[Ks. A. P. Szelążek], O społeczności w ogóle, Miesięcznik Pasterski Płocki 10(1915) nr 4, s. 64-68.
SOCJOLOGIA KATOLICKA.
II.
O społeczności w ogóle.
Słowo „społeczność” wyraża pojęcie zespołu pewnej liczby osobników, mających cel jednaki, pod kierunkiem jednego naczelnika. Rozbierzmy części tego określenia dla lepszego jego zrozumienia.
Pojęcie zespołu. Człowiek nie jest istotą samotną, rzucony na los przypadku, by był i umierał w odosobnieniu i opuszczeniu; poza wyjątkiem rzadkich wypadków, albo nawet stępienia, zamącenia umysłu, lub zdziczałego wstrętu do ludzi, w których to wypadkach natura ludzka jest poniżona do rzędu zwierząt, wszyscy ludzie mają pociąg instynktowy do zespalania, upodobanie nieprzezwyciężone do życia w społeczności ze sobą.
Pewnej liczby osobników. Człowiek rodzi się wśród osobników tej samej, co on natury, których umysł podobny jest do niego, a wola ma te same dążności; tworzy z nimi rzeszę, której dano nazwę społeczności.
A więc społeczność wyraża przede wszystkim pojęcie mnogości istot rozumnych, ponieważ rozum tylko może ustalić pomiędzy osobnikami jednego gatunku te stosunki umysłowe i moralne, z których wypływa społeczność.
Mających cel jednaki. Zespół kilku istot rozumnych nie stanowi jednakże sam przez się tej jedności moralnej, będącej podstawą każdej społeczności. By złożyć organizm żyjący, potrzeba. aby pierwiastek jedności ogarnął wszystkie jej cząstki, przejął je i połączył. Tak się ma i ze społecznością. Proste zestawienie przymusowe i przejściowe jednostek, nie wystarcza do stworzenia istoty społecznej. Węzeł trwały i skuteczny musi zbliżyć osobniki między sobą i połączyć je całkowicie jak członki jednego ciała.
Czym będzie ten węzeł? Chcąc zrozumieć jego naturę, pożytecznym będzie przypomnieć sobie, że istoty rozumne są obdarzone dwiema władzami głównymi: rozumem i wolą, które składają się na czyn moralny i wolny. A więc węzłem łączącym kilka rozumnych istot ze sobą nie będzie co innego, jak pogoń za jednakowym ideałem i prawdą jednakową. I zasadą jedności moralnej osób różnej woli, będzie poszukiwanie jednakiego dobra i szczęścia. Innymi wyrazami, pojęcie społeczności nasuwa myśli jednakowego celu poznanego i poszukiwanego przez wszystkich i – dla wszystkich członków zespołu.
Pod kierunkiem naczelnika. To, cośmy dotąd powiedzieli, dało nam pojęcie dokładne, ale jeszcze nie zupełne, społeczności, jeżeli zwłaszcza [s. 65] w samej rzeczy jedność celu i wspólność środków każą domniemywać się w członkach danego społeczeństwa jednakiego pragnienia osiągnięcia celu, i jednakiego zapatrywania się na drogi doń prowadzące; lecz taką, jest ułomność natury ludzkiej, że ta jedność zapatrywania nie może nigdy być osiągnięta drogą, rozumowania przez umysły liczne, o różnych upodobaniach i bardziej jeszcze różniącym się wychowaniu.
Społeczność zatem, dla doprowadzenia do skutku jedności, niezbędnej do jej istnienia, potrzebować będzie nie tylko celu jednego, na którego usługi wszystkie członki użyć będą mogły właściwej sobie energii, ale jeszcze uosobienia zasady kierującej owocnie członkami w zastosowaniu jednych środków i poszukiwaniu jednego celu. Jest nią, naczelnik społeczności, przeznaczony do celowego rządzenia i kierowania wszystkimi rozumami i wolami, dla utrzymania kierunku niezbędnego do osiągnięcia celu przez ogół upragnionego.
Różne rodzaje społeczności.
Są one rozliczne i nader odmiennym warunkom poddane.
Główniejsze są: 1-o społeczność nadprzyrodzona; 2-o społeczności przyrodzone i konieczne; 3-o społeczności umowne, wolne; 4-o społeczności zupełne i samoistne; 5-o społeczności nieczynne i zależne, i 6-o społeczność doskonała.
