bożej – przeczucie przyszłej harmonii w uwielbieniu Pana nad Pany, gdy z anielskimi głosy „Święty, Święty, Święty”, łączyć się będą słowa nasze „ Vere dignum et iustum est…nos Tibi semper et ubique gratias agere”… przeżywaliśmy chwile jakiejś wizji skupienia tysięcy i tysięcy dusz obok tronu Bożego, gdy wsłuchani w mowy; księcia Lichtensteinu, ministra Hussarka posła do parlamentu Brukselskiego, Brifaut, prezydenta m. Wiednia Naumayer’a, profesora Swobody, namiestnika Krainy, dr Sustersica – byliśmy kropla w istnym morzu, głów, serc, umysłów…Do tego akordu właściwe tło stanowiły uroczyste nabożeństwa, odprawiane we wszystkich kościołach Wiednia od g. 6 rano, adoracyjne nabożeństwa wieczorne, generalna komunia dzieci, uczniów szkół średnich, studentów, inteligencji i ludu, pontyfikalne celebry wszystkich obrządków w rozmaitych kościołach; do tego akordu dostroiły się specjalne wystawy: liturgiczna, przedmiotów kultu liturgicznego, przedstawienia Męki Pańskiej, wspaniałych Tajemnic Ofiary Mszy św., Calderona, koncerty religijne z wystawieniem oratoriów; „Rosa Mystica” księdza Klawski’ego i „Ostatnia Wieczerza” dr Hartmanna, Franciszkanina. Idea religijna pochłania całego człowieka w jego przeżyciach duchowych, intelektualnych i estetycznych. W oczach znalazły posłuch słowa ; „ Attollite portas principes, vestras”, pod wodzą Pana nad Pany, szły w jedno moralne ciało ujęte wszystkie klasy społeczne. Monarcha sędziwy z białą jak gołąb głową, w białym mundurze, w otoczeniu całego dworu, łącznie z całą swą liczną rodziną znalazł się obok chłopa tyrolskiego, wiedziony jedna wspólna myślą – wiara w wyższe przeznaczenie ludzkości. Widzieliśmy przebłysk rozwiązania kwestii socjalnej, gdy w olbrzymim zgromadzeniu ludzkim, wszyscy bez różnicy czuli przynależność do jednej rodziny, w której są wprawdzie różnice darów i powołań, lecz panuje zarazem braterstwo przy jednym Ojcowskim Stole – przy Stole Eucharystycznym.
- W czasach, gdy łoskot fabryk zdaje się zabijać wewnętrzny głos Ducha Świętego przemawiającego w sercach chrześcijan i wołania kaznodziejów, którzy na drodze zbawienia wzywają zapatrzone w ognie fabryk rzesze – w epoce wstąpienia na zawrotne wyżyny kultury materialnej, gdy u stóp człowieka leżą ponętne dla oka skarby, gdy dymy fabryczne przesłoniły słońce i przyćmiły lazur nieba, aby człowiek tylko w ziemskich barwach szukał piękna i zadowolenia swych aspiracji duchowych, rozbrzmiewa przez Kongresy Eucharystyczne głos Boży; Chrystus budzi zahipnotyzowane materialną kulturą rzesze; zbłąkanych w wielkomiejskim labiryncie na właściwa drogę sprowadza, wskazuje centrum dążeń człowieka i warunek szczęścia na ziemi i w dalekiej pozagrobowej przyszłości. Te dni uroczyste były dniami głosu Bożego, przemawiającego do dusz naszych. Echa tego głosu nie przebrzmią bez śladu, wspomnienia przeżytych chwil mijają jak sen przepiękny, lecz wryły się w duszy niezatartymi głoskami słowa Boże mówione do wszystkich synów ziemi, braci w obliczu Ojca niebieskiego.