1-o społeczność powszechna, Kościołem Katolickim zwana, ustanowiona została przez Boga, niezależnie, dla celu porządku wyższego i nadprzyrodzonego. Jest obowiązującą dla wszystkich, którzy znają dostatecznie jej istnienie, i pod tym względem wchodzi w zakres społeczności koniecznych, gdyż Bóg rozkazał wyraźnie poddać się jej prawom i nauczaniu.
2-o Społeczności przyrodzone i konieczne. Do tego działu należą społeczności: rodzinna, narodowa i państwowa.
Natura ludzka, dla osiągnięcia swego celu, wymaga społeczności małżeńskiej, jako też społeczności uzupełniającej, zwanej narodem i państwem.
3-o Społeczności umowne, wolne. Oparte są one na wolnej umowie w zakresie określonym. Takimi są stowarzyszenia przemysłowe, handlowe, finansowe, naukowe, artystyczne itd.
4-o Społeczności zupełne i samoistne. Posiadają one ustrój, zastosowany do określonego celu; są to: społeczności polityczne, i społeczność religijna, powszechna, Kościół Katolicki. Państwo jest społecznością zupełną i niezależną w zakresie rzeczy przemijających, czasowych; Kościół w zakresie rzeczy duchownych i nadprzyrodzonych; utraque summa est in suo genere, orzekł Leon XlII, w Encyklice Immortale Dei.
5-o Społeczności niezupełne i zależne. Są to te, których ustrój nie jest dostateczny do osiągnięcia ich celu, i potrzebna im do tego pomoc społeczności zupełnych. Taką jest społeczność rodzinna w stosunku do Państwa i do Kościoła, jak to wyłożymy niżej. [s. 66]
6-o Społeczność doskonała. Na taką nazwę, zasługuje społeczność zaopatrzona we wszystkie zasoby, niezbędne do osiągnięciu swego celu, w ten sposób, że niezależna od wszelkiej innej społeczności, która by ją dopełniać miała, wystarcza sobie całkowicie i zawiera doskonałość porządku społecznego, który jest celem jej właściwym.
Przymioty, stanowiące społeczność doskonalą, są następujące. Powinna być:
1-o Powszechną w porządku swoim. Społeczność nie byłaby doskonałą, gdyby nie zmierzała wprost do dobra zupełnego i ogólnego w swoim rodzaju, a tylko do dobra cząstkowego, objętego większym dobrem tej samej natury.
I tak: Kościół jest społecznością doskonałą, ponieważ we właściwym mu porządku, to jest duchownym i nadprzyrodzonym, ma za koniec bezpośredni ogólne dobro, którym jest wieczne zbawienie dusz; także Państwo jest społecznością doskonałą, ponieważ w jego porządku czyli porządku materialnym i politycznym, ma za koniec bezpośredni dobro ogólne, którym jest szczęście doczesne wszystkich obywateli.
2-o Zaopatrzona we wszystkie środki wystarczające do osiągnięcia właściwego swego celu. I to jasnym jest, bo wszelka społeczność, nie posiadająca środków do osiągnięcia celu, dla którego była stworzona przez to samo byłaby niedoskonała. Musi je zatem posiadać faktycznie, gdyż bez nich nie mogłaby zachować swego bytu, ani dotrzeć do celu właściwego; co do środków zaś, które z natury swej do innego porządku się odnoszą i służą społeczności innego rodzaju, dość by posiadała do nich prawo, to jest by mogła ich zażądać od społeczności właściwej, w miarę swej potrzeby.
Z tego tytułu Kościół jest społecznością doskonałą, gdyż posiada wszystkie środki doskonałe, a nawet niektóre dobra doczesne, bez których istnieć by nie mógł; co do innych środków porządku materialnego i politycznego, których może potrzebować, Kościół ma ścisłe prawo domagania się ich od Państwa.
Z kolei Państwo jest społecznością, doskonałą, bo posiada wszystkie środki porządku doczesnego, jakich cel jego potrzebuje; a co do dóbr w porządku duchownym i nadprzyrodzonym, które przynależą Kościołowi z jego posłannictwa, Państwo może podobnież w wypadku potrzeby wezwać ich pomocy.
Teraz, gdyśmy określili zasadnicze warunki społeczeństwa doskonałego, będzie niezawodnie pożytecznym, przejrzeć błędne pojęcia niektórych filozofów.