- Był to zresztą dzień wyznania wiary, nadspodziewanie potężnej. Żyjemy otoczeni groźnymi symptomami upadku religii chrześcijańskiej w łonie społeczeństw oświeconych; zewsząd głoszą nam tryumfy niewiary; prasa stwierdza zanik pulsu religijnego wśród warstw inteligencji; zdaje się chwilami, że te rzeczy w istocie do przeszłości należą, a my pyłem unosząc się jeszcze w powietrzu po rozbitej, strupieszałej budowli Kościoła; naraz ciąg serca porwał nas na to miejsce ścierania się odwiecznego dwóch cywilizacji, aby tam być świadkami żywiołowej iście odpowiedzi na owe okrzyki triumfu; słyszeliśmy jeden potężny glos „oto jesteśmy”. Słyszeliśmy odpowiedź spontaniczną, a jednocześnie pełną świadomości, odpowiedź bez pozy. a imponującą, bez zamiaru polemiki, a niweczącą wszelka przeciwną opinię, potężne echo odległych słów; „Któż jak Bóg!” Dni te były to rwące się do Boga płomienie uczuć, których nie ostudzi zimno zewnętrzne, nie zgaszą potoki ulewy jesiennej… W obliczu Najświętszej Eucharystii i w oczach całego zmaterializowanego świata, w największą słotę, szły zwarte szeregi uniwersyteckiej młodzieży z pieśnią do Najśw. Maryi Panny na ustach, z brawurą świeżej i czystej młodości, nie jaka ich garstka, ale tysiące, przyszłe siły kierownicze, szły szeregi arystokracji, świadczącej o swej wierności Kościołowi; niezliczone oddziały Tyrolczyków z niesionym na czele olbrzymim krucyfiksem, ich ukochanym skarbem narodowym w cieniu niezliczonych sztandarów, świadków zdarzeń z przed stu laty, szli starcy obok szeregów dzieci szkolnych, poważne czworoboki zakonów… wszystkich odcieni, kler świecki, tłum imponujący mitr biskupich, dygnitarze rządowi i państwowi, różnobarwny orszak lśniących od złota wodzów obok szarych szeregów wojsk… Nie ciekawość zebrała te tłumy, ale cześć do Najświętszego Sakramentu, gdy przed nim wśród śpiewu i muzyki i odgłosów fanfary i okrzyków ludu jak wśród szumu fal morskich chylą się te nieprzejrzane łany głów ludzkich w kornym wyznaniu swej wiary i miłości i ufności…
- Gdy Eucharystia jest ogniskiem życia kościelnego, to rozwój nauk teologicznych w tym punkcie możemy uważać za koronę dotychczasowej budowy wiedzy świętej. Pierwsze siły umysłowe w społeczeństwie chrześcijańskim składają się obecnie na wszechstronne oświetlenie tej tajemnicy. Mężowie stanu zaprawieni w ogarnianiu daleko sięgającym wzrokiem objawów życia narodów, pracują nad wyróżnieniem momentów wpływu Najświętszej Eucharystii na układ stosunków ludzkich; profesorowie uniwersytetów stwierdzają spójnię prawd ludzkich z prawdą; niezgłębioną siłami ludzkimi, obecności Pana Jezusa pod postaciami chleba i wina. Ta praca ludzi w oświetlaniu życia Eucharystycznego jest zarazem poczuciem i zapowiedzią życia w królestwie Niebieskim; gdy ziemia poczyna być odblaskiem stosunków nadziemskich, gdy na ziemi obok Eucharystii skupiają się w głębokiej adoracji niezliczone chóry ludów jak tam na niebiosach, chórów anielskich, skupionych przy tronie Bożym, wówczas najwyższy stopień życia, pokarm umysłu niebian, rozważanie najradośniejszej tajemnicy, staje się udziałem dzieci Bożych. Człowiek który te chwile przeżywał ma wrażenie, że przeżył chwile nieziemskie, że zbliża się wielki oczekiwany dzień tryumfu sprawiedliwości, gdy już nie pod osłoną, ale twarzą w twarz oglądać będziemy Pana i Ojca naszego.