Błędy co do pochodzenia s p o ł e c z e ń s t w a. Niektórzy myśliciele, niechcący w niczym przypuścić działania Bożego, wymyślili w przedmiocie, który nas zajmuje, systemy najbardziej niedorzeczne. Wymienimy tu hipotezy Hobbesa, J. J. Rousseau i monistów współczesnych. [s. 67]
Hipoteza Hobbesa. Początkowo, mówi ten filozof, ludzie byli pozostawieni samym sobie, to jest samolubstwu swemu i chciwości; stąd panował stan gwałtów, wojny, współzawodnictwo bez granic w celu zapewnienia sobie ziemi i zysku z niej. Dla uniknięcia ważnych niedogodności tego stanu barbarzyństwa, ludzie zawarli miedzy sobą rozejm i umówili się, że będą żyć w pokoju.
Oto początek społeczeństwa. Dla zapewnienia stałości życia społecznego, każdy odstąpił od pewnych praw osobistych, a raczej zamienił je na prawo ogólne, które zostało złożone w ręce osoby wybranej do kierowania społeczeństwem. Władza została stworzona tym sposobem przez zezwolenie większości i stała się bezwzględną zasadą wszystkich praw i obowiązków obywateli.
Hipoteza J. J. Rousseau. Jan Jakub Rousseau natchniony ideami Hobbesa, wycisnął na nich piętno swojej uczuciowości. W rozprawie swej O pochodzeniu nierówności między ludźmi, a głównie w swej Umowie społecznej wyłożył on i usprawiedliwić usiłował swoją naukę. „Badając człowieka takim, jakim musiał wyjść z rąk natury, mówi, widzę zwierzę mniej od drugich zwinne, a z tym wszystkim obdarowane korzystniej od innych, widzę go nasycającego się pod dębem, pojącego się u pierwszego lepszego strumienia. Ludzie rozsypani miedzy zwierzętami zapatrują się na ich przemyślność i naśladując je podnoszą się tym sposobem do instynktu zwierząt”. J. J. Rousseau przypuszcza, że życie rodzinne nastało później, po ustroju politycznym, i dodaje: „Im więcej się nad tym zastanowić, tym jaśniej wychodzi, że stan ten był najlepszym dla człowieka, i że wyszedł z niego tylko nieszczęsnym wypadkiem; mianowicie przez przywłaszczenia możnych, rozboje ubogich i rozpasane namiętności wszystkich””. Aby zapobiec temu nieznośnemu stanowi rzeczy, ludzie ułożyli umowę społeczną, przez którą każdy wyrzekł się swojej wolności i ustąpił jej na rzecz wszystkich. Dzięki temu układowi osoba i dobra stowarzyszonych zostały zabezpieczone, a każdy w połączeniu ze wszystkimi słucha jednak siebie tylko samego i pozostając tak swobodnym jak przedtem.
Systemy materialistów i monistów współczesnych. Materialiści i współcześni moniści utrzymują, że człowiek pierwotny był we wszystkim podobnym do zwierząt i że nie miał żadnego poczucia moralności. „Ludzkość, mówi lekarz Lubback, w pierwotnych warunkach bytu była w stanie zupełnego barbarzyństwa”. Inny lekarz, Letourneau, mówi, że: „pierwotna moralność rodu ludzkiego była mniej więcej ta sama, co szympansów”. Lombroso nie waha się uważać pierwszych [s. 68] ludzi za dzikie zwierzęta, dopuszczające się bez skrupułu wszelkich nadużyć. Moniści posuwają się aż do twierdzenia, że ludzkość niczym innym nie jest, jak trochę więcej złożonym wytworem materii. Darwin znowu wyprowadza ludzi od zwierząt.
Odparcie tych błędów. Najpierwsza uwaga, która się nasuwa, nad teoriami Hobbesa, J. J. Rousseau, materialistów i monistów, jest, że to są twierdzenia bez dowodów, czyli a priori. Autorzy ci widzą w naturze ludzkiej, w jej początkach mianowicie, tylko zewnętrzną i materialną stronę, przez którą podobni jesteśmy do więcej udoskonalonych zwierząt. Lecz zapominają lub nie chcą zwrócić uwagi na duszę obdarzoną rozumem i wolnością, taka jak ją Bóg stworzył i złączył z ciałem opatrzonym zmysłami. W istocie, Bóg nieskończenie mądry i wszechmocny; nie mógł wydać pierwszego człowieka, szczepu całej ludzkości, nie obdarzając go przymiotami i przywilejami wrodzonymi naturze jego, i mającymi służyć mu do osiągnięcia jego celu. A że natura i cel człowieka są zasadniczo różne od zwierzęcych, jasnym jest, że tak samo różnym zupełnie musiał być stan jego pierwotny.